Nie zawsze marzyłem o pracy przy komputerze, przez długi czas chciałem być pisarzem. Ale już w podstawówce zmieniłem zdanie i od tamtej pory zmierzałem ku temu, czym się zajmuję na co dzień. Zrób sobie kawę i przygotuj na dłuższą lekturę.
W sumie nie tylko ja. Wielu moich „nawiedzonych” znajomych wierzyło, że 16-bitowce, zwłaszcza PC przeminą i świat wróci do małego Atari. „Duże” komputery były koszmarnie drogie, mało kto je posiadał (a przecież wiadomo, jak ważna jest społeczność), w dodatku w większości z monochromatycznymi monitorami. A Atari miało przecież kolory! I prawdziwy dźwięk, czego nie można było powiedzieć o PC-towym brzęczyku.
Dlatego nie zniechęcałem się, dalej programowałem (wymyślałem nawet całkiem własne gry) i na potęgę tworzyłem muzykę w CMC. Jedną z gier przepisałem zresztą na PC i można ją spokojnie odpalić pod Windowsem.
Długo byłem wierny Atarakowi. Miałem wszystkie numery TA i innych magazynów, które wtedy się ukazywały. Zaczytywałem się i marzyłem, że kiedyś będę miał Falcona 030. Ale czasy powoli się zmieniały i Atari odchodziło w przeszłość.
Teraz widzę, jak bardzo byłem naiwny sądząc, że małe Atari jest nie do ruszenia. Duże sprzęty taniały na potęgę (chociaż i tak były daleko poza moim zasięgiem). Ludzie masowo przerzucali się na Amigi (Atari ST w Polsce stosunkowo słabo się przyjęło - w klasie na sześciu Amigowców był tylko jeden ST-owiec). Ale i one wkrótce musiały odejść, bo nadchodziła era PC. Ja sam w ostatniej klasie technikum dostałem starego, wielokrotnie używanego PC-XT z kartą graficzną Hercules i monochromatycznym monitorem oraz twardym dyskiem o oszałamiającej pojemności 20MB i stacją dyskietek 5,25” (płyta główna nie obsługiwała stacji 3,5”).
Jeśli chodzi o programy to nie miałem zbyt wielkiego pola manewru. Stary DOS, BASIC, wspomniany edytor tekstów TAG (zwędzony ze szkolnej pracowni komputerowej) i gra The Secret of Monkey Island, którą w niepojęty sposób udało mi się uruchomić. Jestem jej fanem do dzisiaj i czasami gram na komórce. Tak! Da się!
Dorwałem też kompilator Turbo Pascala, który o dziwo też ruszył i napisałem w nim program na zaliczenie pracy dyplomowej w technikum. Przy tej okazji opracowałem dwie biblioteki w Assemblerze do bezpośredniej obsługi pamięci w trybie tekstowym i graficznym, co dawało porządnego kopa aplikacji, bo te Pascalowe były koszmarnie wolne.
Standardem jednak było już 386 z kolorowymi monitorami VGA, a jeden kumpel miał nawet 486. Generalnie przez wiele lat ze względów finansowych ciągnąłem się w ogonie informatycznym świata, nawet kiedy już pracowałem zawodowo.
Maluch długo kurzył się na szafie, ale w końcu udało mi się go sprzedać. I zrobiłem coś, czego do dzisiaj żałuję - dorzuciłem dyskietkę z moimi grami, demami i programami użytkowymi. Zostawiłem sobie tylko jedną z muzyczkami CMC (kto by chciał ich słuchać?), w większości autorskich, ale było kilka wyciętych z gier i kilka napisanych ze słuchu, np. Draconus i Zybex.
Miałem nadzieję, że uda mi się ją jakoś zgrać na PC i być może kiedyś odczytać w jakimś emulatorze. Przez wiele tygodni męczyłem Pascala i Assemblera, żeby zmusić komputer do odczytania chociaż jednego sektora atarowskiej dyskietki. Bezskutecznie.
Kilka lat później kolega z Politechniki znalazł kogoś, kto się zajmował takimi rzeczami i zgrał nam dyskietki do formatu ATR. Pełen sukces! Cała dyskietka była sprawna i odzyskałem wszystkie swoje muzyczki. Długo plułem sobie w brodę, że nie zachowałem wszystkich moich dzieł.
Muzyczki są dostępne na Atari online, także w formacie SAP, bo ktoś pokusił się o ich przekonwertowanie. Obecnie powoli odtwarzam je już z profesjonalnym brzmieniem, więc może kiedyś przygotuję jakąś składankę. Na razie dostępna jest ta z najlepszymi muzyczkami z atarowskich gier, bo chodziło mi to po głowie jakieś 20 lat! Jak już wcześniej wspomniałem, kilka z nich znalazło swoje miejsce w grach.
Pierwowzór powstał na Atari, ale, jak wspomniałem, popełniłem go zbyt późno i nikt nie był zainteresowany jego wydaniem. Po wielu latach znalazłem stare notatki (w tym kilkanaście projektów plansz), więc grę przepisałem pod Windowsa. O ile dobrze pamiętam, na Atari plansz było 100, na PC zrobiłem tylko 60 i więcej mi się nie chciało. Swoją drogą ciekawe, czy ten, kto kupił moje Atari, przeszedł całą grę, czy po prostu sformatował dyskietkę. Sama gra teraz wydaje mi się debilna, ale wtedy byłem dumny z siebie, że wymyśliłem coś takiego. Pamiętajcie, że byłem nastolatkiem!
Co prawda nie w taki sposób, jak mi się wydawało 20 lat temu. Są jednak zapaleńcy, którzy kupują stary sprzęt, reperują i odświeżają, a nawet uruchamiają. Koderzy wciąż piszą gry, w dodatku z takimi efektami, o jakich twórcom komputera nawet się nie śniło. KAZ kilka razy proponował mi, żebym napisał coś na Atari, nawet przy pomocy emulatora, ale na starość chyba się rozleniwiłem. Pokochałem PHP i JavaScript i niekoniecznie mam ochotę (i czas) przypominać sobie atarowskiego Assemblera, mapę pamięci i całą resztę.
Koniecznie rozwiąż test wiedzy o małym Atari