Życie pędzi a my z nim. Coraz więcej pracujemy, coraz mniej śpimy. W naszym społeczeństwie drzemki przysługują tylko dzieciom i osobom starszym. Czy słusznie?
Śpioch pochodzi z banku zdjęć Fotolia
W niektórych rejonach świata (chociaż raczej nie u nas) drzemki są częścią stylu życia. W krajach śródziemnomorskich po południu z powodu temperatury nie da się pracować. Życie zamiera a ludzie albo spotykają się ze znajomymi albo walą w kimę, żeby nabrać sił na pracę w godzinach wieczornych.
Podobno w Japonii spanie w godzinach pracy jest wręcz mile widziane, bo to oznacza, że pracownik jest tak oddany firmie, że nie ma czasu na normalny odpoczynek. Nie wiem, ile w tym prawdy, bo nigdy w Japonii nie byłem. Dla mnie to trochę naciągane, ale kultura japońska jest nie do ogarnięcia dla przeciętnego Europejczyka.
Jest to coraz popularniejsza forma odpoczynku, zwłaszcza u pracoholików i ludzi nastawionych na odniesienie sukcesu, bo pozwala (podobno) zminimalizować czas spania i znacznie zwiekszyć efektywność w pracy. Nie jest to nowy wynalazek. Już podobno sam Leonardo da Vinci go praktykował.
Na czym on polega? Otóż zamiast ciągłego snu (najczęściej w nocy) jest to połączenie wielu drzemek albo drzemek i snu zasadniczego.
Jak pewnie wszyscy wiedzą, sen składa się z kilku faz:
W fazie REM pojawia się tzw. paraliż senny, w przeciwnym razie moglibyśmy wypaść z łóżka (być może lunatycy nie mają paraliżu dlatego wędrują). Obudzeni w tej fazie z pewnością zapamiętamy sen, który właśnie śniliśmy. Gdy ta faza dobiegnie końca, mózg rozpoczyna cykl od nowa. Jeden cykl trwa około 90 minut.
Najlepiej jest obudzić się w fazie REM, wtedy jesteśmy najbardziej wypoczęci, pobudzeni i gotowi do działania. Paradoksalnie, im dłużej śpimy, tym bardziej jesteśmy zmęczeni. Dlatego polecam nastawianie budzika także na weekend i nie używanie opcji drzemki.
Jako że cykl trwa około 90 minut, najlepiej zaplanować budzenie po wielokrotności tego czasu. W rzeczywistości najlepiej dobrać to doświadczalnie, bo u każdego człowieka ten czas trochę się różni. Do tego należy dodać czas potrzebny na zaśnięcie.
Na pewno pomoże w tym technologia. Jest wiele aplikacji komórkowych monitorujących fazy snu (nie mam pojęcia na jakiej zasadzie) i budzących w odpowiednim momencie. Jest ich sporo, więc nie ma sensu podawać linków - najlepiej przetestować skuteczność kilku i wybrać najlepszą.
Niestety nie są zbyt owocne. Głównie ze względu na zamiłowanie do snu. O ile w dzień drzemka jak najbardziej mi wychodzi i jestem po niej porządnie naładowany, o tyle w nocy łóżko jest dużo bardziej kuszące. Zwłaszcza po kilku dniach praktykowania snu polifazowego.
Do tematu podchodziłem ze 3 razy i mój rekord to 4 dni. Potem wracałem do normalnego spania. Zresztą niektórzy uważają, że na dłuższą metę sen polifazowy nie jest zdrowy. W tej kwestii nie zabiorę głosu, bo nie jestem ekspertem. Może faktycznie lepiej spać w nocy i pracować w dzień?
Mam taki jeden sposób, który (przynajmniej u mnie) sprawdza się w 100% i nie wymaga praktycznie żadnego nakładu pracy. Pozwala wstać dużo wcześniej i daje kopa na cały dzień bez konieczności picia kawy, green-upa i innych dopalaczy.
Otóż trzeba położyć się wcześniej (koniecznie przed 22, najlepiej już około 21) i leżąc na plecach wykonać ćwiczenia tzw. „świadomego oddychania”. Jest to bardzo proste. Oddychamy głęboko i powoli skupiając się na każdym wdechu i wydechu, przy czym wydech powinien trwać dwa razy dłużej niż wdech.
Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że chodzi tu o dwie rzeczy:
W efekcie tego prostego ćwiczenia (najczęściej zasypiam w trakcie, już po kilku minutach) mam ZAWSZE intensywne i wyraźne sny, które często zapamiętuję. Czasami budzę się też w środku nocy zupełnie wypoczęty i pozytywnie nakręcony. Kilka razy zdarzyło mi się, że po kilku godzinach snu miałem wrażenie, że przespałem całą noc - tak dużo mi się śniło i tak bardzo się wyspałem.
Zazwyczaj mam też wtedy tak dużo pomysłów, że przydaje się trzymanie jakiegoś notatnika w zasięgu ręki.
Niestety, jakiś czas temu wpadłem w okropny nałóg. Jestem książkoholikiem i rzadko kiedy zasypiam przed północą.