Dzisiaj jest niedziela, 09 lutego 2025
DLACZEGO logo musi być wektorowe?Podstawowe skróty BlenderaCytaty motywacyjne
Więcej szczęścia niż rozumu

Więcej szczęścia niż rozumu

wtorek, 2016-06-285586Na luzie

Jeśli nie lubicie długich storytellingów, to po prostu wpiszcie w komentarzu tl;dr. Pozostałych zapraszam do zapoznania się z historią dziecka szczęścia. Ostrzegam, będzie długo, więc przygotujcie sobie jakiś popcorn i kawę, żeby nie zasnąć.

Ten wpis ma więcej niż jedną stronę:
« 12345 »

Jednocześnie załatwiłem magisterkę i wojsko

Możliwe, że były jakieś drobne epizody w szkołach, ale pierwszym spektakularnym przypadkiem szczęścia (fuksa?) była obrona pracy magisterskiej. Pracowałem już wtedy w agencji i chociaż zarabiałem grosze, cieszyłem się, jakbym złapał Pana Boga za pięty, chociaż teraz, z perspektywy czasu widzę to trochę inaczej. Ważne, że praca była stała i nie musiałem martwić się, co będę robić po studiach. To wbrew pozorom nie jest banalny problem, bo niektórzy znajomi po kilku latach bezrobocia szli na studia doktoranckie.

Jak wiadomo, na obronie (przynajmniej na Politechnice) jest prezentacja, dużo gadania, ulubione pytania profesorów i takie tam. Na samą myśl o tym prawie mdlałem i dostawałem innych nieładnych objawów. 4 dni przed „godziną zero” dowiedziałem się, że zmieniła się komisja egzaminacyjna a obrona jest przeniesiona na jutro. ROZUMIECIE? Inna komisja, inny przewodniczący, inne „ulubione” pytania i tylko pół dnia na opanowanie nowego materiału. Mózg mi się wtedy wyłączył i jak „zombie” wyszedłem z pracy. Prawdę mówiąc nie wiem, co się potem działo, ale podobno wieczorem jeszcze wróciłem, żeby coś drukować.

To mnie pewnie uratowało, bo komisja zdając sobie sprawę z niedorzeczności sytuacji, potraktowała wszystkich ulgowo. Oczywiście dostałem koronne pytanie profesora, o którym mówił na każdych zajęciach, więc nie było możliwości, żebym go nie znał. Obroniłem się na 6 i była to jedyna celująca ocena w całym moim życiu. Dyplom wylądował w szufladzie i wyjąłem go tylko raz, podczas przeprowadzki.

Mniej więcej w tym samym czasie zaczęło upominać się o mnie wojsko. W WKU przedstawiłem dokument z dziekanatu z informacją o zbliżającej się obronie ale poinformowano mnie, że za dwa tygodnie mam się zgłosić po mundur i karabin. Ta jasne, już pędzę.

Jednak jeszcze przez tydzień panikowałem, co ze mną będzie. A potem ogłoszono amnestię dla wszystkich magistrów i o mnie zapomniano. W książeczce wojskowej chyba wciąż figuruję jako poborowy. Opłaciło się nie być zbyt nadgorliwym i poczekać z obroną do września, bo znajomy, który magistrował się w lipcu, wylądował na pól roku w koszarach.

wojsko

Ten wpis ma więcej niż jedną stronę:
Następna strona »
« 12345 »
Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na