Dla wielu osób są to synonimy i nie widzą specjalnie różnic. Jeśli Ty też nie widzisz, a temat Cię interesuje, to zapraszam do lektury. Nie będzie zbyt długo.
Jeśli czujesz, że coś z Tobą jest nie tak, może czujesz się inny, gorszy, a rodzice mówili do Ciebie „dzik”, to zrób sobie prosty test, bo może jesteś po prostu nadwydajny mentalnie.
Jeśli myślisz, że się przechwalam tym, że jestem lepszy od Ciebie, to się grubo mylisz. Ani się nie przechwalam, ani nie czuję się lepszy. Wprost przeciwnie.
Rosną płace minimalne. Karyny się cieszą z podwyżek, ale czy faktycznie mają na to wystarczające kwalifikacje? A może szef powinien zamknąć firmę, jeśli go na to nie stać?
Wielu moich znajomych narzeka, że ich telefony działają bardzo krótko na jednym ładowaniu baterii. U niektórych nawet krócej niż jeden dzień. A przecież w bardzo prosty sposób można ten czas wydłużyć do co najmniej kilku dni. Zaraz dowiesz się, jak.
Każdy ma swoje własne powody wybierając własną działalność gospodarczą zamiast etatu. Zazwyczaj jest to lepsza (teoretycznie) kasa. Ja swoich powodów miałem kilka. Jeśli chcesz wiedzieć jakie, to…
Z jednej strony wszyscy wiemy jak niewdzięczna jest praca kuriera, z drugiej dziwnym trafem jest to jeden z najbardziej znienawidzonych zawodów, zaraz po telemarketerach. Dlaczego tak nie lubimy kurierów?
Z pewnością każdy z Was spotkał człowieka, który ewidentnie (chociaż niekoniecznie świadomie) działał sobie na szkodę. Jakiś czas temu miałem okazję przejąć po innych grafikach dwóch klientów.
Marzy Ci się praca na swoim? Chcesz pracować w domu i móc wybierać, których zleceń się podejmiesz, a których nie? Wiedz, że stworzenie takiej sytuacji na początku nie jest bardzo łatwe, ale zdecydowanie wykonalne. Po ponad 10 latach pracy jako freelancer opowiem Ci jak nim zostać i jak reklamować swoje usługi w internecie, choć nie będzie to „The ultimate guide…”.
Pracując na własny rachunek z czasem wyrabiamy sobie pewien zestaw czynności poprawiający efektywną współpracę z klientem. Każdy z nas ma na to swój własny sposób. Ja swój szlifowałem przez lata, więc jeśli dopiero zaczynasz pracę na własny rachunek, może posłużyć Ci jako model wyjściowy, który dostosujesz do własnych potrzeb. Bo tu już nie robisz, co każe szef, tylko samemu musisz wszystko ogarnąć.
500+, 300+, 1000+, mieszkanie+, wkrótce minimalna 3000zł, potem 4000zł. Niestety większość ludzi jest zbyt głupia, żeby zauważyć dwie rzeczy: po pierwsze za to wszystko my płacimy, a po drugie, coraz bliżej nam do Wenezueli.
Czy drogie zawsze znaczy lepsze? Czy tanie rzeczy nie są warte nawet swojej ceny? Czy droga inwestycja na pewno się zwróci? Lepiej kupić coś raz na dłużej czy co chwilę wydawać mniejsze pieniądze? Tak wiele pytań. A jaka jest odpowiedź?
Mój znajomy znany jest z ogromnego roztargnienia. Mimo to organizuje wiele imprez kulturalnych, więc na jego barkach ciąży spora odpowiedzialność. Gdy przygotowania dobiegają końca (kilka dni przed imprezą) gość prawie nie śpi - biega, załatwia, znowu załatwia, sprawdza coś tysiące razy, a w końcu i tak okazuje się, że o czymś zapomniał.
Nawiązując do wpisu Lenistwo czy choroba przybliżę kilka sposobów na poradzenie sobie z problemem prokrastynacji. Bo dobrze wiem, że teraz zamiast pracować siedzisz teraz na moim blogu i sobie czytasz :)
Miałem kiedyś długą i owocną wymianę e-maili ze znajomym, głównie na tematy związane z prowadzeniem własnego biznesu. Było to bogate źródło inspiracji i mimo iż nic nie zdołało zmienić mojego optymistycznego (może nawet zbytnio) podejścia do prowadzenia firmy, to niektóre wątki dałby mi do myślenia.
Czy Wy też tak macie, że jak jest okres posuchy, to wszyscy klienci o Was zapominają, a potem nagle wszyscy na raz zarzucają zleceniami? Zupełnie jakby się zmówili? U mnie to w zasadzie norma. Nie inaczej było tym razem…
Prawie 10 lat temu uciekłem z etatu i założyłem własną firmę. Potem zacząłem się zastanawiać, skąd wziąć klientów. Kolejność trochę z dupy strony, ale być może właśnie dzięki temu miałem większą motywację, żeby sobie poradzić. Bo musiałem!
Wielu moich znajomych ma w swoich plikach totalny bałagan, żeby nie użyć gorszego słowa na „B”. Nie tylko w bezsensownym nazewnictwie, ale w samym położeniu plików, które utrudnia, a często wręcz uniemożliwia odszukanie tego właściwego. Nie mówiąc już o łatwym tworzeniu kopii zapasowych. Jeśli należysz do tych osób, to być może już zaraz zmieni się Twoje życie.
Jeśli jesteś freelancerem i pracujesz w domu, to pewnie spędzasz przy komputerze większą część dnia a może nawet i nocy. Jesteś dyspozycyjny mailowo i telefonicznie w każdej chwili. Pewnie już dawno przyzwyczaiłeś klientów do takiego stanu rzeczy, że nawet na urlopie nie masz chwili wytchnienia. Masz w ogóle urlop?
Raz na wozie, raz w nawozie, jak głosi znane przysłowie. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Przewidywane pół roku pracy przy ciekawym projekcie zakończyło się po kilku tygodniach. Dlaczego?
Chyba każdy programista fantazjuje od czasu do czasu o wielkim projekcie, który pociągnięty przez pół roku ustawi go na drugie pół. Niektórzy mają szczęście brać udział tylko w takich (znam gościa, który od lat jeździ po świecie, od kontraktu do kontraktu), inni niestety opędzają się drobnicą.
Temat cen, wynagrodzeń i pensji jest w Polsce tematem tabu. Zwłaszcza w branży kreatywnej. Czyżbyśmy cenili się aż tak nisko, że wstydzimy się do tego przyznać? Może właśnie dlatego wielu zleceniodawców uważa, że freelancerzy pracują za grosze a najlepiej za darmo (free można rozumieć jako darmowy).
Klienci bywają różni. Z jednymi współpraca przebiega szybko i bezproblemowo - są zadowoleni z każdego naszego pomysłu czy projektu, są otwarci na nasze propozycje i ufają naszemu doświadczeniu. Inni cały czas patrzą na ręce, kłócą się o każdy drobiazg i złotówkę a najlepiej sami by wszystko zrobili, tylko nie mają czasu albo Photoshopa. W zasadzie ilu klientów tyle indywidualnych podejść do zlecenia.
Często spotykam się ze stwierdzeniem, że praca na etacie jest lepsza, bo urlop, bo chorobowe, bo czasami jakieś dodatki (znajomy ma karnet na siłownię za 50zł miesięcznie i prawie sika ze szczęścia), bo praca tylko 8 godzin i fajrant. A na freelance siedzisz od rana do wieczora i dłużej, nie masz urlopów, weekendów i często zarabiasz niewiele więcej niż na etacie (bo wszystkim się wydaje, że w chwilą przejścia „na swoje” już od pierwszego dnia dolary same lecą z nieba).
Znam wiele osób, którym freelancowanie sie nie powiodło i wrócili na etat, z którego nie zamierzają już się nigdzie ruszać. Nie będę tutaj wnikał w słuszność tej decyzji, bo ona zależy od nas samych. W końcu nie wszystko jest dla każdego. Zastanawiałem się jednak, czy freelance to juz ostateczny etap, czy jest coś dalej.
Chyba wszyscy wiedzą, że praca bez umowy to wolontariat, bo klienta nic nie zobowiązuje do zapłaty za naszą pracę. Co prawda niektórzy nie mają z tym problemu nawet przy umowie i zadatku, ale na szczęście to są znikome wyjątki. Sam jakiś czas temu miałem taki „incydent”, ale dosyć szybko gość odkrył swoje karty, więc przynajmniej został mi zadatek, który w dużej mierze pokrył włożony wysiłek.
Jakiś czas temu, gdy jeszcze ogłaszałem się w różnych serwisach branżowych, otrzymałem wiadomość, żebym się skontaktował telefonicznie z pewną panią. Pełen dobrych przeczuć i nadziei na kolejne zlecenie zadzwoniłem.
Jednym z moich powodów przejścia „na swoje” była chęć pozbycia się takiego tworu jakim jest szef. Większość etatowców dokładnie wie, co mam na myśli.
Swego czasu mailowałem ze znajomym o dymających klientach i poruszyliśmy przy okazji sprawę pozytywnego i negatywnego podejścia do prowadzenia biznesu. Reprezentowaliśmy dwa przeciwne obozy wynikające głównie z różnych doświadczeń życiowych.
Freelancerka nie jest dla każdego. W przeciwnym razie nie byłoby chętnych do pracy na etacie i pracodawcy byliby w ciemnej dupie. Ale ta, jak każdy inny sposób zarobkowania, posiada swoje wady i zalety. I tylko od nas samych zależy, których znajdziemy więcej.
Wszyscy lubimy duże projekty dla dużych klientów za dużą kasę. Dają one pewność dłuższej, stabilnej pracy i zazwyczaj jest co włożyć do portfolio. Graficy często gardzą „banerkami za 100zł” a koderzy małymi stronkami biorąc na warsztat tylko duże aplikacje, najchętniej bankowe. Czy mają rację?
Zasada jest prosta: uczymy się, wybieramy specjalizację i stajemy ekspertem w swojej dziedzinie. Wiadomo, że im jesteśmy w czymś lepsi, tym cenniejsza jest nasza umiejętność i (teoretycznie) możemy zarabiać więcej.
Jeśli pracujesz na własny rachunek, to na pewno każdego dnia staczasz wewnętrzną walkę z samym sobą. Z jednej strony wiesz, że musisz pracować (zlecenia same się nie zrobią, chyba że masz od tego pracowników), z drugiej strony tak wiele rzeczy walczy o Twoją uwagę. Nawet jeśli należysz do tej wąskiej grupy nie mającej problemów z prokrastynacją, na pewno zdarzają Ci się chwile o zmniejszonej produktywności. Jak to ogarnąć?
Jakiś czas temu naszło mnie na rozmyślania na tematy egzystencjalne i zauważyłem pewną ciekawostkę (możliwe, że Ty również). Mianowicie zdecydowana większość ludzi prezentuje dwie charakterystyczne postawy: totalny brak wiary w siebie oraz postawę roszczeniową „mi się należy”. Wielu z nich łączy je obie. Dzisiaj będzie grubo.
W życiu każdego potencjalnego blogera pojawia się ta magiczna chwila, kiedy trzeba w końcu zacząć pisać. Wielu młodym grafomanom wydaje się, że wystarczy założyć konto w jakimś serwisie blogowym i zamienić pierwszy wpis „Witaj świecie” na bardziej spersonalizowane „To pierwszy wpis w moim blogasku”. Czy jednak to wystarczy?
Moje wykształcenie nie bardzo ma związek z tym, czym się zajmuję zawodowo. Nie kończyłem żadnych szkół plastycznych, nie umiem nawet za bardzo rysować. W zasadzie to jestem inżynierem po Politechnice. Czy w takim razie powinienem zajmować się grafiką? Niektórzy twierdzą, że nie.
Masz już dosyć etatu i myślisz o założeniu własnej działalności? Chcesz mieć nienormowany czas pracy, klikać na komputerze w domu i raz w tygodniu wydawać zarobioną kasę w Las Vegas? Skonfrontuj oczekiwania z rzeczywistością i dowiedz się, jak to u mnie było na początku.
Dawno dawno temu (ale jeszcze w naszej galaktyce), zapragnąłem być freelancerem, chociaż jeszcze nawet nie znałem tego słowa i nie wiem, czy w ogóle w Polsce ktoś je znał. Wolnym zawodem zajmowali się głównie pisarze i dziennikarze. Wierzyłem wtedy, że będzie to praca lekka i fascynująca a złotóweczki będą się lały strumieniami.
Wszyscy lubimy oglądać, słuchać i czytać o cudzych wpadkach, błędach i pomyłkach. Podobno to jakaś forma dowartościowania się. Dlatego specjalnie dla Was opowiem o moim wyjeździe do Irlandii „za chlebem” i co z tego wynikło. Uwaga, będzie śmiesznie!
Z natury jesteśmy tchórzami. Nie wiem, czy wszyscy ludzie na świecie, ale większość Polaków na pewno. Boimy się wyróżnić, boimy się postawić na swoim, boimy się stawiać warunki, zwłaszcza finansowe. A potem ledwo wiążemy koniec z końcem. Dlaczego tak jest?
Czy miewasz czasami ochotę rzucenia wszystkiego w cholerę i wyjechania w Bieszczady? Czy rutyna tak Cię zdominowała, że od wielu miesięcy nic nowego nie wymyśliłeś? A może bywa tak, że włączasz rano komputer i zamiast pracować, pół dnia bezmyślnie klikasz w fejsa? Chyba potrzebujesz odmiany!
Kontynuujemy tematykę wpisów gościnnych. Tym razem Mateusz podzieli się swoimi ulubionymi programami, które zwiększają jego efektywność pracy. Część z nich już opisywałem, innych osobiście nie darzę takim samym uczuciem, jeszcze innych nie znałem. Wy wybierzecie sobie z tego, co najlepsze :)
Przez ostatnie klika lat zmieniło się w naszym codziennym życiu więcej, niż nam się wydaje. Chociaż powtarzamy, że świat się nie zmienia, a swego rodzaju filtr każe nam patrzeć na swoje wspomnienia tak, jakby szczegóły naszej codzienności były zupełnie inne, niż w rzeczywistości miało to miejsce.
Podstawową trudnością w branży usługowej, bez względu na to czy jesteś freelancerem, czy właścicielem firmy, jest wycena własnej pracy. Niestety, to nie jest sprzedaż detaliczna, kiedy cenę jednostkową produktu mnożysz przez ilość sztuk i gotowe.
Nie ufam komputerom. To dosyć odważne stwierdzenie w przypadku kogoś, kto się nimi zajmuje od ponad 20 lat i dziennie spędza przy nich kilkanaście godzin. Ale mimo to, a może właśnie dlatego, nie ufam. Dlaczego?
Może Was zaskoczę, ale wcale nie chodzi o firmę Adobe i inne, które tworzą dla nas te wspaniałe programy graficzne. Nie chodzi też o tych, który robią świetne dodatki automatyzujące i przyspieszające pracę. Opowiem za to, jak znajomość PHP pomogła mi podczas przygotowywania tablic pamiątkowych.
Niedawno pisałem o cechach, które posiadają ludzie bogaci. Nie jest chyba tajemnicą, że należą oni do dużo szerszej grupy ludzi silnych psychicznie. Dlatego tym razem przedstawię 25 cech, które są niezbędne w Twojej dalszej drodze ku bogactwu.
Jeśli nie lubicie długich storytellingów, to po prostu wpiszcie w komentarzu tl;dr. Pozostałych zapraszam do zapoznania się z historią dziecka szczęścia. Ostrzegam, będzie długo, więc przygotujcie sobie jakiś popcorn i kawę, żeby nie zasnąć.
Złodzieje, krętacze, bogato urodzeni, kolesie z partii... Na pewno słyszałeś takie określenia ludzi bogatych, mówione najczęściej z zawiścią. Bo przecież uczciwą pracą nie można dojść do takich pieniędzy, prawda? Czy bogacze ulepieni są z innej gliny?
Zdarza się Wam dostać od przedstawicieli różnych firm propozycje napisania artykułu, które „mogą zainteresować” Waszych czytelników? A jak często wraz z tym przychodzi propozycja honorarium? Jeśli zawsze to macie szczęście już naprawdę solidną markę. Jeśli nie, to czytajcie dalej.
Trick pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Jeśli używasz Adobe Illustratora, to z pewnością znasz wiele ciekawych sztuczek przyspieszających codzienną pracę. Ale czy na pewno znasz je wszystkie? Sprawdź!
Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że praca pochłonęła Cię tak mocno, że całkiem oderwałeś się od rzeczywistości i dopiero pełny pęcherz przypomniał o czymś tak trywialnym jak fizjologia? Albo wszedłeś na chwilę na Facebooka i nagle minęła godzina? Jeśli tak, to zapraszam dalej...
Ręka pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Bywają okresy, kiedy nie ma czasu w dupę się podrapać a kasa płynie wartkim strumieniem. Innym razem drapiemy się cały dzień szukając zleceń. Jeśli mamy oszczędności, możemy wtedy wyjechać na urlop. Jeśli nie, pozostaje nam warowanie przy komputerze.
Dobry dowcip, prawda? Freelancer, podobnie jak przedsiębiorca (którym zresztą jest w pewnym sensie), jest w pracy cały czas. Jeśli nie ciałem, to przynajmniej duszą.
Freelancer na pełen etat raczej nie ma żadnych innych dochodów poza wynagrodzeniem ze zleceń (wpływy z blogowania to raczej dodatkowy, okazjonalny bonus niż norma). Jeśli więc przez jakiś czas nie mamy nowych zleceń, pojawia się panika.
Blogery pobrane z banku zdjęć Fotolia
Tak sobie czasami patrzę na blogerów, którym się udało i trochę im zazdroszczę. No bo któż by nie chciał leżeć całymi dniami do góry dupą, od czasu do czasu coś skrobnąć i czesać za to niezłą kasę?
Tableciarz pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Grafikowanie to fajna fucha. Robisz to co lubisz i jeszcze kasę dostajesz. Czasami dla fanu zrobisz coś fajnego dla rodziny lub znajomych i zaraz mają Cię za wielkiego miszcza bo sami ledwo kółko od linijki umieją narysować.
Zdjęcie na baner pochodzi z serwisu Fotolia.pl
W życiu niemal każdego freelancera pojawiają się takie sytuacje, że ochotę wziąć każde zlecenie za każde pieniądze. W sumie trudno się dziwić, bo często sytuacja do tego po prostu zmusza. Ale zanim zgodzimy się na wszystko, warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić, czy na pewno warto.
O ZUSie już kiedyś pisałem tutaj. Mój stosunek do tej instytucji nie zmienił się, co najwyżej pogłębił. Tak sobie trochę pomarudzę, bo jakieś przeziębienie mnie bierze albo inna jesienne depresja...
Kasa pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Co jakiś czas spotykam się z tym (niewdzięcznym?) tematem albo na blogach albo na forach dyskusyjnych. Jest on tyleż ciekawy co wstydliwy. Może to wynik naszej mentalności, wychowania, nie wiem. W każdym razie ludzie często boją się/wstydzą/krępują prosić o zaliczkę.
- Ile kosztuje strona internetowa?
- Tyle co samochód.
- Jaki samochód?
- Jaka strona?
Pewnie nie ja pierwszy i nie ostatni ucieszyłem się z możliwości założenia własnej działalności. Brak marudnego szefa, szersze możliwości zarobków, niezależność finansowa. Żyć nie umierać! Z czasem moja radość ustąpiła nieco miejsca zniechęceniu. Nie żebym się załamał (do tego mi jeszcze daleko), ale pojawiło się coś w rodzaju irytacji. Oczywiście za sprawą ZUSu.
Zdjęcie na baner pochodzi z serwisu Fotolia.pl
Kto chce - szuka sposobu, kto nie chce - szuka wymówki
Kilka lat temu w rozmowie z pewnym mądrym człowiekiem (właścicielem dużej firmy zresztą) stwierdziłem, że nigdy nie będę miał własnej firmy, bo nie będę w stanie się utrzymać. Nie mam szczęścia do klientów, zleceń. Zawsze będę pracował na kogoś. Odpowiedzią tego człowieka było "bzdura". I dziś wiem, że to była bardzo mądra odpowiedź.
Kryzys wbrew pozorom nie bardzo wygląda kryzysowo. Coraz więcej osób bowiem decyduje się na założenie własnej działalności gospodarczej. Na wielu forach i grupach dyskusyjnych, zwłaszcza na GoldenLine często powtarzają się wątki: jak założyć, co zrobić, gdzie iść itd. Od jakiegoś czasu można wszystko załatwić w jednym okienku.
Silnik pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Często słyszy się, zwłaszcza w branżach projektowych (niekoniecznie poligraficznej) o psuciu rynku. Że ten czy inny zrobił coś poniżej kosztów, czym odebrał nam potencjalnego klienta.