InDesign nie jest (niestety) najlepszym programem do składu. Popularność zyskał w zasadzie tylko poprzez bycie częścią pakietu Adobe. Ale jego niewątpliwą zaletą jest szybki odczyt i zapis plików, np. w porównaniu z Illustratorem, czy Corelem (chociaż te akurat służą trochę do czego innego). Pliki jednak cały czas puchną, bez względu na to czy dodajemy obiekty czy usuwamy. Przybywa stylów, próbek kolorów, podglądów grafik i wiele innych danych, które z czasem przestają być potrzebne. Po co więc mają zajmować miejsce w pliku?
Podczas mojej kilkunastoletniej pracy w branży graficznej, dostawałem logo chyba we wszystkich możliwych formatach: JPG (pobrany ze strony internetowej), animowany GIF, autoCADowy DWG, microsoftowe XLS, PPS czy DOC i wiele innych. Stricte wektorowych formatów była może połowa.
O ile zaprojektowanie publikacji nie jest specjalnie trudne - jest to raczej kwestia poczucia estetyki i gustu (często klienta a nie grafika), o tyle przygotowanie tego do druku to sprawa czysto techniczna i dla wielu (zwłaszcza początkujących) nie do przeskoczenia. Sam poznawałem to przez kilka lat, niejednokrotnie na własnej skórze i kieszeni odczuwając własne błędy.
O cieniach pisałem już przy okazji naświetlania i błędów, jakie popełniamy w Corelu. Tym razem dorzucę garść informacji, które z różnych powodów tam się nie znalazły. Mam nadzieję, że uratuje to Wasze tyłki i kieszenie, ja już swoje zapłaciłem :)
Zwolennicy i przeciwnicy Corela są zgodni przynajmniej w jednej, niezwykle istotnej sprawie. Oczywiście chodzi o przygotowanie plików do druku, zwanych naświetlaniem czy kręceniem PostScriptów. Czy to faktycznie aż takie poważne i niebezpieczne? Tekst będzie raczej długi, więc jeśli temat Cię interesuje, przygotuj się na dłuższe czytanie.
Tym razem tekst jest raczej dla początkujących, więc do nich kieruję pierwsze pytanie: Czy zdarzyło Wam się, że misternie przygotowany projekt, z ładnymi przejściami, efektami i w ogóle "super hiper" został odrzucony przez drukarnię bądź agencję, która miała przygotować go do druku? A Wy przy okazji dosyć ostro potraktowani? Jeśli nie, to dalsza część tekstu Was nie zainteresuje. W przeciwnym razie zapraszam...
Czy zdarza Ci się czasami, że niezbyt wielki plik Corela otwiera się czasami minutę lub dłużej, a podczas pracy wyskakują niekiedy dziwne błędy? Pół biedy jeśli to tylko błąd, gorzej gdy kończy się wyłączeniem programu.
Mi się to przytrafia od czasu do czasu. Znalazłem jednak rozwiązanie, które może Ci się przydać. Jeśli więc wiesz, jak sobie poradzić z tą niedogodnością, nie musisz czytać dalej.