Mówi się, że jak coś (ktoś) jest do wszystkiego to jest do niczego? Co więc można powiedzieć o mnie, kiedy zajmuję się setką różnych rzeczy i próbuję kolejnych? Ale nic na to nie poradzę, że tyle tematów mnie kręci :)
Przede wszystkim firma. Od ponad sześciu lat ciągnę ten zaprzęg i chociaż bywają gorsze dni, to za nic nie wróciłbym z powrotem na etat. Pracuję w domu, mam więc blisko do biura. Niestety to też wada, bo w zasadzie cały czas w nim jestem. Ale co tam. Zawsze można wyjść z domu :)
Jak firma i to blog firmowy, który właśnie czytasz. W zasadzie jest on nawet starszy o jakieś pół roku. Strona firmowa i blogowa to doskonały poligon doświadczalny dla nowych rozwiązań, które sobie na nich testuję i przy okazji rozwijam autorski CMS.
No właśnie, Alib CyMeS. Jego też rozwijam już ładnych kilka lat i prawdę mówiąc za nic nie zamieniłbym go na opensourcowy shit. Nie będę ściemniał, jest po prostu lepszy. A że nie ma setek pluginów i dodatków? Prawdę mówiąc rzadko kiedy są potrzebne (a jeśli już to w godzinę mogę napisać od zera). Miałeś kiedyś problem z dostosowaniem jakiegoś dodatku do WP, bo żaden z dostępnych nie spełniał w 100% Twoich wymagań? Bo ja nie :)
Mam córkę, córka ma tatę. Tata jest blogerem. Nie trzeba być Szerlokiem, żeby się domyślić, że córa automatycznie też ma bloga? Na dłuższy czas go sobie odpuściliśmy, ale nie ma że koniec (chociaż i o tym myślałem). Tak się nie da. Trzeba pisać. Oczywiście, żeby nie było, z córką też się dużo bawię i zabieram w różne miejsca. Bardzo lubimy razem spacerować i zajadać się lodami :)
Fotografię też miałem już pożegnać, ale są nałogi, z których się nie wychodzi. Fotocyk to takie codzienne fotki (jeśli mam przy sobie aparat). Nie podniecajcie się, artyzmu tutaj niewiele, raczej dokument. Drugi projekt to porównanie starych i nowych zdjęć Lublina, który ma już ponad 7 lat! Przez ten czas zawieszałem go (raz nawet na ponad rok), potem wracałem, potem znowu zawieszałem. Obecnie odpuszczony z braku czasu, chociaż nie wiadomo, czy wkrótce do niego nie wrócę.
Przy okazji tego projektu chciałem wydać taki porównawczy album. Przygotowałem materiały, zrobiłem specjalną stronę projektu, uderzyłem w kilka miejsc i z powodu braku zainteresowania odpuściłem. Tutaj dużą winę ponosi mój charakter. Nie umiem pójść do ludzi, których nie znam i wyżebrać kasę na projekt. A bez tego ani rusz. Cóż, w marketingu kariery bym nie zrobił. Czy projekt uda się sfinalizować? Byłoby fajnie, ale póki co nie mam motywacji ani za bardzo czasu.
Nie samym pisaniem człowiek żyje. Tym bardziej ktoś, kto zajmuje się grafiką. Jeśli akurat nie mam fazy na pisanie, zaczynam rysować. I pies go trącał, że nie umiem. Bazgroł jest bazgroł. I z tego bazgrolenia biorą się moje „robale”, które (o dziwo) niektórym się podobają.
Jak mam rozkminę na coś bardziej realistycznego, odpalam Blendera. Od pół roku leży rozgrzebanych kilka projektów, przy czym co najmniej jeden muszę do grudnia skończyć, bo to kartka świąteczna. Inne robię tak od czasu do czasu. Alfabet w zasadzie miał być dla córki, ale ta póki co nie jest zainteresowana.
Czasami też trzeba trochę pomanipulować rzeczywistością i wtedy do gry wchodzi Photoshop.
Dużo innych projektów (część powyższych) jest na Behance.
Próbuję trochę z animacjami, ale tu dużą barierą jest brak umiejętności rysowania i cierpliwości. Mam pomysł, mam scenariusz, mam (powiedzmy, że mam) narysowanego bohatera. Filmów w tej technice jeszcze nie było ale pewnie zanim się zmotywuję i zrobię swój, to będą ich setki. Czasami trochę maluję analogowo. Oczywiście moje robale, bo tylko to umiem. Zabazgroliłem kilka płócien, które stały jakiś czas na szafie i w końcu wylądowały w piwnicy. Kolejne (jak tylko znajdę czas na paćkanie się akrylami) podzielą ich los.
Tuż obok mnie leży zeszyt. Gruby. Do połowy zapisany pomysłami. Gdybym teraz olał pracę zarobkową i zaczął je realizować, pewnie miałbym zajęcie do emerytury. Sęk w tym, że zanim bym to wszystko zrobił, zeszyt zapełniłby się do końca kolejnymi.
Hejterzy! 3... 2... 1... start!