- To tak na wszelki wypadek - wyjaśnił Tomasz widząc moje zaskoczenie. Chociaż szok to bardziej odpowiednie słowo. Co prawda nie mam nic przeciwko strzelaniu i czasami robię seanse z wiatrówką, ale to nie to samo co używanie prawdziwej broni, której przeznaczeniem jest zabijanie. W sumie to nie sam pistolet mnie przeważał tylko powód, dla którego trzymałem go w dłoni.
- Walther PPK - odczytałem z graweru. - Chyba Bond miał taki?
- Podobno tak. Ale to jest nieco udoskonalona konstrukcja, sprzed kilku lat. Najważniejsze, że jest mały i niezawodny. Glock jest może skuteczniejszy fajny, ale w porównaniu z tym to armata. Nie ukryłbyś go przy sobie, chyba, że w plecaku.
- Sugerujesz jakieś kłopoty? Niebezpieczna miała być tylko jazda samochodem.
- Owszem, ale Rosja to dziwny kraj. Z jednej strony zajebiście nowoczesna, by zaraz stać się dziką i nieprzewidywalną. Wychodzę z założenia, że broń lepiej mieć i nie potrzebować niż potrzebować i nie mieć.
- Czy to legalne? - spytałem. Byłem tu niecały dzień a już chyba co najmniej dwa razy złamałem prawo.
- Raczej nie. Ale to tutaj niepisany standard i nikt tego specjalnie nie szuka dopóki się nie afiszujesz. W dzień trzymaj w kaburze, w nocy pod poduszką i nie chwal się. Umiesz się tym posługiwać?
Pokręciłem głową. Tomasz westchnął.
- Tak ładujesz magazynek, tak odbezpieczasz, tak zabezpieczasz. Co jakiś czas sprawdzaj, czy nie ma pocisku w lufie. Odstrzelenie sobie dupy przez przypadek nie jest miłe.
- Musiałeś kiedyś z tego korzystać?
- Poza strzelnicą nie. I nie spieszy mi się do tego. To raczej dla naszego dobrego samopoczucia.
- Cholera, Tomasz! W co tym mnie pakujesz? Ja miałem tylko pisać książkę a tymczasem w ciągu jednego dnia przeżyłem więcej paskudnych sytuacji niż w ciągu całego życia.
- Nie cieszysz się z przygód? Będziesz miał co pisać na tym swoim blogasku.
- Skąd wiesz, że prowadzę?
- Każdy wie - wzruszył ramionami. - Chwalisz się nim przy każdej okazji. Swoją drogą te historie z Zakopanego są prawdziwe czy koloryzowałeś?
- Prawdziwe.
- No to nieźle - zaśmiał się Tomasz. - Ta babeczka, co zabłądziła na Kasprowy, rządzi.
- A przygody to ja wolę oglądać na filmach trzymając w ręku piwo. Nigdy nie chciałem być Jamesem Bondem.
- Wynagrodzę ci to.
- Ciekawe jak. Wyleczysz albo przywrócisz do życia, jak mnie ktoś tu zastrzeli?
- Nie histeryzuj. Gdyby to było takie niebezpieczne, mielibyśmy porządną ochronę.
- A to niby co jest? - pokazałem na stojącą na peronie grupę żołnierzy. Po krótkiej rozmowie z dowódcą wszyscy weszli do pociągu.
- Ciekawe... Ale może po prostu jadą tam gdzie my. Zawsze jesteś takim pesymistą?
- Tylko wtedy, gdy grozi mi więzienie, deportacja i potencjalna śmierć. Mało?
- Nie, wystarczy. Przykro mi, że tak wyszło. Gdybym wiedział, nie brałbym cię ze sobą a sam leciałbym przez Stany. Pewnie byłoby to szybsze i bezpieczniejsze. Ale kto mógł przypuszczać?
No fakt. Ktoś, kto nigdy nie był w Rosji, pewnie nie. Ale może ktoś, kto już był? I na przykład wiedział, że podróż Koleją Transsyberyjską wymaga takich środków bezpieczeństwa? Coś, do czego nigdy nie przyznałby się żaden bloger. Wielu pewnie nawet o tym nie wiedziało. A skoro nikt nie pisał o nerwowych sytuacjach, to może faktycznie nie było tak źle i tylko moja wyobraźnia działała zbyt bujnie. Ale skoro tak, to co robiło tu wojsko?