Pewnie słyszeliście o niedawnym wycieku danych klientów Świata Książki. Wpadka niemała, bo RODO i te sprawy, ale sklep wykręcił się z tego bardzo niskim kosztem. Jak to zrobił?
Zdjęcie popełniła Karolina Grabowska
Na początku marca zamówiłem sobie książkę. To akurat nie podlega dyskusji, bo co innego można kupić w księgarni?
Następnego dnia dostałem e-mail potwierdzający zakup i zaksięgowanie płatności. W załącznika była faktura. W zasadzie to nawet kilkanaście. Temat w sumie olałem, bo nie jestem z tych, którzy zaglądają innym w faktury. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że nie jestem jedyny, który dostał taki komplecik i że ktoś inny też został poinformowany o moim zakupie, danych teleadresowych i całej reszcie.
Kilka dni później dostałem przeprosinowego e-maila ze Świata Książki, z którego dowiedziałem się, że:
Potem była prośba, żebym nie brał kredytów na dane osób z innych faktur i obietnica poprawy. Taka raczej pro-forma. W ramach rekompensaty dostałem kod rabatowy:
Co prawda 50% rabatu za taki fuckup to niezbyt dużo, ale lepsze to niż nic.
Przegrzebałem się przez zawartość sklepu i trochę książek na sumę około 200zł. Przy 50% rabatu akurat łapałem się na darmową wysyłkę. Wrzuciłem książki do koszyka, wpisałem kod i… rabatu miałem niecałe 40zł. Co jest do cholery?
Napisałem do Świata Książki prośbę o wyjaśnienie tego fenomenu i już na drugi dzień dostałem odpowiedź:
Muszę przyznać, że nieźle to sobie wymyślili, bo chyba cały asortyment mają przeceniony (ja w każdym razie nie trafiłem na książkę w cenie regularnej). Przygotowywałem kiedyś gazetki reklamowe dla pewnej sieci sklepów i wiem, że cena przekreślona często jest z kosmosu, żeby klientowi się wydawało, że dostaje jakikolwiek rabat. Właścicielka sieci sama przy mnie wymyślała ceny do przekreślenia.
Inna sprawa, że w mailu przeprosinowym ani słowem nie wspomnieli o tym, jakiej ceny dotyczy kupon. A biorąc pod uwagę wyjątkowość sytuacji i całkiem sporą wtopę, to jednak nie powinni już robić takich rzeczy i zasłaniać się regulaminem. W końcu to oni dali ciała. No ale cóż, biznes jest biznes.
A może nawet dzięki takiem zagraniu zwiększyli ruch, bo ludzie widząc rabat rzucili się do większych zakupów. W końcu ja sam „zwietrzyłem okazję”, bo nie zamierzałem w najbliższym czasie kupować żadnych nowych książek. A już na pewno nie na taką kwotę.