Wielu moich znajomych narzeka, że ich telefony działają bardzo krótko na jednym ładowaniu baterii. U niektórych nawet krócej niż jeden dzień. A przecież w bardzo prosty sposób można ten czas wydłużyć do co najmniej kilku dni. Zaraz dowiesz się, jak.
Dziewczyna z komórką pochodzi z Pixabay
Nie jest tajemnicą, że w iPhonach baterie mają strasznie małą pojemność i posiadanie powerbanku to w zasadzie must have każdego użytkownika tego telefonu. Producenci androidowych telefonów nie stawiają sobie takich ograniczeń i coraz więcej urządzeń ma baterie o pojemności nawet 5000mAh. Co nie zmienia faktu, że testerzy i tak szacują czas działania na zaledwie kilka dni. Mnie to zawsze zaskakuje, bo mam już drugi telefon z taką baterią i tydzień to w zasadzie minimum. I gdy wyjeżdżam na kilka dni np. do Londynu, to nie biorę ze sobą ładowarki. Dzięki temu w plecaku zawsze jest trochę więcej miejsca na inne rzeczy.
Co takiego możesz zrobić, żeby wydłużyć czas działania swojego telefonu na jednym ładowaniu? Przede wszystkim powyłączać wszystko, co się da, a czego w danej chwili nie potrzebujesz, bo nie wierzę, że cały czas musisz mieć dostęp do wszystkiego. A każda funkcja, czujnik czy aplikacja, swoje musi pobrać i chociaż jednostkowo nie jest to dużo, to jednak znacząco wpływa na fakt, że niektórzy ładują telefon dwa razy dziennie, a inni (ten sam model) raz na kilka dni.
Obsługa WIFI czy LTE pobiera bardzo dużo energii. Antena musi wysłać odpowiednio silny sygnał, żeby skomunikować się z przekaźnikiem, a im dalej się od niego znajduje, tym silniejszy sygnał i tym szybsze rozładowanie baterii. Ale czy naprawdę potrzebujesz dostępu do internetu cały czas? Jeśli pracujesz w biurze, to na 99% masz go w swoim komputerze (jeśli nie masz, to prawdopodobnie z jakiegoś słusznego powodu). Jeśli pracujesz na kasie w Biedrze, to pewnie telefon jest schowany na zapleczu, więc internetu i tak nie używasz a bateria leci. W wielu przypadkach rozpraszanie się nadchodzącymi powiadomieniami jest zabronione albo wręcz szkodliwe. Nie wyobrażam sobie kierowcy autobusu, który jedną ręką prowadzi, a drugą klika w Messengera. A przecież nie ma najmniejszego problemu, żeby w razie potrzeby po prostu włączyć na chwilę internet (np. na końcu trasy), sprawdzić pocztę i Facebooka i go znowu wyłączyć.
W domu pewnie też masz komputer, laptopa, tablet czy inne urządzenie do połączenia ze światem. Tu jednak należy sobie zadać najważniejsze pytanie: czy tak naprawdę internet i bycie ciągle on-line jest Ci niezbędne do życia? Wiele osób nawet w pubie przy piwie gapi się w telefony zamiast rozmawiać ze znajomymi. Syndrom FOMO jest u nich zbyt silny. Zastanów się, czy nie należysz do tej grupy osób, bo jeśli tak, to nie jest dobrze. Warto jednak świadomie zrobić sobie detoks od internetu.
Powiadomienia też warto wyłączyć. Zazwyczaj można to zrobić z poziomu samej aplikacji, czasami ustawień systemowych lub zarządzania zasilaniem. Bo nawet jeśli internet jest wyłączony, to aplikacje regularnie sprawdzają, czy nie pojawiło się coś, o czym trzeba powiadomić użytkownika. I jak już wspomniałem, pod koniec dnia takie drobiazgi sumują się w całkiem spore zużycie baterii.
Wiele osób narzeka na permanentną inwigilację, ale jednocześnie sami do tego zachęcają. Włączona lokalizacja informuje nie tylko Ciebie, gdzie jesteś, ale też innych o tym samym. Stąd np. spersonalizowane reklamy pubów w okolicy, gdzie się aktualnie znajdujesz.
Ja osobiście znam tylko dwa powody, dla których przydaje się włączona lokalizacja. Pierwszy to automapa, ale tylko w sporadycznych sytuacjach, gdy jedziesz do jakiegoś miejsca pierwszy raz. Jestem zaskoczony, że wiele osób używa automapy na znanych na pamięć trasach. Aż się zastanawiam, jak ludzie radzili sobie jeszcze kilkanaście lat temu, bez tych dobrodziejstw. A przecież wcale mniej nie jeździli. Drugi powód, to aplikacje typu Endomondo, jeśli ktoś potrzebuje dowartościować się przebiegniętym dystansem i szuka atencji chwaląc się tym na Facebooku. Ja ostatni, sobotni spacer po mieście ogarnąłem po powrocie do domu rysując ścieżkę na Google Maps. I tylko dlatego, że był bardzo nietypowy.
Jako że GPS w telefonie łączy się z satelitą a nie najbliższym przekaźnikiem czy domowym routerem, pobiera jeszcze więcej energii, niż internet. Kiedyś zapomniałem go wyłączyć i wyssał mi baterię w jeden dzień! Przypomnę, że normalnie mój telefon działa przez co najmniej tydzień.
Dziewczyna z komórką pochodzi z Kaboompics
Naprawdę uważasz, że praca (jakakolwiek) na telefonie jest wygodna i wydajna? Ja rozumiem jakieś skrajne przypadki, ale nie codziennie! I nie wszystkie czynności. Jeśli robisz coś więcej niż przeglądanie (zawodowe?) Facebooka, to lepiej zainwestuj parę stówek w tablet albo nawet laptopa. Zyska na tym Twoje zdrowie i efektywność. Ja wiem, że niektórzy producenci umożliwiają podpięcie do telefonu monitora, klawiatury i myszki, ale to raczej taki bajer (pokazanie, że się da), a nie realna potrzeba utworzenia z telefonu komputera do pracy. O ile można wziąć komórkę (chociaż lepiej tablet) na konferencję i puścić z niej prezentację, o tyle codzienna praca zdecydowanie mija się z celem.
Każdy lubi od czasu do czasu w coś popykać. Ja namiętnie gram w Sudoku, dlatego już dawno skasowałem go z komórki, żeby nie kusiło, bo kilka razy zdarzyło mi się, że jadąc autobusem przejechałem przystanek, na którym miałem wysiąść.
Granie na komórce to raczej sporadyczna czynność, kiedy na przykład czekasz godzinę na pociąg czy samolot. Ale wykorzystywanie każdej wolnej chwili to przesada. Jeśli już naprawdę musisz tak dużo grać, zastanów się nad kupnem konsoli. Dużo więcej gier, w dodatku lepszych, no i duży telewizor to zupełnie inna jakość odbioru niż mały ekranik telefonu. A współczesne, zaawansowane gry potrafią wyssać baterię nie gorzej niż włączona lokalizacja.
Serwisy streamingowe chwalą się dużo lepszą jakością dźwięku niż popularne empetrójki. Tylko czy naprawdę usłyszysz tę różnicę na telefonie z maleńkimi słuchawkami, jeśli nie jesteś audiofilem? A jeśli nim jesteś, to czy w ogóle będziesz słuchać muzyki z telefonu?
YouTube, Spotify i inne tego typu serwisy wymagają włączonego i w miarę szybkiego internetu w komórce. Śmieszyła mnie rozpacz kolegi, któremu nagle w Bieszczadach skończył się internet. Nagle okazało się, że moje MP3 wcale nie są takie gorsze od jego Tidala, bo on mógł się cmoknąć w trąbkę, a ja dalej słuchałem swojej muzyki. Podobna sytuacja jest, kiedy wyjeżdżasz do kraju, w którym za roaming płacisz całkiem spore ilości złotóweczek. Dlatego warto wrzucić na kartę pamięci swoje ulubione utwory w formacie MP3 (lub FLAC lub OGG), uniezależnić się od internetu, po czym go wyłączyć (internet, nie muzykę).
Temat w sumie ściśle powiązany z pracą i grami. Wiadomo, im częściej ekran jest włączony, tym więcej energii pobiera. Ponadto rozdzielczość i częstotliwość odświeżania znacząco wpływa na drenowanie baterii, ale na to warto zwrócić uwagę już podczas zakupu. W końcu nie każdy potrzebuje rozdzielczości WQHD z 90Hz odświeżania. Realny wpływ masz w zasadzie tylko na jasność ekranu. Chociaż na maksymalnym podświetleniu wszystko widać najlepiej, to przecież nie zawsze jest Ci potrzebne. Najlepiej włącz automatyczny dobór jasności, dostosowany warunków otoczenia.
Zastanów się, czy naprawdę potrzebujesz tych wszystkich wysysaczy baterii. Może jednak warto wyłączyć przynajmniej części z nich wydłużając działanie telefonu na jednym ładowaniu i nie martwić się, czy wystarczy mu energii do wieczora, zwłaszcza w miejscu, gdzie nie będziesz mieć możliwości szybkiego doładowania.