Niedawno premierę miała VIII część najbardziej kultowego filmu w dziejach kina. Niektórzy z Was już widzieli, ja wybieram się dopiero po świętach. Mimo uwielbienia dla serii, z każdym kolejnym seansem widzę coraz więcej błędów i nieścisłości. A jest ich sporo, ja jednak zajmę się tytułowymi.
Ja rozumiem, że inna galaktyka, inny czas. Że światy fantastyczne rządzą się swoimi prawami, że jest MOC, że są rycerze Jedi itp. Ale jako że uniwersum Star Wars w większości przypomina nasz świat, to na podstawowym poziomie warto zachować podstawową logikę, bo potrafią wyjść czasami niezłe kwiatki.
Z pewnością zauważyliście, że wszystkie zamieszkałe planety mają klimat i grawitację zbliżone (jeśli nie identyczne) do Ziemi. Można więc wyciągnąć wniosek, że są podobnie duże, są w podobnej odległości od Słońca itp.
Zauważyliście pewnie też, że zazwyczaj na każdej z nich jest tylko jedno miasto lub osada. Wyjątkiem jest Coruscant, gdzie miasto obejmuje całą planetę (ale to wciąż jedno) i Naboo, gdzie Gunganie mają swoje pod wodą. Ciekawe, że przepłynięcie niezbyt szybkim statkiem przez środek planety zajęło bohaterom kilka godzin. Tak wnioskuję, bo nikt nie zgłodniał ani nie potrzebował toalety, której tam przecież nie było. Ot wsiedli, trochę popływali (nawet niespecjalnie szybko) i już byli po drugiej stronie.
Wiecie, jak na Ziemi trudno jest trafić w jakieś miejsce? Tymczasem tam wszyscy od razu trafiają gdzie trzeba. OK, mają zajebiste urządzenia nawigacyjne. Ale jak Obi-Wan leciał na Kamino, nie bardzo miał pojęcie, czego i gdzie szukać. A jednak od razu trafił gdzie trzeba. I w wiele innych miejsce również. Luke Skywalker lecąc na Dagobah wiedział jeszcze mniej. Jakie miał szanse, że od razu trafi na Yodę? A biorąc pod uwagę, że poruszał się normalnie a nie gigantycznymi skokami jak na naszym księżycu, to wnioskuję, że Dagobah jest porównywalna z Ziemią a więc niemała.
Przykładów można by mnożyć i nie wszystkie da się wytłumaczyć mocą.
Właśnie miałem się czepić, że trochę bez sensu jest tworzenie całej powierzchni na wzór zwykłej planety - masa czasu, który można wykorzystać zupełnie inaczej. Ale doczytałem, że tej stacji bojowej nie budowano od zera (jak Gwiazdy Śmierci) tylko wykorzystano gotową planetę. OK, ale zapewne wiecie, że klimat potrzebny do przeżycia bardzo zależy od precyzyjnej odległości od słońca. Na Ziemi wystarczy lekka zmiana nachylenia osi planety, żeby mieć różne pory roku i masakrycznie niskie temperatury na biegunach. Starkiller mknie sobie przez kosmos (nie zawsze w pobliżu gwiazd), a jednak nie ma problemu z utrzymaniem atmosfery nadającej się do przebywania na powierzchni.
Na ziemi nawet wojny światowe nie miały takiego zasięgu jaki mają te w Gwiezdnych Wojnach. Tymczasem ludzie cały czas kombinują z broniami masowego rażenia, bo jednak żołnierze mają zdecydowanie mniejszy zasięg i siłę, w dodatku wymagają ponoszenia znacznie większych kosztów. A tam do galaktycznej wojny wystawiono klony i droidy? Really?
Mając do dyspozycji o wiele potężniejsze bronie tracą czas na produkcję i hodowanie coś tak mało efektywnego? Rozumiem, efekt dla widza, bo rozpieprzenie planety jednym wystrzałem z Gwiazdy Śmierci jest mało widowiskowe. A propos Gwiazdy, jeszcze mały drobiazg. Skoro Imperium tak łatwo rozwaliło Aledraan to czemu nie zniszczono Yavina żeby szybciej dobrać się do bazy rebeliantów na jednym z księżyców, tylko skwapliwie go omijano czekając na atak?
Czas w całej galaktyce płynie tak samo. Często pokrywają się nawet pory dnia. Wychodzi na to, że obrót WSZYSTKICH planet jest idealnie zsynchronizowany. Super!
W Ataku Klonów dowiadujemy się, że Anakin Skywalker nie widział Padme Amidali dziesięć lat. Żadne nie zdementowało tego faktu, więc zakładam, że dla każdego faktycznie minęło tyle samo czasu. A jednak Anakin postarzał się o wiele bardziej niż Padme. Wcześniej było od niej dużo młodszy, teraz wyglądał na starszego. No ale OK, kobiety podobno starzeją się wolniej i nie wnikajmy w ten fenomen ;)
Wróćmy więc na Tatooine razem z Anakinem w poszukiwaniu jego matki. Minęło dziesięć lat, Shmi w międzyczasie wyszła za Cliegga Larsa. Nawet jeśli miałoby to miejsce dzień po odlocie małego Anakina, jego przyrodni brat Owen powinien mieć nie więcej niż dziesięć lat. Jakoś nie wyglądał na takiego.
Bo lubię, znacie mnie :)
Ale te błędy to nie tylko domena Gwiezdnych Wojen. Bardzo podobne są w wielu w innych filmach czy książkach. Ja rozumiem, że to takie uproszczenie dla widza i czytelnika, żeby go nie ogłupić mnogością lokacji i wydarzeń. Ale jednak wygląda trochę głupio.
Żeby jednak nie było, że tylko hejtuję. Mimo ewidentnych głupot (nie tylko tych opisanych) uwielbiam tę kosmiczną sagę, przeżywam przygody razem z bohaterami i na pewno nie przegapię każdej kolejnej części.