O ZUSie już kiedyś pisałem tutaj. Mój stosunek do tej instytucji nie zmienił się, co najwyżej pogłębił. Tak sobie trochę pomarudzę, bo jakieś przeziębienie mnie bierze albo inna jesienne depresja...
Pewnie nie ja pierwszy i nie ostatni ucieszyłem się z możliwości założenia własnej działalności. Brak marudnego szefa, szersze możliwości zarobków, niezależność finansowa. Żyć nie umierać! Z czasem moja radość ustąpiła nieco miejsca zniechęceniu. Nie żebym się załamał (do tego mi jeszcze daleko), ale pojawiło się coś w rodzaju irytacji. Oczywiście za sprawą ZUSu.