Każdy ma swoje własne powody wybierając własną działalność gospodarczą zamiast etatu. Zazwyczaj jest to lepsza (teoretycznie) kasa. Ja swoich powodów miałem kilka. Jeśli chcesz wiedzieć jakie, to…
7 maja 2020 roku w Warszawie odbył się drugi protest przedsiębiorców. Wbrew temu, co sądzą niektórzy, nie chodziło tylko wymuszenie obiecanej tarczy antykryzysowej, tylko o całokształt wieloletnich działań rządu mający na celu zniszczyć zaradność Polaków.
Niedawno znajomy stwierdził, że jestem bogatym człowiekiem. Zaskoczył mnie tym, bo nigdy nie uważałem się za bogatego, co najwyżej średnio zamożnego. Wkrótce jednak wszystko mi wytłumaczył i musiałem przyznać mu rację.
Chociaż Content Marketing od wielu lat jest podstawowym działaniem budującym markę i zwiększającym sprzedaż, dla wielu osób wciąż stanowi tajemnicę, budzi niepokój i rodzi wiele pytań. Część winy ponosi zapewne obco brzmiąca nazwa, która pojawiła się stosunkowo niedawno. Jak też do niedawna nie zdawałem sobie sprawy, że wiele moich działań jest właśnie Content Marketingiem.
Celem większości z nas jest odniesienie w życiu sukcesu. Zazwyczaj jest to finansowy, ale może być też osobisty czy społeczny. Dla każdego sukces oznacza coś innego. Jeden chce mieć pełniutkie konto w banku, inny zwiedzić cały świat, ktoś jeszcze pławić się w blasku sławy, w końcu ktoś założyć szczęśliwą rodzinę.
Algorytm Google, zwany pieszczotliwie googlebot jest zaprojektowany tak, aby możliwie najlepiej „zrozumieć” zawartość danej strony. Generalnie googlebot szuka stron, które mają w założeniu przejawiać trzy podstawowe cechy: autorytet, wiedza i wiarygodność, a ich posiadanie przekłada się na pozycje w rankingu wyszukiwarki. Niezastąpionym narzędziem ułatwiającym ten proces są znaczniki Schema.org.
Z pewnością każdy z Was spotkał człowieka, który ewidentnie (chociaż niekoniecznie świadomie) działał sobie na szkodę. Jakiś czas temu miałem okazję przejąć po innych grafikach dwóch klientów.
Marzy Ci się praca na swoim? Chcesz pracować w domu i móc wybierać, których zleceń się podejmiesz, a których nie? Wiedz, że stworzenie takiej sytuacji na początku nie jest bardzo łatwe, ale zdecydowanie wykonalne. Po ponad 10 latach pracy jako freelancer opowiem Ci jak nim zostać i jak reklamować swoje usługi w internecie, choć nie będzie to „The ultimate guide…”.
Pracując na własny rachunek z czasem wyrabiamy sobie pewien zestaw czynności poprawiający efektywną współpracę z klientem. Każdy z nas ma na to swój własny sposób. Ja swój szlifowałem przez lata, więc jeśli dopiero zaczynasz pracę na własny rachunek, może posłużyć Ci jako model wyjściowy, który dostosujesz do własnych potrzeb. Bo tu już nie robisz, co każe szef, tylko samemu musisz wszystko ogarnąć.
500+, 300+, 1000+, mieszkanie+, wkrótce minimalna 3000zł, potem 4000zł. Niestety większość ludzi jest zbyt głupia, żeby zauważyć dwie rzeczy: po pierwsze za to wszystko my płacimy, a po drugie, coraz bliżej nam do Wenezueli.
Teraz jest trochę lepiej, ale kiedyś, gdy przyznawałem się, że jestem freelancerem, wiele osób mi współczuło albo przynajmniej z politowaniem kiwało głową. Kilka razy słyszałem nawet rady, żebym wziął się do uczciwej roboty.
Czy drogie zawsze znaczy lepsze? Czy tanie rzeczy nie są warte nawet swojej ceny? Czy droga inwestycja na pewno się zwróci? Lepiej kupić coś raz na dłużej czy co chwilę wydawać mniejsze pieniądze? Tak wiele pytań. A jaka jest odpowiedź?
Mój znajomy znany jest z ogromnego roztargnienia. Mimo to organizuje wiele imprez kulturalnych, więc na jego barkach ciąży spora odpowiedzialność. Gdy przygotowania dobiegają końca (kilka dni przed imprezą) gość prawie nie śpi - biega, załatwia, znowu załatwia, sprawdza coś tysiące razy, a w końcu i tak okazuje się, że o czymś zapomniał.
Od dziecka uczymy się bardzo prosto segregować ludzkie predyspozycje zawodowe: są umysły ścisłe i humaniści. Kiedy trzeba postawić stronę internetową albo naprawić samochód, stawiamy na tych pierwszych. Kiedy nie potrafimy przygotować przemowy na ważne wydarzenie albo sklecić kilku słów do lokalnej gazety, szukamy kontaktu do tych drugich. Wszystko, co poukładane i technologiczne przynależy stereotypowo do umysłów ścisłych. To, co artystyczne i intuicyjne z kolei – do humanistów.
Zbieracie referencje, czy uważacie to za stratę czasu? Wasi klienci zwracają na to uwagę, czy interesuje ich raczej portfolio a przede wszystkim cena? Podobno im więcej pozytywnych opinii tym firma bardziej wiarygodna. Ale czy naprawdę?
O złych klientach wylano już masę żółci i naklepano wiele kilobajtów postów na Facebooku i w innych miejscach. Tym razem, dla odmiany, chcę napisać o nich kilka dobrych słów. Jeśli uważasz, że nie ma dobrych klientów, koniecznie przeczytaj ten wpis, być może zmienisz zdanie.
Często robisz sobie przerwę od pracy, żeby przejrzeć ulubione serwisy społecznościowe (i nagle orientujesz się, że minęło kilka godzin)? A może robisz tysiące mało ważnych rzeczy zamiast tej jednej istotnej? Albo siedzisz do późna przy komputerze bezsensownie klikając zamiast iść spać? Jeśli tak, to... koniecznie przeczytaj :)
Miałem kiedyś długą i owocną wymianę e-maili ze znajomym, głównie na tematy związane z prowadzeniem własnego biznesu. Było to bogate źródło inspiracji i mimo iż nic nie zdołało zmienić mojego optymistycznego (może nawet zbytnio) podejścia do prowadzenia firmy, to niektóre wątki dałby mi do myślenia.
Czy Wy też tak macie, że jak jest okres posuchy, to wszyscy klienci o Was zapominają, a potem nagle wszyscy na raz zarzucają zleceniami? Zupełnie jakby się zmówili? U mnie to w zasadzie norma. Nie inaczej było tym razem…
Zdarza się, że nie zawsze mamy możliwość pracowania bezpośrednio dla klienta końcowego. Czasami są takie sytuacje (np. brak zleceń, czy założenia samej specjalizacji), że stajemy się podwykonawcami. Czasami opłaca się to finansowo, bo są projekty, których samodzielnie nigdy byśmy nie wyhaczyli.
Zdarzyło mi się jakiś czas temu, nawet kilkukrotnie, że dostałem e-maila z prośbą o przesłanie CV i LM. Zaskoczyło mnie to zupełnie, bo przecież od kilku lat nie aplikowałem na żadne stanowisko! W końcu mając własną firmę jestem w pewnym sensie przedsiębiorcą i to raczej ja powinienem je dostawać. W sumie czasami dostaję, ale to już inna sprawa :)
Jak już pewnie wiecie, jeśli tylko mogę, to staram się wszystko robić sam. Przynajmniej w temacie projektowania. Lubię mieć nad tym kontrolę, a doświadczenie (jeszcze z czasów pacy w agencji) nauczyło mnie, że „jeśli ma być dobrze zrobione, to zrób to sam”. Zwłaszcza gdy jest się odpowiedzialnym za efekt końcowy, a podwykonawca potrafi tak zamieszać, że do końca świata błędu nie znajdziesz.
Prawie 10 lat temu uciekłem z etatu i założyłem własną firmę. Potem zacząłem się zastanawiać, skąd wziąć klientów. Kolejność trochę z dupy strony, ale być może właśnie dzięki temu miałem większą motywację, żeby sobie poradzić. Bo musiałem!
Jeśli jesteś freelancerem, z pewnością miałeś w swojej karierze wiele problemów, nie tylko z klientami, ale także tzw. „złośliwością rzeczy martwych”. Możliwe, że uczyłeś się na błędach innych, co pozwoliło Ci uniknąć pewnych sytuacji. A może wyznajesz znaną zasadę: „Polak mądry po szkodzie”? Bo tylko nie nawiązującą do fraszki Jana Kochanowskiego, mówiącą, że Polak „przed szkodą i po szkodzie głupi”. Niektórych rzeczy jednak lepiej dowiedzieć się z cudzego doświadczenia niż własnego :)
Raz na wozie, raz w nawozie, jak głosi znane przysłowie. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Przewidywane pół roku pracy przy ciekawym projekcie zakończyło się po kilku tygodniach. Dlaczego?
Chyba każdy programista fantazjuje od czasu do czasu o wielkim projekcie, który pociągnięty przez pół roku ustawi go na drugie pół. Niektórzy mają szczęście brać udział tylko w takich (znam gościa, który od lat jeździ po świecie, od kontraktu do kontraktu), inni niestety opędzają się drobnicą.
Temat cen, wynagrodzeń i pensji jest w Polsce tematem tabu. Zwłaszcza w branży kreatywnej. Czyżbyśmy cenili się aż tak nisko, że wstydzimy się do tego przyznać? Może właśnie dlatego wielu zleceniodawców uważa, że freelancerzy pracują za grosze a najlepiej za darmo (free można rozumieć jako darmowy).
Instagram początkowo miał być serwisem do łatwego i szybkiego dzielenia się zdjęciami robionymi komórką (stąd brak do tej pory w pełni funkcjonalnej aplikacji przeglądarkowej, ale można to obejść). Tymczasem stał się potężnym narzędziem do promocji marki. Warto spojrzeć na serwis właśnie pod tym kątem zamiast wrzucać setne zdjęcie z dziubkiem.
Klienci bywają różni. Z jednymi współpraca przebiega szybko i bezproblemowo - są zadowoleni z każdego naszego pomysłu czy projektu, są otwarci na nasze propozycje i ufają naszemu doświadczeniu. Inni cały czas patrzą na ręce, kłócą się o każdy drobiazg i złotówkę a najlepiej sami by wszystko zrobili, tylko nie mają czasu albo Photoshopa. W zasadzie ilu klientów tyle indywidualnych podejść do zlecenia.
Często spotykam się ze stwierdzeniem, że praca na etacie jest lepsza, bo urlop, bo chorobowe, bo czasami jakieś dodatki (znajomy ma karnet na siłownię za 50zł miesięcznie i prawie sika ze szczęścia), bo praca tylko 8 godzin i fajrant. A na freelance siedzisz od rana do wieczora i dłużej, nie masz urlopów, weekendów i często zarabiasz niewiele więcej niż na etacie (bo wszystkim się wydaje, że w chwilą przejścia „na swoje” już od pierwszego dnia dolary same lecą z nieba).
Znam wiele osób, którym freelancowanie sie nie powiodło i wrócili na etat, z którego nie zamierzają już się nigdzie ruszać. Nie będę tutaj wnikał w słuszność tej decyzji, bo ona zależy od nas samych. W końcu nie wszystko jest dla każdego. Zastanawiałem się jednak, czy freelance to juz ostateczny etap, czy jest coś dalej.
Jakiś czas temu, gdy jeszcze ogłaszałem się w różnych serwisach branżowych, otrzymałem wiadomość, żebym się skontaktował telefonicznie z pewną panią. Pełen dobrych przeczuć i nadziei na kolejne zlecenie zadzwoniłem.
Podobno jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Trudno się z tym nie zgodzić, wszak im bardziej zgłębiamy dany temat, tym jesteśmy w nim lepsi aż do poziomu eksperta. Dla odmiany możemy tylko bardzo pobieżnie liznąć wiele dziedzin i w niczym nie być naprawdę dobrym. Czy jednak za wszelką cenę warto się specjalizować?
Jednym z moich powodów przejścia „na swoje” była chęć pozbycia się takiego tworu jakim jest szef. Większość etatowców dokładnie wie, co mam na myśli.
Swego czasu mailowałem ze znajomym o dymających klientach i poruszyliśmy przy okazji sprawę pozytywnego i negatywnego podejścia do prowadzenia biznesu. Reprezentowaliśmy dwa przeciwne obozy wynikające głównie z różnych doświadczeń życiowych.
Niektóre zlecenia są tak zajebiste, że aż przyjemnie je realizować. Inne już na etapie samego zapytania ofertowego zwiastują problemy. Po kilku latach doświadczenia w branży wyczuwamy je na kilometr, co nie znaczy, że zawsze słuchamy intuicji.
Każdego roku zdarza nam się dużo lepszych i gorszych rzeczy. W moim przypadku 2017 przeszedł samego siebie przynosząc mi tak wiele pozytywnych zmian, jakich nie zaznałem przez ostatnie 10 lat. Czas na podsumowanie ubiegłego roku.
Freelancerka nie jest dla każdego. W przeciwnym razie nie byłoby chętnych do pracy na etacie i pracodawcy byliby w ciemnej dupie. Ale ta, jak każdy inny sposób zarobkowania, posiada swoje wady i zalety. I tylko od nas samych zależy, których znajdziemy więcej.
Wszyscy lubimy duże projekty dla dużych klientów za dużą kasę. Dają one pewność dłuższej, stabilnej pracy i zazwyczaj jest co włożyć do portfolio. Graficy często gardzą „banerkami za 100zł” a koderzy małymi stronkami biorąc na warsztat tylko duże aplikacje, najchętniej bankowe. Czy mają rację?
Zasada jest prosta: uczymy się, wybieramy specjalizację i stajemy ekspertem w swojej dziedzinie. Wiadomo, że im jesteśmy w czymś lepsi, tym cenniejsza jest nasza umiejętność i (teoretycznie) możemy zarabiać więcej.
Chociaż „coraz lepsza zmiana” z pasją rzuca kłody pod nogi małym i mikroprzedsiębiorstwom, te jednak usiłują jakoś trwać. Czasami sam się zastanawiam, na co mi było to wszystko i coraz trudniej jest mi znaleźć zadowalającą odpowiedź. Trzeba cały czas obniżać koszty. A jednym ze sposobów jest outsourcing.
Do salonu samochodowego przychodzi klient i mówi, że auto, które kupił trzy lata temu, jednak nie spełnia jego oczekiwań i życzy sobie zmian, a najlepiej wymiany auta na nowe. Brzmi kuriozalnie? No to czytaj dalej...
Jak wiecie, napisałem autorski CMS, który jest w pewnym sensie frameworkiem, ponieważ poza panelem administracyjnym, dostarcza szkieletu i narzędzi do budowy stron i aplikacji internetowych. Zdradzę więc co i jak zrobiłem. Może komuś się przyda podczas tworzenia własnego. A przynajmniej podbuduje swoje ego śmiejąc się z gościa, który cierpi na „nadmiar wolnego czasu” :)
Prowadziłem kiedyś na Facebooku dyskusję o ludziach wykonujących bardzo niewdzięczne zawody, np. .html]telemarketing. Mój rozmówca twierdził, że to nie jest ich wybór, po prostu życie ich do tego zmusiło. Tym samym powoli poruszył temat błędnego przekonania wielu ludzi, że sami mamy niewielki wpływ na nasze życie.
Coraz mocniej zakorzenione byty w internecie, które odznaczają się nieprawdopodobnie dużą nieprzewidywalnością i brakiem kontroli, a ich twórcom mogą nieść zarówno fortunę, jak i kompletną porażkę – tu nie ma miejsca na półśrodki. O czym piszę? Naturalnie o viralach. Zastanowimy się czym są i dlaczego tak trudno je tworzyć. Na tapetę weźmiemy również kilka przykładów marketingu wirusowego z naszego podwórka. Zapraszam.
Zdarza Ci się znaleźć czasami w sytuacji, kiedy nie wiesz, czy idziesz w dobrym kierunku ze swoim projektem, albo który projekt logo wybrać? Pierwszą myślą, jaka wtedy przychodzi do głowy, to zapytać kogoś o zdanie lub najlepiej przeprowadzić ankietę. Dlaczego jest to zły pomysł?
Jeśli pracujesz na własny rachunek, to na pewno każdego dnia staczasz wewnętrzną walkę z samym sobą. Z jednej strony wiesz, że musisz pracować (zlecenia same się nie zrobią, chyba że masz od tego pracowników), z drugiej strony tak wiele rzeczy walczy o Twoją uwagę. Nawet jeśli należysz do tej wąskiej grupy nie mającej problemów z prokrastynacją, na pewno zdarzają Ci się chwile o zmniejszonej produktywności. Jak to ogarnąć?
Czy robiłeś już Landing Page dla swojego produktu lub usługi? Czy był skuteczny i przyprowadził Ci nowych klientów? A może przeszedł bez echa? Dowiedz się, jakie błędy popełniłeś i co zrobić, żeby następny był bardziej efektywny.
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego jedni mają wszystko, co sobie wymarzą a inni ledwo wiążą koniec z końcem? Dlaczego jedni z sukcesem realizują swoje plany a inni... tych planów w ogóle nie mają a potem płaczą, że nic im w życiu nie wychodzi? Myślisz, że to kwestia szczęścia i pecha? Jeśli tak, to się grubo mylisz.
Wyważanie otwartych drzwi, wymyślanie koła - nazywają to różnie. Sprowadza się to jednak do jednego: zrobienie czegoś, co już przecież istnieje. Strata czasu? Bynajmniej! To jedna z lepszych rzeczy, które możesz zrobić, jeśli chcesz się rozwijać.
Jakiś czas temu naszło mnie na rozmyślania na tematy egzystencjalne i zauważyłem pewną ciekawostkę (możliwe, że Ty również). Mianowicie zdecydowana większość ludzi prezentuje dwie charakterystyczne postawy: totalny brak wiary w siebie oraz postawę roszczeniową „mi się należy”. Wielu z nich łączy je obie. Dzisiaj będzie grubo.
Dawno, dawno temu, kiedy konkurencja nie była zbyt duża, wystarczyło mieć dobry produkt a informacja o nim trafiała (głównie pocztą pantoflową) do zainteresowanych odbiorców. Ja sam pamiętam jeszcze czasy, kiedy nie było reklam w TV. Inna sprawa, że produktów też za bardzo nie było...
Masz już dosyć etatu i myślisz o założeniu własnej działalności? Chcesz mieć nienormowany czas pracy, klikać na komputerze w domu i raz w tygodniu wydawać zarobioną kasę w Las Vegas? Skonfrontuj oczekiwania z rzeczywistością i dowiedz się, jak to u mnie było na początku.
Dawno dawno temu (ale jeszcze w naszej galaktyce), zapragnąłem być freelancerem, chociaż jeszcze nawet nie znałem tego słowa i nie wiem, czy w ogóle w Polsce ktoś je znał. Wolnym zawodem zajmowali się głównie pisarze i dziennikarze. Wierzyłem wtedy, że będzie to praca lekka i fascynująca a złotóweczki będą się lały strumieniami.
Z natury jesteśmy tchórzami. Nie wiem, czy wszyscy ludzie na świecie, ale większość Polaków na pewno. Boimy się wyróżnić, boimy się postawić na swoim, boimy się stawiać warunki, zwłaszcza finansowe. A potem ledwo wiążemy koniec z końcem. Dlaczego tak jest?
Jeśli prowadzisz swój biznes i zastanawiasz się czy stworzenie strony internetowej jest dobrym rozwiązaniem to ten artykuł jest dla Ciebie. Dowiesz się z niego, jakie są podstawowe funkcje strony WWW oraz jakie możliwości i zalety ma jej posiadanie.
Kontynuujemy tematykę wpisów gościnnych. Tym razem Mateusz podzieli się swoimi ulubionymi programami, które zwiększają jego efektywność pracy. Część z nich już opisywałem, innych osobiście nie darzę takim samym uczuciem, jeszcze innych nie znałem. Wy wybierzecie sobie z tego, co najlepsze :)
W poprzednim wpisie nadgryzłem nieco zagadnienie prowadzenia własnej firmy, a konkretnie różnice między Polską a Irlandią. Dziś przyjrzyjmy się kilku szczegółom, które sprawiają, że własny biznes na Wyspach prowadzi się o wiele prościej niż nad Wisłą.
Czy dobra zmiana nie jest dla Ciebie zbyt dobra a zamiast zwiększenia kwoty wolnej od podatku dostałeś zwiększenie ZUSu? Masz dosyć dofinansowania Polaków pierwszego sortu swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi? Rozważ przeniesienie swojej firmy na przykład do Irlandii. Piotr opisze Wam, jak to zrobić.
Podstawową trudnością w branży usługowej, bez względu na to czy jesteś freelancerem, czy właścicielem firmy, jest wycena własnej pracy. Niestety, to nie jest sprzedaż detaliczna, kiedy cenę jednostkową produktu mnożysz przez ilość sztuk i gotowe.
Jeśli nie lubicie długich storytellingów, to po prostu wpiszcie w komentarzu tl;dr. Pozostałych zapraszam do zapoznania się z historią dziecka szczęścia. Ostrzegam, będzie długo, więc przygotujcie sobie jakiś popcorn i kawę, żeby nie zasnąć.
Blogowanie już od dawna nie jest domeną dorastających panienek opisujących swoje sercowe rozterki czy innych dziwolągów ekshibicjonistycznie dzielących się każdą chwilą dnia codziennego. Blogi mają coraz wyższy poziom a wiele z nich może spokojnie konkurować z serwisami eksperckimi.
Pytania pochodzą z banku zdjęć Fotolia
Wyobraź sobie, że przychodzi do Ciebie klient ze zleceniem wykonania logo, folderu albo strony internetowej (czy jakiegokolwiek innego projektu wymagającego kreatywności). Co robisz? Czy po otrzymaniu podstawowych informacji raźno zabierasz się do pracy? Czy może wolisz najpierw doprecyzować szczegóły?
Z pewnością zdarza Ci się przechodzić okresy obniżonej sprawności umysłowej czy wręcz wypalenia. Może nie takiego totalnego, ale wystarczającego, żeby gapić się godzinę w ekran i nie postawić nawet jednej kreski. Zwłaszcza latem. Klienci potrzebują projektów na wczoraj, pełnej kreatywności i nietuzinkowych pomysłów, a Ty jedyne o czym możesz myśleć, to zimne piwo w cieniu palm. Czy są jakieś sposoby, żeby pobudzić tą umysłową stagnację?
Celebryta pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Jeśli interesujesz się samorozwojem, to z pewnością przynajmniej raz widziałeś ten znany cytat Dominicka Coniguliaro: „Jeśli chcesz osiągnąć to, czego nigdy nie miałeś, musisz robić to, czego nigdy nie robiłeś”. To jeden z moich ulubionych. Jest też pewna porada, która w pewien sposób do niego nawiązuje.
Negocjacje pochodzą z banku zdjęć Fotolia
Negocjacje biznesowe to taki sport przypominający trochę grę w pokera. W obu trzeba umieć zachować kamienną twarz i licytować nie znając silnych i słabych stron drugiej strony. Nie zawsze też mamy możliwość gry dobrymi kartami.
Chłopiec pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Czy warto marzyć? Czy marzenia w ogóle się spełniają? Czy może lepiej być realistą, twardo stąpać po ziemi zamiast fantazjować? A może marzenia do niczego w ogóle nie są potrzebne i tylko dają ludziom złudne nadzieje?
Ręka pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Bywają okresy, kiedy nie ma czasu w dupę się podrapać a kasa płynie wartkim strumieniem. Innym razem drapiemy się cały dzień szukając zleceń. Jeśli mamy oszczędności, możemy wtedy wyjechać na urlop. Jeśli nie, pozostaje nam warowanie przy komputerze.
Wkurzony pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Jeśli pracujesz w branży, to po jakimś czasie dochodzisz do wniosku, że klienci chodzą na jakiś specjalny kurs wkurzania grafika.
Wesoły księguś pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Zapewne znacie ten tekst, bo nieraz słyszeliście go od klienta, który opóźniał się z płaceniem faktur. Ja kilka dni temu usłyszałem go ponownie i o mało co nie zabiłem klienta śmiechem.
Dobry dowcip, prawda? Freelancer, podobnie jak przedsiębiorca (którym zresztą jest w pewnym sensie), jest w pracy cały czas. Jeśli nie ciałem, to przynajmniej duszą.
Freelancer na pełen etat raczej nie ma żadnych innych dochodów poza wynagrodzeniem ze zleceń (wpływy z blogowania to raczej dodatkowy, okazjonalny bonus niż norma). Jeśli więc przez jakiś czas nie mamy nowych zleceń, pojawia się panika.
Paluchy pochodzą z banku zdjęć Fotolia
Kolejny „klyent”, któremu się wydawało, że uda mu się zamówić serwis, który podbije świat. Żeby samemu się nie przemęczać, sprecyzowanie funkcjonalności również pozostawił zleceniobiorcy.
Zdjęcie na baner pochodzi z serwisu Fotolia.pl
W życiu niemal każdego freelancera pojawiają się takie sytuacje, że ochotę wziąć każde zlecenie za każde pieniądze. W sumie trudno się dziwić, bo często sytuacja do tego po prostu zmusza. Ale zanim zgodzimy się na wszystko, warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić, czy na pewno warto.
O ZUSie już kiedyś pisałem tutaj. Mój stosunek do tej instytucji nie zmienił się, co najwyżej pogłębił. Tak sobie trochę pomarudzę, bo jakieś przeziębienie mnie bierze albo inna jesienne depresja...
Kasa pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Co jakiś czas spotykam się z tym (niewdzięcznym?) tematem albo na blogach albo na forach dyskusyjnych. Jest on tyleż ciekawy co wstydliwy. Może to wynik naszej mentalności, wychowania, nie wiem. W każdym razie ludzie często boją się/wstydzą/krępują prosić o zaliczkę.
Pewnie nie ja pierwszy i nie ostatni ucieszyłem się z możliwości założenia własnej działalności. Brak marudnego szefa, szersze możliwości zarobków, niezależność finansowa. Żyć nie umierać! Z czasem moja radość ustąpiła nieco miejsca zniechęceniu. Nie żebym się załamał (do tego mi jeszcze daleko), ale pojawiło się coś w rodzaju irytacji. Oczywiście za sprawą ZUSu.
Kryzys wbrew pozorom nie bardzo wygląda kryzysowo. Coraz więcej osób bowiem decyduje się na założenie własnej działalności gospodarczej. Na wielu forach i grupach dyskusyjnych, zwłaszcza na GoldenLine często powtarzają się wątki: jak założyć, co zrobić, gdzie iść itd. Od jakiegoś czasu można wszystko załatwić w jednym okienku.
Silnik pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Często słyszy się, zwłaszcza w branżach projektowych (niekoniecznie poligraficznej) o psuciu rynku. Że ten czy inny zrobił coś poniżej kosztów, czym odebrał nam potencjalnego klienta.