Czy szczepionki skutecznie chronią nas i innych? Czy osoby zaszczepione powinny być zwolnione z obowiązku noszenia maseczek? A może szczepionki i maseczki to dwie różne sprawy i mają zupełnie inne zadanie?
Pandemia, maseczki i szczepienia podzieliły świat (nie tylko Polskę) na dwa obozy. Zazwyczaj zakładamy, że to ci drudzy nie mają racji i albo oglądają za dużo TV albo za dużo YouTube (w zależności od tego, w którym obozie się znajdujemy).
Nie raz spotkałem się z opinią, że szczepionki skutecznie chronią przed wirusem, po zaszczepieniu nie można się zarazić i nie można zarazić innych, więc noszenie maseczek jest zbędne. Co więcej, mówią to często procovidowcy, promaseczkowcy i proszczepionkowcy, którzy wydawali się głosem rozsądku w tych dziwnych czasach. I nie pisałbym tego tekstu, gdybym osobiście nie spotkał tak myślącej osoby.
Wypełnionym zresztą po brzegi, bo przecież w PKP hajs musi się zgadzać, więc zamiast doczepić kilka wagonów lepiej ściskać ludzi i po prostu co jakiś czas puszczać komunikaty o maseczkach i dystansie społecznym. To pierwsze jest w często ignorowane, drugie wręcz niewykonalne. Swoją drogą nie rozumiem, czemu wiele zdrowych osób tak narzeka na maseczki, ja w swojej oddycham bez problemu, nie duszę się i nie zarastam grzybicą.
Nasz przedział początkowo był wypełniony do połowy. Każde z nas zajęło swój kącik, żeby zmaksymalizować dystans. Trzy osoby zamaseczkowane, jeden starszy jegomość odkryty. Nie czułem się z tym najlepiej, chociaż jestem zaszczepiony. Zazwyczaj brakuje mi odwagi, żeby zwrócić komuś uwagę. Kilka razy próbowałem (nie tylko w kwestii maseczki, ale np. palenia papierosa w miejscu publicznym) i nagle okazywało się, że wszyscy inni stawali po stronie „biednej” osoby łamiącej normy współżycia społecznego. Bo jak śmiałem zwrócić uwagę komuś palącemu na przystanku! Dlatego teraz wolę się nie wychylać.
Na szczęście tym razem nie musiałem. Zrobiła to kobieta, do której ten gość się przysunął, gdy przedział został uzupełniony. Ciekawe, że nie przeszkadzało to jej, gdy był odsunięty o metr. W tak małym przedziale żaden dystans społeczny nie jest skuteczny. Co prawda facet założył maseczkę (nawet poprawnie), ale i tak stękał, że przecież jest zaszczepiony, więc nie choruje, nie zaraża, a poza tym zaszczepieni powinni być zwolnieni z noszenia maseczek. Ręce by mi opadły, gdyby nie to, że trzymałem je na kolanach.
W przedziale akurat wszyscy byliśmy zaszczepieni i nie mieliśmy większych obiekcji do maseczek (nawet ten marudzący gość), bo przedział mógłby wyglądać jak po bitwie o Hogwart. Niemniej okazało się, że nawet w takiej, niby zgodnej, grupie poglądy potrafią być całkiem rozbieżne. Jednak w końcu doszliśmy do wspólnych wniosków, które warto przekazać dalej:
Z mojej strony tyle. Życzę wszystkim zdrowia, rozsądku i odpowiedzialności. Bo już na dniach czeka nas kolejny lockdown…