Jeśli nie lubicie długich storytellingów, to po prostu wpiszcie w komentarzu tl;dr. Pozostałych zapraszam do zapoznania się z historią dziecka szczęścia. Ostrzegam, będzie długo, więc przygotujcie sobie jakiś popcorn i kawę, żeby nie zasnąć.
W sumie siedzenie w domu mi pasuje. Jestem introwertykiem (chociaż już nie takim ekstremalnym jak kiedyś) i dobrze się czuję we własnym towarzystwie. Ale faktycznie czasami doskwiera mi brak ruchu i kontaktu z innymi ludźmi. Siedzę, tyję, kondycja spada, kręgosłup siada, ale to wszystko mam (niestety) na własne życzenie. Ale gdy mnie już zaczyna mocno nosić, chodzę na różne dziwne spotkania, konferencje, sympozja i wyjeżdżam na targi branżowe albo w góry. Przez przypadek zostałem nawet LbnSocial VIPem a innym razem miałem własną prezentację.
Wciąż jednak najwięcej czasu spędzam przy komputerze lub tablecie i coś działam. Czasami, gdy mam zbyt dużo czasu, to biorę udział w przetargach i chociaż raczej nie spodziewam się zbyt wiele, to... niedawno kilka wygrałem i to wcale nie ceną. W końcu będę mógł wyjechać na dłuższe wakacje i nawet wyłączę telefon przez ten czas ;)
Największym wyzwaniem jest ograniczenie własnych projektów, bo chwytam zbyt wiele srok za ogon. Problem w tym, że... podświadomie chyba nie chcę.
Cały czas rozwijam swój CMS wdrażając kolejny projekt internetowy, który z założenia miał być światowym hiciorem a w praktyce usycha gdzieś w zakątkach internetu, bo nikt się nim nie interesuje. Tak, wiem, najważniejsza jest promocja. W tej kwestii jestem jednak totalnie do dupy. Z tego powodu album leży zamrożony od kilku lat i nie spodziewam się, żeby w najbliższym czasie coś miało ruszyć w tym temacie.
Trochę rysuję a raczej usiłuję, bo zazwyczaj wychodzi coś zupełnie innego niż zamierzałem. Kombinuję z robalami i książeczką do kolorowania. W końcu prowadzę niniejszego bloga. Dużo czasu staram się spędzać z córką póki ona jeszcze tego chce bo ani się obejrzę a wymieni mnie na nowszy model.
Czasami w głowie pojawia się idiotyczna myśl o powrocie na etat ale szybko ją odrzucam. Po prostu nie wyobrażam sobie tego. Niedawno miałem koszmarny sen o tym, że wróciłem do mojej pierwszej pracy i znowu robiłem to co kilkanaście lat temu (na równie żenującym poziomie). Obudziłem się przerażony i uspokoiłem dopiero po uświadomieniu, że to był tylko sen. Zresztą nie powinno się wracać tylko iść do przodu. W kolejnym roku powinienem więc być szefem albo inwestorem.
A samo szczęście? Jest bardzo wybiórcze. Pomaga mi w wielu sytuacjach (odpukać, już dawno nie miałem chudego okresu), ale w wytypowaniu poprawnych 6 liczb w totka już niekoniecznie.