Kto by pomyślał, że Barbie stanie się kasowym hitem i po kolei będzie deklasować najlepiej zarabiające filmy? Ja na pewno nie, chociaż po obejrzeniu filmu nie byłem już tego taki pewien.
Trochę z ciekawości, trochę za namową kobiety, trochę żeby się pogapić na Margot Robbie. Tak, jestem zdrowym facetem i nie znam żadnego innego, któremu się Margot nie podoba. Na usprawiedliwienie dodam, że laska, z którą byłem, również wolała oglądać ją niż Roslinga.
Nie jestem zaskoczony, że film szybko zarobił na siebie. Chociaż byliśmy w środku tygodnia, to sala kinowa była pełna, czego nie widziałem od czasu, kiedy wyświetlano edycję specjalną Gwiezdnych Wojen i nawet nie pamiętam, kiedy to było. Oprócz mnie, było tylko kilku facetów. Przeważały kobiety w pełnym zakresie wiekowym. Ciekawe, czy przed seansem wszyscy wiedzieli, o czym, będzie film, czy może liczyli na coś zupełnie innego.
Ciekawe, że większość od osób, które albo filmu nie oglądały, albo spodziewały się jakiejś bajki, rodem z MTV z lat 80-tych. Cała reszta zgodnie twierdzi, że film jest fajny i tu się z nimi całkowicie zgadzam. Niektórzy nawet stawiają go na równi z Oppenheimerem. Są to jednak zupełnie inne filmy, które trudno porównywać. Słyszałem jednak, że ma powstać humorystyczny film łączący je oba, a główna bohaterka będzie się nazywać Barbieheimer.
Wiadomo, do kogo jest skierowany film. Wiadomo też, że przy jego powstawaniu palce maczały głównie kobiety. Dlatego wielu osobom trudno jest uwierzyć, że kobiety są w tym filmie przedstawione w dosyć niekorzystnym świetle. A ja się zastanawiam, czy celowo, czy twórcy czegoś nie dopatrzyli.
Wszystkie moje znajome jednogłośnie i zgodnie twierdzą, że film przedstawia walkę ze znienawidzonym patriarchatem i na pierwszy rzut oka mogłoby to tak wyglądać. Warto jednak rzucić tym okiem kilka razy więcej, ponieważ pod pierwszą warstwą kryją się kolejne, ale kobiety zafiksowane na walce z patriarchatem nie patrzą głębiej. Szkoda, bo jednocześnie te same osoby rozczulają się nad głębią i wielowarstwowością filmu.
Zacznijmy od tego, że problemy problemy egzystencjalne Barbie spowodowane są przez… kobietę. Projektantkę pracującą w firmie Mattel.
Same Barbie są przedstawione jako dosyć puste lalki, nawet te na wyższych stanowiskach niż główna bohaterka, która ma być po prostu ładna. Gwoli sprawiedliwości, życie Kenów też jest raczej sprowadza się do imprezowania na plaży, ale trzeba wziąć pod uwagę, że Ken jest tylko dodatkiem do Barbie, więc jego rola polega głównie na uśmiechaniu się, gdy Barbie na niego patrzy.
Niby to samce tą takie złe i nieczułe, ale to Barbie odrzuciła uczucia Kena. Ok, miała do tego prawo, w końcu nie ma obowiązku go kochać. Ale zamiast od razu z nim szczerze o tym porozmawiać, bawiła się jego uczuciami, chociaż może nie do końca świadomie. Nie przypominam Wam to czegoś z naszego realnego świata?
Faceci przejęli władzę w Barbielandzie, bo… kobiety zwyczajnie nie dawały sobie rady. Ich kompetencje polegały wyłącznie na wzajemnym wspieraniu się i tyle. Takie kółko wzajemnej adoracji, ale nie zauważyłem tam konkretów istotnych do kierowania państwem czy wykonywania innych odpowiedzialnych zawodów.
Podczas walki z patriarchatem zwyczajnie knuły intrygi. Jak dla mnie to mało uczciwe. A wystarczyło zwyczajnie porozmawiać. Ken zresztą powiedział wprost, że mu nie zależy na władzy, tylko na uczuciu Barbie i wszystko co robił, miało na celu zdobycie tego uczucia. Więc rzekome zwycięstwo kobiet wcale nie wynikało z ich siły i „bycia lepszymi od mężczyzn”, tylko faceci zwyczajnie nie chcieli walczyć.
Ale i tak dowiedziałem się, że to ja nie zrozumiałem filmu, że za bardzo analizuję, że szukam dziury w całym.
Ale nie taką, o jaką walczą feminazistki. Wiele kobiet jeszcze tego nie zauważa, ale w dzisiejszym świecie wywalczyły sobie już tak wiele przywilejów, że w wielu przypadkach to faceci są na gorszych pozycjach. Już teraz jest wiele dziedzin, gdzie nie mamy szans, chociażby biznes rozwodowy i opieka nad dziećmi…
Ciekawe, że kobiety tak mocno walczą o pozycje kierownicze, ale jakoś nie zauważyłem, żeby pchały się do ciężkich i niewdzięcznych zawodów. W wielu przypadkach, dzięki parytetom, są tam, gdzie niekoniecznie pasują z powodu braku odpowiednich kompetencji. I ten film ostatecznie to obnaża. Pokazuje, co kobiety zrobiły z facetami, pokazuje, że wcale nie jesteśmy tacy sami i możemy się uzupełniać, ale na pewno nie damy rady zastąpić.
Nie myślcie sobie, że jestem jakimś incelem i nienawidzę kobiet. Wprost przeciwnie. Mimo wielu przejść i krzywd, jakich doznałem, cenię sobie towarzystwo kobiet i szanuję te, które na szacunek zasługują. Jestem może staroświecki, ale uważam, że mimo ewolucji różnimy się i mamy inne predyspozycje fizyczne i psychiczne i nigdy nie będziemy tacy sami. A te nieliczne przypadki, gdzie kobiety sprawdzają się w męskich zawodach a faceci w kobiecych, to tylko tzw. wyjątki potwierdzające regułę. I są to uczciwie wypracowane pozycje a nie wykrzyczane w protestach.