„Walki systemowe” dotyczą nie tylko posiadaczy aparatów różnych firm (najpopularniejsze to oczywiście te między Canonowcami i Nikonowcami). Dużo dyskusji dotyczy samych matryc, między innymi ich wielkości. Czy większe matryce są lepsze? A jeśli tak to dlaczego?
Wielkości matryc jest dużo więcej niż te zawarte w tytule tego wpisu. Najbardziej popularne są trzy: FF (Full Frame czyli pełna klatka) - odpowiednik klatki filmu analogowego oraz APS-C czyli format 1,5x mniejszy od FF (Canon ma trochę mniejszą). Od wielu lat Olympus i Panasonic wciskają nam M43 (mikro 4/3) ale z coraz mniejszą skutecznością i prawdopodobnie za jakiś czas odejdzie w zapomnienie. Jest jeszcze średni format, ale ze względu na swoją cenę jest poza zasięgiem zwykłego użytkownika, a matryce w telefonach to jakieś ułamki cala.
Tak naprawdę liczą się dwa pierwsze, chociaż ze względu na coraz niższe koszty produkcji, aparaty z FF powoli zdają się wypierać APS-C, chociaż nie wszystkie firmy jeszcze w to wchodzą. Np. Fujifilm ma w swojej ofercie aparat z matrycą średnioformatową (teoretycznie, bo jest ona tylko niewiele większa od FF), ale większość aparatów ma APS-C. Nie słychać, żeby zamieszali wypuścić FF.
Wielu użytkowników często bez zastanowienia krzyczy, że FF jest lepsze i koniec. Czy to jednak zawsze pod każdym względem prawda? Porównajmy wady i zalety większej matrycy nad mniejszą (tak ogólnie, niekoniecznie skupiając się wyłącznie nad FF i APS-C). Załóżmy, że wszystkie mają tyle samo pikseli i w efekcie fają zdjęcia o tej samej rozdzielczości.
Większość z tych cech jest czysto subiektywna i wszystko zależy od rodzaju robionych zdjęć. Jeśli ktoś specjalizuje się w Street Photo, to i tak często przymyka przysłonę, zaś zaletą będzie mały i poręczny aparat. Inni preferują cięższy i stabilniejszy sprzęt za to istotna będzie możliwość robienia zdjęć bez lampy błyskowej w ciemnych pomieszczeniach.