Komputery mają o wiele dłuższą historię niż się Wam wydaje, pisałem o tym niedawno przy okazji recenzji Innowatorów. Szerzej zaczęły być jednak wykorzystywane w latach 50-tych, kiedy powstały tranzystory. Wtedy też pojawiła się pierwsza sieć komputerowa.
Chmura pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Zanim otrzymaliśmy internet w formie, jaką znamy dzisiaj, było wiele eksperymentów z siecią. Nie było wtedy jeszcze komputerów osobistych. Użytkownik miał do dyspozycji tylko terminal połączony z główną jednostką obliczeniową i to ona de facto wykonywała wszystkie zadania. To była droga i skomplikowana maszyna i nikogo nie było stać na posiadanie całego komputera w domu.
Nikt wtedy też nie przewidywał innej drogi rozwoju, we wszystkich książkach science fiction z tamtego okresu opisywano taką przyszłość komputerów - terminale i mainframe’y.
Z czasem elektronika jednak potaniała i bardziej opłacało się mieć szybki komputer pod ręką niż przesyłać dane przez powolną i zawodną sieć. Kto z Was jeszcze pamięta szybkości modemowe?
Obecnie powoli wracamy do pierwotnej idei tylko teraz to się nazywa chmura. Początkowo służyła głównie do przechowywania danych i łatwego udostępniania na różnych urządzeniach czy dzielenia się z innymi użytkownikami. Teraz pozwala też na przerzucenie sporej części pracy na inne, potężne komputery w jakimś centrum obliczeniowym.
Wydawałoby się raj na ziemi, ale nie ma tak fajnie. Kiedyś usłyszałem takie powiedzenie (i podzielam to zdanie), że ludzie dzielą się na tych, którzy nie ufają chmurze i tych, którzy przestaną jej ufać. Możecie mnie nazywać paranoikiem, ale należę do tej pierwszej grupy.
Chmura nie jest zła do szpiku kości. Ma swoje zalety i można ją praktycznie wykorzystać.
Pozwala łatwo i szybko przesłać dane na duże odległości np. do klienta znajdującego się na drugim końcu świata. Ja korzystam z dwóch rozwiązań: FTP i wetransfer. Dropbox jest dla mnie zbyt powolny.
Pozwala obniżyć koszty pracy, ale to zależy od charakteru pracy. Jeśli ktoś głównie pisze, to faktycznie wystarczy mu tani netbook (czyli taka forma terminala) za kilkaset PLN i darmowe Google DOC czy inny edytor on-line. Nie widzę jednak takiego rozwiązania w pracy grafika, montażysty video czy inżyniera wykorzystującego oprogramowanie CAD. Także grafika 3D wymaga dosyć mocnej maszyny podczas modelowania. W przypadku renderowania dużo zależy od tego, ile renderujemy i jak skomplikowane są grafiki. Jednym taniej wyjdzie abonament w renderfarmie, innym nieco mocniejszy sprzęt.
Szybkość internetu, przynajmniej w Polsce, nie powala. Przesłanie 1GB to u mnie czasami nawet pół godziny pchania danych w internet (zależnie od obciążenia sieci). Rzadko, ale jednak się zdarza. O ile jednorazowe przesłanie plików do klienta jest szybsze niż wysłanie pendrive’a pocztą to praca online z takimi plikami absolutnie nie wchodzi w grę. Póki co nic nie prześcignie szybkiego dysku SSD. Poza tym niby mamy XXI wiek, ale wciąż się zdarza, że internet szwankuje. Ma tu zastosowanie prawa Murphy’ego - najczęściej pada wtedy, gdy jest najbardziej potrzebny.
Bezpieczeństwo zawsze było piętą achillesową rozwiązań on-line. Jeśli jakaś firma mówi, że daje Wam 100% pewności pod każdym względem, to najzwyczajniej w świecie kłamie. Może co najwyżej zagwarantować dobry backup, chociaż i z tym różnie bywa (jeśli serwerownia się spali lub zaleje ją woda, to kiła mogiła). Nie od dziś wiadomo, że jedyny bezpieczny komputer to ten odłączony od internetu. Dobrowolne wysyłanie własnych (często ważnych) danych na jakiś serwer o którym nic nie wiemy, to spore ryzyko. Włamania były, są i będą nawet na najbardziej chronione serwery. Chyba nie ma firmy, która nie miała przynajmniej jednej takiej wpadki. Nie trzeba daleko szukać przykładów, wystarczy poczytać niebezpiecznik.
Permanentna inwigilacja też jest na porządku dziennym. O tym nie mówi się głośno, ale wszyscy wiemy jak jest. Naprawdę naiwnie myślicie, że służby sprawdzają tylko komórki schwytanych terrorystów? Coraz więcej serwisów, w których przechwytuje się dane, ma w regulaminie punkty o możliwości przekazywania danych odpowiednim służbom. Tylko... no tak... kto czyta regulaminy :)
Jeśli o mnie chodzi to wady zdecydowanie przesłaniają zalety chmury i jeśli już jej używam, to w minimalnym stopniu.