Jak co roku, z powodów biznesowych, musiałem udać się Londynu na kilka dni. W zasadzie wystarczyłoby kilka godzin, ale bez sensu tracić cały dzień tylko po to, żeby przelecieć się tylko samolotem. Zostałem więc trochę dłużej…
Wstaliśmy o 6 rano. Byliśmy już spakowani, więc zaraz po umyciu zębów można było się wymeldować. Śniadanie jest dopiero o 7:30, ale my o tej godzinie musieliśmy być już na przystanku na Gloucester Place, skąd odjeżdżał autobus na lotnisko. Poszliśmy pieszo, żeby jeszcze trochę tego Londynu wchłonąć. Zresztą było bardzo słonecznie i w miarę ciepło. Ogólnie pogoda bardzo nam się udała. W serwisach pogodowych (sprawdzałem kilka, nawet w dzień wyjazdu) zapowiadano pochmurne dni, przelotne deszcze i dosyć niską temperaturę. A tu nic z tego nie było. Jedyne chmury to te widoczne na zdjęciach.
W Tesco kupiliśmy na drogę croissanty i świetne ciastka z orzechami ziemnymi, których w Polsce niestety nie ma. Bardzo pożywne, smaczne i niedrogie.
Znowu udało nam się załapać na wcześniejszy kurs, dzięki czemu na lotnisku mieliśmy trochę więcej czasu. Głównie na siedzenie, bo emocje powoli odpuszczały, a zmęczenie brało górę. Dopiero dotarło do mnie, że przez ostatnie dni nie wypiłem ani jednej kawy, bo tej rozpuszczalnej do śniadania kawą nie można nazwać, a na normalną na mieście jakoś nie było czasu. A jednak działałem na wysokich obrotach.
Tu Ikar zrobił mi niespodziankę. Myślałem, że tylko odprowadził mnie na lotnisko i będzie wracał z Plymouth, a tymczasem okazało się, że wraca ze mną do Polski. No i super, zawsze to jeszcze jeden dzień z przyjacielem. Ale chyba byliśmy już zbyt zmęczeni, bo rozmowa jakoś się nie kleiła. A może przez te dwa dni wszystko już sobie powiedzieliśmy?
Samolot tym razem był pełny, a ja siedziałem w środku między Ikarem, a jakimś Anglikiem. Dosyć szybko odezwał się kręgosłup, kark i tyłek. W autobusie z Modlina do Lublina też nie było lepiej. Tyle dobrego, że udało nam się go złapać na styk, dzięki czemu odpadło kilkugodzinne czekanie.
Cóż, odpocząłem dopiero w domu. A za rok powtórka z rozrywki. Kto ze mną jedzie?