Zdarzyło mi się jakiś czas temu, nawet kilkukrotnie, że dostałem e-maila z prośbą o przesłanie CV i LM. Zaskoczyło mnie to zupełnie, bo przecież od kilku lat nie aplikowałem na żadne stanowisko! W końcu mając własną firmę jestem w pewnym sensie przedsiębiorcą i to raczej ja powinienem je dostawać. W sumie czasami dostaję, ale to już inna sprawa :)
Resume pochodzi z Adobe Stock
Otóż, jak się okazało, niezupełnie nie aplikowałem. Odpowiadałem na ogłoszenia dotyczące współpracy. Ale, zwróćcie uwagę, współpracy, a nie pracy na etacie. Być może coś się ostatnio zmieniło, ale kiedyś współpraca polegała na wspólnej pracy niezależnych podmiotów nad jakimś projektem (np. serwisem internetowym), a nie zatrudnianiu pracownika bo to de facto nie jest już współpraca tylko zwykły etat. Zazwyczaj w siedzibie pracodawcy, na jego sprzęcie i w określonych godzinach pracy. No i oczywiście wszystko pod szyldem pracodawcy. A to był jeden z powodów, przez które przeszedłem „na swoje”. Zdecydowanie wolę pracować na własne konto.
Ale żeby potencjalny klient/pracodawca nie czuł tej różnicy? Domyślam się, że obecni młodzi potencjalni pracodawcy to już pokolenie gimbusów, ale bez przesady, jakieś minimum wiedzy powinno mieć. Napisałem e-maila, dopytałem o szczegóły, bo z opisu ogłoszenia jednoznacznie wynikało, że to jednak jednorazowy projekt. I faktycznie, ale klient po prostu chciał się zapoznać z moim wykształceniem i innymi pierdołami, które się zamieszcza w CV, chociaż wiadomo, większość tego to bzdura. W naszej branży ważne jest portfolio, bo to ono bezpośrednio pokazuje moje dokonania czy styl pracy. Chociaż to też nie do każdego trafia.
A może ja też powinienem prosić o CV wszystkich podwykonawców: drukarnie, producentów smyczy i kubeczków czy firmy hostingowe? Może taka teraz moda i CV daje się tak samo, jak wizytówki? Może ja też powinienem poprosić o to niedoszłego klienta?