Kryzys wbrew pozorom nie bardzo wygląda kryzysowo. Coraz więcej osób bowiem decyduje się na założenie własnej działalności gospodarczej. Na wielu forach i grupach dyskusyjnych, zwłaszcza na GoldenLine często powtarzają się wątki: jak założyć, co zrobić, gdzie iść itd. Od jakiegoś czasu można wszystko załatwić w jednym okienku.
No właśnie. Tyle się o tym ostatnio mówi, że nie trzeba biegać, że jeden dokument, że wszystko od ręki. Teoretycznie. W praktyce wygląda to nieco inaczej, o czym wiem w zasadzie z wypowiedzi ludzi na forach.
Nie wiem, jak w innych miastach, ale mogę powiedzieć, jak to jest w Lublinie, bo Działalność zakładałem jakiś tydzień temu. Może kogoś to zainteresuje.
Jednego okienka nie ma, ale większość papierków można załatwić w Urzędzie Miejskim na ul. Leszczyńskiego. Papierków jest trochę, ale urzędnicy chętnie pomagają i ewentualnie służą wzorami dokumentów, tylko trzeba o nie poprosić. Z własnych rzeczy potrzebny jest tylko dowód osobisty i trochę kasy.
Najpierw Wydział Ewidencji Działalności Gospodarczej. Tu zakładamy firmę, podajemy jej nazwę, wybieramy kody PKD. I tu też jest pewna nieścisłość. Podobno w większości urzędów trzeba wpisywać kody PKD-2007 i odpowiadające im PKD-2004. Są nawet specjalne rubryczki. Ale mi polecili wpisać tylko PKD-2007. Do niedawna ta przyjemność kosztowała 100zł (nawet znajoma księgowa o tym wspominała). A tu niespodzianka. Na wpis czekałem jakieś 15 minut i był całkiem za free.
Zaraz potem pan z GUS-u poprosił mnie piętro wyżej, podpisałem jeden wydruczek i po 5 minutach miałem REGON.
Tuż obok wziąłem od miłych pań dokumenty do ZUS-s i Urzędu Skarbowego (były o dziwo bardzo kompetentne i przyjazne). Jeden wypełniłem i zostawiłem na miejscu, resztę wziąłem ze sobą. Niestety tu jeszcze nie jest tak pięknie i trzeba się przejechać do odpowiednich instytucji.
Gdybym był wcześniej, to wszystko mógłbym załatwić jednego dnia. Ale w US trzeba uiścić opłatę za chęć bycia płatnikiem VAT a tam kasa tylko do 14.30 więc już sobie odpuściłem.
Za to następnego dnia zacząłem od odwiedzenia księgowej (nie polecam zajmowania się tym samemu, po co się babrać w papierkach i ryzykować pomyłkę?). Dowiedziałem się, że część papierków związanych z ZUS-em weźmie na siebie ona. Super.
W banku założyłem sobie konto firmowe. Pół godziny w klimatyzowanym pomieszczeniu - ulga w gorący, sierpniowy dzień.
W US złożyłem opłaciłem VAT-R (170zł) i złożyłem dwa papierki (dobrze robić sobie xero - może się przydać).
W ZUS-ie poza deklaracjami składek trzeba złożyć podanie o legitymację ubezpieczeniową (potrzebne jest zdjęcie). Deklaracjami zajmie się księgowa. A ja przez dwa lata będę opłacał preferencyjne składki (nieco ponad 300zł). Coś z tego jeszcze można sobie odpisać, ale to już później...
Pieczątka nie jest potrzebna na gwałt, więc można ją sobie spokojnie na razie odpuścić a potem kupić na fakturkę i jeszcze VAT odpisać. VAT można także odpisać od opłaty VAT-R. Czyli tak naprawdę koszty rozpoczynanej działalności są bardzo niewielkie. Niestety potem to się zmieni.
Można kombinować w różnymi dotacjami z Urzędu Pracy czy Unijnymi. Ale z tego, co się orientuję to strasznie dużo zachodu z tym i jeśli naprawdę inwestować w jakiś sprzęt nie trzeba to raczej skoda czasu. Tym bardziej, że trzeba dokładnie określić jego cenę (a ta potrafi się zmienić, zanim fizycznie dostaniemy kasę) a potem jesteśmy skrupulatnie rozliczani.
O ile nic się nie zmieniło, to żeby dostać cokolwiek z UP, trzeba być zarejestrowanym jako bezrobotny przez co najmniej pół roku. Odpada. Z Unii są jakieś kursy, konkursy, egzaminy. W sumie niby można dostać łatwiej i większą sumę (nawet bezzwrotnie), ale też nie do końca (słyszałem różne opinie). Dociekliwi znajdą z pewnością jeszcze kilka innych miejsc, gdzie można coś uzyskać. Ja sobie odpuściłem, wolę przez ten czas zajmować się pracą. W sumie nie po to się zakłada działalność, żeby brać pieniążki tylko żeby je zarabiać. Tego się trzymam i... zobaczymy, jak to będzie.
Co mnie zastanawia. Coraz bardziej się wszystko skupia i upraszcza. Ale po jaką cholerę wciąż jest tyle dokumentów? Praktycznie na każdym papierku wpisywałem te same dane. Nie można było wprowadzić jednego nawet bardziej rozbudowanego) formularza, który składałoby się faktycznie w jednym okienku? Potem jedna osoba wprowadza to do komputera i gotowe. No ale cóż, zastępy urzędasów też muszą mieć przecież pracę.
Reasumując jeśli się rano wstanie i ma pojęcie o tej całej biurokracji, to w Lublinie można wszystko faktycznie załatwić w jeden dzień. Nawet nie mając samochodu.