Rysowaniem i grafiką interesowałem się od zawsze. Chyba jak każdy dzieciak zamalowałem całą stertę kartek i dorysowywałem wąsy każdej osobie na zdjęciach w gazecie. Potem trochę mi przeszło i zamiast szkół plastycznych ukończyłem technikum i politechnikę. Od jakiegoś roku jednak znowu męczę ołówek i tablet ze skutkami różnymi.
Nie mam jeszcze konkretnego i rozpoznawalnego stylu. Inspiruję się różnymi artystami, próbując ich naśladować, co wychodzi różnie. Ale może to i lepiej, bo dzięki temu klaruje się coś własnego a nie kalka czyichś dokonań. Jako że nie mam wykształcenia plastycznego, nie umiem tak naprawdę rysować, najlepiej wychodzą mi abstrakcje, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone a ewentualne błędy perspektywy czy cieniowania mogę uzasadnić, że „tak ma być”. Smaruję więc na kawałku papieru dziwne kształty, skanuję je, a potem kombinuję, co z tego może wyjść. Podczas malowania bardzo pomaga mi Green-Up ;)
Najpierw było kilka plam, potem kilka filtrów Photoshopa, w końcu dodanie tekstury płótna. Kształty, coś mi przypominały, więc zacząłem je rozwijać. Ostatecznie dodałem trochę rys, żeby uzyskać efekt starego zdjęcia. Wielkim zaskoczeniem było to, że spodobało się jednemu z moich klientów, który zamówił u mnie wydruk tej pracy na płótnie. Fajnie :)
Nie jest tajemnicą, że bardzo lubię koty (sam mam dwie charakterne kotki). Jedna z plam na tym obrazku przypominała kota, więc go narysowałem. Wtedy jeszcze nie umiałem rysować oczu, więc to dziwne jajo z prawej strony wygląda... jak wygląda. I pewnie dlatego kot taki zdziwiony.
Pierwsza praca, do której się solidnie przyłożyłem i zanim szkic rzuciłem na skaner, obrysowałem go cienkopisem. Tą grafiką zacząłem swoją „piekielną” serię wizji. Niektórzy się tu doszukują jakichś podświadomych przekazów. Ale to zbyteczne. Po prostu lubię organiczne kształty.
Narysowałem to do pewnego magazynu, ale ostatecznie nie przeszło. Że niby za dużo drobnicy zamiast jednego dużego przewodniego tematu. Nie szkodzi. Zawsze to podszkolony warsztat. To była moja ostatnia grafika „płaska”.
Tutaj dla odmiany jedna z pierwszych prac, gdzie zacząłem cieniować moje stworki, żeby uzyskać głębię. Znane kształty są coraz bardziej dopracowywane, chyba zaczynam je czuć. Rysowałem to kilka tygodni w wolnych chwilach (czyli w sobotę wieczorem i w niedzielę rano) dla oddechu od projektów komercyjnych.
I znowu piekło. Nie żeby tematyka mnie pociągała, ale te stwory chyba tylko tam się nadają. W każdym razie nie chciałbym ich spotkać osobiście. Zaszalałem też z wielkością - tą grafikę można wydrukować (jeśli ktoś jest zainteresowany) w formacie A2 albo nawet A1 (ale z mniejszą rozdzielczością).