Dzisiaj jest sobota, 08 lutego 2025
AndigoStwórz sobie własną chmurę tagówUstawienia renderowania w Blenderze
Więcej szczęścia niż rozumu

Więcej szczęścia niż rozumu

wtorek, 2016-06-285584Na luzie

Jeśli nie lubicie długich storytellingów, to po prostu wpiszcie w komentarzu tl;dr. Pozostałych zapraszam do zapoznania się z historią dziecka szczęścia. Ostrzegam, będzie długo, więc przygotujcie sobie jakiś popcorn i kawę, żeby nie zasnąć.

Ten wpis ma więcej niż jedną stronę:
« 12345 »

Nowa praca w pięć dni

Pracowałem sobie raźno jako drugi grafik za marne grosze i walczyłem o jakąś podwyżkę. Szef argumentując ciężką sytuacją firmy (gość był bardziej niezaradny biznesowo niż ja na początku freelancowania) dał mi łaskawie pół etatu i adekwatne wynagrodzenie. Ale jednocześnie chciał, żebym przychodził normalnie na cały etat, bo konkretna robota zaczynała się dopiero koło południa. Rano miałem więc siedzieć „na dyżurze” a potem zapieprzać do wieczora. Tu objawiła się moja niepokorna natura i przez kilka miesięcy w pracy byłem dokładnie tyle, ile wynosił mój etat a potem zostałem oczywiście zwolniony.

W międzyczasie bez większego zaangażowania szukałem już nowej roboty. Ale wiecie jak to jest. Gdy nie ma ciśnienia, nie podchodzi się do tego zbyt poważnie.

I nagle to ciśnienie się pojawiło. Pewnego poniedziałku szef wezwał mnie do siebie i ze smutkiem (taaa, jasne) oznajmił, że nie stać go na drugiego grafika, w związku z czym musi mnie zwolnić. Mam miesięczny okres wypowiedzenia, w ciągu którego mogę przychodzić do pracy (na co chyba najbardziej liczył, bo był deadline z jednym magazynem) lub szukać nowej. We wtorek zadzwonił do mnie znajomy i zapytał, czy nie szukam może pracy, bo on zwalnia miejsce. W czwartek byłem na rozmowie kwalifikacyjnej a w piątek już wiedziałem, że jestem przyjęty, co radośnie oznajmiłem mojemu ex-szefowi. Biedak tak się tym przejął, że bez słowa opuścił firmę a wszelkie formalności załatwiałem z jego wspólnikiem. Dowiedziałem się potem, że tak wkurwionego człowieka to nikt tam nigdy nie widział. Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno.

W drugiej agencji siedziałem równo dwa lata

Obserwuję sobie różne fora branżowe i z wypowiedzi różnych grafików wnioskuję, że wszyscy są specjalistami w walce o swoje. Twardo negocjują umowy, nie ruszą palcem ponad to co mają w swoich obowiązkach. Ale wiecie co? Jeszcze w żadnej firmie nie spotkałem osoby asertywnej. Dlatego już pierwszego dnia znowu pokazałem swoją niepokorność wprowadzając zasadę wychodzenia o czasie, bo bezpłatne nadgodziny były standardem. Podobno znowu są, ale to już na szczęście nie mój problem. Ja po dwóch latach nie wytrzymałem, zwolniłem się i wyjechałem na wyspy szukać szczęścia.

Może Cię zainteresuje także wpis: Lumiar 3.1.3 właśnie się ukazał

W Irlandii byłem tak krótko, że po powrocie znajomi pytali, kiedy wyjeżdżam

Niektórzy powiedzą, że to mój największy życiowy fuckup. No bo patrzcie: zrezygnowałem z pracy, wyrobiłem paszport, namówiłem przyjaciela na wspólny wyjazd i zupełnie w ciemno polecieliśmy do Irlandii (bo tam podobno praca na ulicy leży). Bez znajomości języka, bez oszczędności, bez kontaktów, bez potencjalnej pracy i jeszcze w najgorszym możliwym okresie czyli dokładnie w święta wielkanocne. Do tej pory się dziwię, jak tego mogliśmy nie sprawdzić.

Czy można było trafić gorzej? Pewnie tak, ale marna to dla nas pociecha. I jeśli śmialiśmy się ze swojej głupoty, to był to śmiech przez łzy. Wróciliśmy już po czterech dniach, bo tak udało się zarezerwować samolot z jakiejś kafejki internetowej. I rzeczywiście mało kto wiedział, że w ogóle wyjeżdżaliśmy.

Czy uznać to porażkę? Z dzisiejszego punktu widzenia absolutnie nie! Nawet nie wiecie, ile pewności siebie nabrałem przez te kilka dni. I chociaż nic nie zwojowałem, czułem się, jakbym mógł zrobić wszystko. I zrobiłem. Poznałem moją obecną żonę a niecały miesiąc później bez specjalnej spinki (wciąż byłem na okresie wypowiedzenia) pracowałem już w kolejnym miejscu.

No i co dalej?

Pół roku mobbingowania

Tym razem gorzej trafić nie mogłem. Agencja, która we własnym mniemaniu jest najlepszą w Lublinie, tak naprawdę jest jedną z gorszych. Zwłaszcza jeśli chodzi o atmosferę w firmie. W ciągu pół roku byłem mobbingowany i w końcu zwolniony. Wszystko dlatego, że nie chciałem wchodzić w dupę dyrektorom, bossowi i klientom. Poza tym niejednokrotnie pokazałem, że mam o grafice dużo większe pojęcie niż mój bezpośredni zwierzchnik, który swoje stanowisko zdobył w nieco mniej szlachetny sposób. Podpowiem, że nie była to głowa. W dodatku duży współudział miała córka właściciela.

Te pół roku było dla mnie pewnego rodzaju przezimowaniem. Coś tam robiłem, ale bez większego zaangażowania, chyba przeczuwałem, jak to się skończy. Oczywiście po fakcie wkurw był, ale szybko przeszedł. Nie warto.

Zwolnieniem nawet nie zdążyłem się porządnie zmartwić, bo na drugi dzień rozesłałem kilka CV, trzy dni później miałem rozmowę kwalifikacyjną i w końcu tydzień później nową pracę. Byłoby szybciej, ale ten tydzień wymusiła jedna prywatna fuszka, którą musiałem pilnie dokończyć.

Ten wpis ma więcej niż jedną stronę:
Następna strona »
« 12345 »
Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na