W poprzednim wpisie nadgryzłem nieco zagadnienie prowadzenia własnej firmy, a konkretnie różnice między Polską a Irlandią. Dziś przyjrzyjmy się kilku szczegółom, które sprawiają, że własny biznes na Wyspach prowadzi się o wiele prościej niż nad Wisłą.
Kolejna ogromna różnica to brak kosztów fiskalnych w przypadku braku dochodu. W odróżnieniu od Polski, gdzie ZUS płacimy co miesiąc niezależnie od tego, czy zarobiliśmy (oraz ile zarobiliśmy), w Irlandii płacimy podatek wyłącznie od tego, co faktycznie weszło na konto firmowe.
Wyjątkiem od tej reguły są firmy, które płacą VAT: tu obowiązek podatkowy powstaje z chwilą wystawienia faktury, ale też nie w każdej sytuacji tylko w jakichś konkretnych przypadkach - nie znam szczegółów, zainteresowanych odsyłam na www.revenue.ie.
Jeżeli w danym miesiącu mamy kiepskie obroty, zapłacimy malutki podatek. I odwrotnie. Jedyne, co trochę „swędzi”, to opłacenie księgowego, który bierze stałą kwotę niezależnie od tego czy mieliśmy dochód, czy nie. Ale jak już nadmieniłem jest to kwota stosunkowo niewielka. Pozostawiając sensowny „bufor bezpieczeństwa” na firmowym koncie bez problemu przetrwamy dwa czy trzy miesiące bez dochodu. A jak się okaże, że nasza firma ma naprawdę słabe perspektywy na najbliższe pół roku czy więcej, możemy ją, bez żadnych dodatkowych opłat, przestawić w tryb „dormant” (po naszemu: „uśpiony” – chodzi o zawieszenie firmy), co oznacza „wyłączenie” firmy bez jej likwidacji. Nie mamy wówczas prawa wystawiać faktur, ale też nie mamy żadnych kosztów. Dalej mamy dostęp do firmowego konta bankowego, księgowy się od nas „odczepia” i mamy „wakacje”. A jak się potem nagle znajdzie pierdylion klientów, „wybudzenie” firmy nic nie kosztuje i trwa jeden dzień.
Teraz trochę szczegółów w zakresie formy prawnej, jaką nasza firma może przyjąć. Zasadniczo mamy trzy opcje:
Z mojego punktu widzenia, jako że siedzę przez całe życie w branży IT, szczególnie cenna jest możliwość wrzucania w koszty wszelakich szkoleń oraz materiałów szkoleniowych (książki, kursy on-line itd). Dzięki temu mam dostęp do materiałów szkoleniowych praktycznie za pół ceny.
Niektórzy nagminnie wrzucają w kategorię „lunch biznesowy” zakupy spożywcze dla całej rodziny
Ponieważ można legalnie rozliczać koszty prowadzenia biznesu, a jednym z takich kosztów jest lunch biznesowy z potencjalnym przyszłym klientem lub z partnerem w biznesie, słyszałem o ludziach (kontraktorach IT), którzy nagminnie wrzucają w kategorię „lunch biznesowy” zakupy spożywcze dla całej rodziny. Paragony z Tesco, Lidla i innych sieciówek lądują w systemach księgowych ich firm jako koszty prowadzenia działalności. Revenue co prawda nie ma wystarczająco dużej ilości ludzi do pracy, żeby wszystkie takie przypadki wyłapać, ale jednak kontrole się zdarzają i wtedy można fest beknąć. Osobiście nie polecam...