Przyzwyczailiśmy się, że w naszej branży zaniżaniem cen najczęściej „rynek psują” młodzi freelancerzy, najczęściej studenci lub licealiści żyjący jeszcze na garnuszku rodziców. Sam się jednak przekonałem, że duże agencje też potrafią nieźle namieszać.
Jeśli nie lubicie długich storytellingów, to po prostu wpiszcie w komentarzu tl;dr. Pozostałych zapraszam do zapoznania się z historią dziecka szczęścia. Ostrzegam, będzie długo, więc przygotujcie sobie jakiś popcorn i kawę, żeby nie zasnąć.