Dzisiaj jest sobota, 03 czerwca 2023
Stwórz sobie własną chmurę tagówAndy Design Studio Graficzne w LublinieAndigo
Pesymizm i optymizm w biznesie

Pesymizm i optymizm w biznesie

poniedziałek, 2018-01-081821Biznes, Na luzie

Swego czasu mailowałem ze znajomym o dymających klientach i poruszyliśmy przy okazji sprawę pozytywnego i negatywnego podejścia do prowadzenia biznesu. Reprezentowaliśmy dwa przeciwne obozy wynikające głównie z różnych doświadczeń życiowych.

Komputery pochodzą z banku zdjęć Fotolia

Moje stanowisko jest chyba oczywiste. Jestem optymistą (może nawet niepoprawnym) i uważam, że wszystko mi się uda. Przynajmniej tak póki co jest, a słabsze okresy nie spędzają mi snu z powiek. Dla odmiany mój rozmówca prowadził kiedyś własną firmę, zbankrutował, wrócił na etat i nie zamierza już samodzielnie nic rozkręcać. Niby twierdzi że jest zadowolony, ale czy aby na pewno? A może to tylko lęk przed kolejnym niepowodzeniem?

Nie zawsze byłem optymistą

Jeszcze jakieś dziesięć lat temu sądziłem, że należę do tych osób, które całe życie spędzą na etacie, niedocenieni, wykorzystywani i marnie opłacani. Zmieniło się to z chwilą podjęcia decyzji o przejściu „na swoje”, a potem już tylko utwierdzało.

Podobno grunt to pozytywne nastawienie. Zgadzam się z tym, ale uważam też, że nie jest to jedyny warunek. Nie wolno zapominać się w optymistycznych uniesieniach. Można z rozpędu podjąć się tematu, który szybko przerośnie nasze możliwości, okaże pełen dziur i obudzimy się z ręką w nocniku. Z drugiej strony postaw „nie robię nic, bo na pewno się nie uda” też nie jest dobra. Od razu przed oczami staje mi Kłapouchy z Kubusia Puchatka. Oczywiście to bardzo ogólne potraktowanie sprawy, rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana, ale to już temat dla psychologa, którym nie jestem.

Lepiej być optymistą czy pesymistą?

Najlepiej jest pozostać optymistycznym realistą. Chłodnym okiem spojrzeć na swój biznesplan (jeśli się takowy posiada), znaleźć luki, poprawić koncepcję i można ruszać. No i nie poddawać się przy każdej przeszkodzie, których z pewnością będzie wiele. Są to pewnego rodzaju „próby”.

Jednym z moich ulubionych powiedzeń jest: „nie ma ryzyka - nie ma zabawy”. Uważam, że lepiej zrobić coś, co może nie wypalić (lub powiedzie się połowicznie) niż nie robić nic, bo „na pewno się nie uda”. Nie ma co ukrywać: porywając się na własny biznes, musimy liczyć się z dużymi trudnościami, potknięciami, porażkami, może nawet bankructwem raz czy dwa. Optymista jednak zawsze się podniesie i spróbuje czegoś innego wychodząc z założenia, że „lepiej spróbować i potem żałować niż żałować, że się nie spróbowało”.

I tutaj ciekawie podsumowaliśmy naszą rozmowę podobnymi słowami, ale o diametralnie różnym znaczeniu. Znajomy był zdania: „ile razy się podniesiesz, zawsze upadniesz”, ja natomiast uważałem: „nieważne ile razy upadniesz, zawsze się podniesiesz”.

Prawda jest taka, że nigdy nie wiemy, co będzie jutro. Pesymista może twierdzić, że jutro będzie gorzej, optymista, że będzie lepiej. Możemy równie dobrze zamknąć firmę z długami, jak też podpisać milionowy kontrakt. Czego akurat sobie i Wam życzę...

Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na