8 grudnia miałem okazję wyjść ze strefy komfortu. Pierwszy raz stanąłem przed publicznością dzieląc się historią swojego życia. Dla wielu z Was pewnie to nic takiego, dla mnie - wielka sprawa. Miałem mówić o drodze do swojego sukcesu...
Przynajmniej takie były pierwotne założenia. W międzyczasie doszedłem jednak do wniosku, że nie bardzo jest o czym mówić, bo tego sukcesu jeszcze niewiele. Trzeba więc było zmienić koncepcję i padło na marzenia, bo o nich mogę mówić dużo. Zwłaszcza, że wiele z nich się spełniło i to całkiem dokładnie. I tym właśnie podzieliłem się ze słuchaczami na spotkaniu LbnSocial.
Przynajmniej na razie. To jedno z nielicznych marzeń, których nie udało mi się spełnić. JESZCZE. Dlatego nie ustaję w wysiłkach i wierzę, że w końcu dopnę swego :)
Za to sporą część prezentacji oparłem na wpisie Wygrać marzenia. Jeszcze więcej szczegółów będzie w książce pod tym samym tytułem... jeśli w końcu uda mi się do niej zabrać i napisać. Na razie tylko rośnie plik z materiałami. Chyba wyjadę gdzieś na pół roku, żeby się tym w spokoju zająć.
Tymczasem jednak opowiedziałem drogę, jaką przeszedłem od dziecięcych marzeń do miejsca, w którym jestem teraz. Podzieliłem się też moimi obecnymi marzeniami odnośnie przyszłości. W sumie nic wymyślnego, jak każdy z Was chcę zostać milionerem i wierzę, że to się wkrótce spełni. Pierwsze kroki już poczyniłem i ta prezentacja była jednym z nich. O innych napiszę w odpowiednim czasie :)
Foto: Tomasz Gawłowski
W ogóle to ktoś z Was wie, dlaczego to wydarzenie nazywało się VIP Night i dlaczego wystąpiłem razem z Kamilą? Otóż na 10-tym spotkaniu zostaliśmy VIP-ami za uczestnictwo i nie tylko... To trochę jak wzorowe z zachowania w szkole za frekwencję.
Nie ukrywam, takie wystąpienie to dla mnie sytuacja nadzwyczaj stresująca. Ale nie w negatywnym znaczeniu, byłem tym podjarany od samego początku a nawet jeszcze wcześniej, zanim mi w ogóle to zaproponowano. Jednocześnie chciałem wystąpić i bałem się, że będę miał pustkę w głowie albo coś mi odbije i ucieknę. Ale pewnie coś takiego odczuwa większość osób przed swoim pierwszym razem a niektórzy nawet i później. W sumie Kamila też wyglądała na zestresowaną a przecież ma w tym większe doświadczenie niż ja.
Foto: Tomasz Gawłowski
Nie uciekłem i podobno mówiłem sensownie, nawet zdarzały się dowcipne wtręty. To jednak wiem z relacji słuchaczy, którzy o dziwo - słuchali! Mi osobiście rejestracja zdarzeń wyłączyła się na ten czas. Może i lepiej...
Najpierw jest strach, potem adrenalina, potem rozluźnienie i zostaje sama frajda. Nie mówcie tego nikomu, ale tak naprawdę zaczynając uczęszczać na spotkania LbnSocial miałem nadzieję kiedyś wystąpić. Takie moje małe marzenie związane z przełamaniem lęku. No i patrzcie, spełniło się! Teraz rozglądam się za kolejną możliwością pogadania do ludzi. Chyba mi się spodobało...
W latach 80-tych większość z nich była równie nierealna jak zostanie Jedi. Tylko, że ja wtedy o tym nie wiedziałem.
Wiecie co jest zabawne? To, że wierzyłem w ich spełnienie i nie słuchałem ludzi, którzy (świadomie lub nie) próbowali podciąć mi skrzydła. Polonistka w technikum zawsze mi mówiła, że nie zdam matury i nie poradzę sobie w życiu. Odchodząc z ostatniego etatu od byłego szefa usłyszałem, że sobie nie poradzę i wrócę do niego na kolanach. Znajomi, którym nie wyszło z własną działalnością, mówili, że nie warto próbować, bo to strata czasu. Nie mówiąc już o zastępach hejterów, którzy dogryzają mi na każdym kroku i czepiają się wszystkiego co robię. Zawiodłem ich wszystkich, ale nie jest mi przykro.
Cały czas mam marzenia, mniej i bardziej realne. Ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Przecież te powyższe też kiedyś wydawały się mrzonkami. Rok temu nierealne wydawało się moje publiczne wystąpienie. Sam nie wierzyłem, że zdobędę się na odwagę a już dzisiaj nie mogę się doczekać kolejnego :)
Więcej zdjęć z Vip Night na Facebooku