Do salonu samochodowego przychodzi klient i mówi, że auto, które kupił trzy lata temu, jednak nie spełnia jego oczekiwań i życzy sobie zmian, a najlepiej wymiany auta na nowe. Brzmi kuriozalnie? No to czytaj dalej...
Facet mówi, że standardem są przecież pachnące poduszki powietrzne, szyby otwierane komórką i autopilot, a w jego samochodzie tego nie ma. Domaga się więc zainstalowania tego wszystkiego, oczywiście w ramach darmowej obsługi czy innej gwarancji. Ponadto gdy kupował samochód to chciał czerwony kolor karoserii, ale przecież to było tylko na próbę i docelowo chce jednak zielony i to nie powinno nic kosztować, bo przecież dla lakiernika to tylko kilka kliknięć, a wszytko i tak robi automat. Na pytanie, dlaczego doprecyzował tego wszystkiego na jeździe próbnej (w końcu od tego ona jest) odparł, że to sprzedawca jest od tego, żeby wiedzieć, czego klient tak naprawdę potrzebuje, a on sam nie musi się na tym znać. Brzmi znajomo?
Do sklepu komputerowego wpada klient i mówi, że kupiona 2 lata temu karta graficzna nie ma tego czy owego, a w ogóle jest tragicznie wolna jak na dzisiejsze standardy i domaga się wymiany na nową bo przecież kupował działający sprzęt a nie jakieś gówno, które nie spełnia jego oczekiwań. A poza tym ma tylko dwa wyjścia na monitor (w tym jedno analogowe), a on potrzebuje 4xHDMI i inne CUDA nievidy. Trudno opanować śmiech, prawda?
...i już przestaje być tak wesoło.
Po kilku latach do wykonawcy strony internetowej przychodzi klient i mówi, że przestały działać jakieś flashowe pierdoły, na które tak bardzo się upierał mimo usilnego odradzania. Albo że strona nie wyświetla się poprawnie na komórkach (podczas robienia strony o RWD nikt nie słyszał) albo że funkcjonalność, którą dokładnie z programistą omówił i zaakceptował, nagle przestała mu odpowiadać. Nie mówiąc już o layoucie, który nowej żonie absolutnie się nie podoba, bo ona lubi różowy. I w ogóle to trzeba to zrobić szybko i w ramach darmowego, dożywotniego supportu.
Niestety nie. Sam przez to przechodziłem (niedawno kolejny raz), ale pocieszam się myślą, że nie jestem w tym osamotniony, a na facebookowej grupie Brief - co znosi psychika grafika opisywane są „weselsze” sytuacje.