– Naród nasz nie ma za grosz poszanowania dla czystości – powiedział pewnego razu mój przyjaciel pokazując, jak jakiś facet rzuca kulkę papieru do kosza. Nie trafił oczywiście, ale on się tym nie przejął i poszedł dalej w swoją stronę.
Siedzieliśmy właśnie na deptaku w jednej z kawiarenek pod parasolem. Ja piłem zimne piwo kraftowe, przyjaciel mój – równie zimną pepsi, bo nie gustował w szlachetnych trunkach. Było gorąco jak to w czerwcu. Od lat pogoda robiła różne psikusy, ale generalnie robiło się coraz cieplej. A słońce już nie grzało przyjemnie jak dawniej, tylko od razu przypiekało.
– Nie ma poszanowania także dla wielu innych rzeczy – odparłem chłodząc ręce szklanką. Napój był mętny. Pomyśleć, że kiedyś piwowarzy dążyli do jak największej klarowności. Teraz im mniej przejrzyste tym lepiej. Przynajmniej wiadomo, że to nie woda.
– Ale jest coraz gorzej. Zobacz, kiedyś on sam schyliłby się, żeby podnieść papierek, bo zaraz ktoś zwróciłby mu uwagę. A teraz… nikogo to nie obchodzi – gestem roztoczył przede mną panoramę deptaka. Nikt nawet nie drgnął, chociaż z pewnością wielu widziało ten występek. – Ja to bym takiego… ech… – przyjaciel trenował karate czy coś w tym rodzaju i domyślam się, że mógłby wiele takiemu... Ale czy coś by to dało? Kiedyś pewnie tak, teraz skończyłoby się na zatrzymaniu mojego przyjaciela za rozróbę. A gość dostałby jeszcze odszkodowanie. I co z tego, że śmieci? Przecież nie śmieci na nas, tylko obok. Tak to niestety wygląda.
– Wiem, co czujesz. Widziałem kiedyś, jak na parkingu jakiś gość robił porządki w samochodzie. Wziął popielniczkę i opróżnił ją tuż przede mną. Do śmietnika miał dwa kroki. Mógłbym go zabić w afekcie, ale nie miałem czym. Pewnie gdybym spróbował cokolwiek zrobić, to ja byłbym poszkodowany. Czy można w ogóle coś zrobić w sprawie takich dupków?
– Wprowadzić karę publicznej chłosty? Albo zakuć w dyby i rzucać jajkami? - zasugerował przyjaciel.
– Odpada. Chłostę zniesiono już dawno temu jako mało trendy. A jajka drogie. Trzeba iść z duchem czasu. Może zainstalować kamery z działkami laserowymi, które przysmażałyby takich delikwentów?
– Ta… Jasne… Może za sto lat, jak nasza technika skoczy trochę do przodu. Teraz wystarczyłaby Straż Miejska z pałkami. Ale oni są zajęci wystawianiem mandatów staruszkom sprzedającym pietruszkę bez zezwolenia.
– To może zatrudnić łowców głów? 500+ za skalp śmiecącego człowieka. Dosyć szybko zrobiłoby się czysto.
Nasz śmiech zwrócił uwagę ładnej barmanki. Lubię rude, a tam miała wręcz ogień na głowie.
– Zastanawiam się – powiedział w końcu przyjaciel – jak wychowano w krajach, gdzie nikt nie śmieci. Noszą je pół dnia zanim znajdą śmietnik, ale nie wetkną papierka pod ławkę. A u nas? Byłeś ostatnio w lesie? Masakra jakaś. Wygląda na to, że pusta puszka jest cięższa od pełnej, skoro tak trudno ją zabrać ze sobą z powrotem.
Pokiwałem głową. Byłem w lesie. Pełno butelek, puszek, papierów, reklamówek, opakowań po batonikach. Często wokół samych śmietników, chociaż trafienie do dużego, pustego pojemnika nie powinno być trudne.
– Wiele man brakuje do cywilizowanych krajów. Bardzo dużo. Może w następnym pokoleniu…
– No to trzeba robić szybciej to następne pokolenie. Zacznę już dziś wieczorem.
Przyjaciel dokończył swoją pepsi. Ja przez swoje piwo też już widziałem dno szklanki. Dopiłem jednym łykiem resztę (oczywiście jak zwykle zachłysnąłem się pianą) i mogliśmy iść. Przechodząc obok śmietnika przyjaciel pochylił się, podniósł tamten kawałek papieru i wrzucił tam, gdzie było jego miejsce. Tym razem większość z tych, którzy to widzieli, uniosła brwi ze zdziwienia. Rzeczywiście, to było coś nie do pomyślenia w naszych realiach. Szkoda, wielka szkoda…