Z klientami bywa różnie. Jedni przynoszą realne zlecenia za realne honorarium. Inni tylko szukają jelenia do zrobienia projektu za friko. Niestety tych drugich jest niewiele mniej niż pierwszych i trzeba się mocno pilnować, żeby nie przejebać wielu godzin ciężkiej pracy.
Czasami przeglądam różne ogłoszenia od potencjalnych klientów. Kiedyś były specjalne serwisy branżowe, obecnie głównie na grupach facebookowych. I prawdę mówiąc jestem totalnie zażenowany ich poziomem. Ja rozumiem, że ogłoszeniodawca też człowiek, ale czasami odnoszę wrażenie, że wszyscy się zmówili, żeby popełniać te same błędy. A jakie są najczęściej?
Braki w ogłoszeniu. Totalny minimalizm. Ja rozumiem, że klient może się nie znać na technologii (w końcu od tego są wykonawcy), ale często nawet nie pisze czego chce, bo po co? Dzięki temu ogłoszenie wygląda tak: „Zlecę wykonanie strony internetowej. Oczekuję poważnych ofert cenowych.” No ja już poważnie pędzę i w szczegółach opisuję co i za ile zrobię. Jak tu być poważnym, skoro przy takich „dokładnych” informacjach strona kosztuje od zera do nieskończoności?
Oczekiwania. Wiadomo, że każdy szuka jak najkorzystniejszej oferty, ale litości! Oczekiwać „serwisu aukcyjnego podobnego allegro tylko trochę innego” z przeznaczonym budżetem w wysokości 500zł, to chyba jakiś żart. I znowu pytanie, jak tu być poważnym?
Totalny brak kontaktu. Klasyka, na którą ręce opadają nawet adminom grup. Klient wrzuca ogłoszenie na grupę i prosi o kontakt na priv czyli na messengera. A potem nawet nie czyta nadesłanych wiadomości. Kiedyś myślałem, że tylko mi się to przytrafia, albo może trafiłem na zakręconego zleceniodawcę. Ale to jest w większości przypadków norma. Serio nikt nie jest w stanie ogarnąć, że taka wiadomość od obcej osoby trafia do folderu INNE? Pół biedy, jeśli podany jest e-mail, ale czasami i ten nie jest przeglądany. Co śmieszniejsze, ten sam zleceniodawca regularnie miesiąc w miesiąc daje to samo ogłoszenie. Trudno się dziwić, że nie ma chętnych wykonawców.
I na koniec przetargi czyli nieco bardziej rozbudowana i oficjalna metoda poszukiwania wykonawcy. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie kryterium, którym niemal zawsze jest wyłącznie cena. Przy czym osoby tym się zajmujące mają raczej niewielkie pojęcie o tym co robią. Bo jeśli na dane zlecenie większość zgłoszeń opiewa przykładowo w okolicy 10000zł, a ktoś zgadza się zrobić to samo za 1000zł, to chyba coś tu nie gra. W większości przypadków nie pokrywa to nawet kosztów własnych wykonawcy. Oczywiście oferent przetarg wygrywa, a jakiś czas później ta sama firma (gmina, urząd, organizacja itp.) znowu szuka wykonawcy. Ja rozumiem, że są ludzie, którzy wolą uczyć się na własnych błędach niż cudzych (może ich stać), ale tu akurat nie widać żadnej poprawy, bo… znowu jedynym kryterium jest cena i znowu wygrywa oferta najniższa i zabawa zaczyna się od nowa :)