Do niedawna największą bolączką grafik renderowanych w Blenderze przy pomocy Cycles była stosunkowo duża ilość szumów. Teraz to się zmieniło.
W wersji 2.80 Blendera wprowadzono nowy silnik renderujący o nazwie Eevee. Jest o wiele szybszy od Cycles i nie generuje szumów. Niestety nie ma też takiego realizmu, który często jest kluczowy. Nie radzi sobie też tak dobrze z przezroczystościami jak Cycles. Pozostaje więc tylko zwiększenie ilości próbek i cierpliwe czekanie (czasami wielogodzinne) na wyrenderowanie sceny.
To nowość w Blenderze 2.81, który na razie jest we wczesnej fazie alpha, ale już udostępniony do testowania. Co prawda nie zalecany do codziennej pracy, ale osobiście nie zauważyłem żadnych problemów.
Denoiser nie bazuje na klasycznym rozmyciu pikseli, które na dobrą sprawę można było ręcznie ogarnąć w Photoshopie zachowując dużo większą kontrolę nad procesem. Z tego, co mi wiadomo, korzysta z algorytmów AI, które są obecnie już na bardzo wysokim poziomie i regularnie wykorzystywane na przykład w Luminarze. Do osiągnięcia mega efektów trzeba włączyć renderowanie normal maps i diffuse color, które standardowo są wyłączone. Całość załatwia się jednym węzłem denoise w oknie compositingu.
Nowy odszumiacz sprawdza się świetnie już nawet przy jednej próbce, gdzie na oryginale niewiele widać. Oczywiście obraz ma wiele niedoskonałości, ale trudno oczekiwać lepszych wyników, kiedy program musi zrobić coś z niczego. Niemniej programiści Blendera kolejny raz zrobili coś niemożliwego (zaraz po mega szybkim Eevee).
O ile dla renderowania jednego obrazka można poświęcić kilka godzin, o tyle w przypadku animacji pojawia się efekt skali. Kilka minut filmu to tysiące renderów. Na szczęście tutaj nie będzie widać pewnych niedociągnięć wynikających z działania odszumiacza, co widać na powyższych przykładach. Można więc spokojnie zmniejszyć ilość próbek z 1000 to 10, bez widocznej szkody dla filmu. Poniższy tutorial pokazuje, ile czasu można oszczędzić: