Luminar Neo - wypasiony soft dla fotografów
Większość pewnie i tak używa klasycznie Lightrooma i Photoshopa, bo po co kombinować, skoro jest w abonamencie. Ale przecież nie każdy chce się w to pakować (ja wciąż używam pakietu CS6 bez LR). I właśnie dla nas jest Luminar, który w wielu kwestiach bije na głowę soft od Adobe.
Luminara używam od wielu lat, to moje podstawowe narzędzie do obróbki zdjęć, zanim dopieszczę je w Photoshopie. Pisałem o nim wielokrotnie, ostatnio prezentowałem tutorial na bazie zdjęcia z Gdyni. Trzymam się wersji 4.x, bo to była ostatnia w miarę sensowna, chociaż miała kilka braków, np. filtry dodawane wcześniej na warstwach zastąpiono całym zestawem o stałej i niezmiennej kolejności. Żeby zmienić kolejność filtrów (wiadomo, że wcześniejszy wpływa na pracę kolejnego) albo zduplikować jakiś (np. z nałożoną maską) trzeba było dodać kolejną warstwę, z całym zestawem wszystkich filtrów. Bez sensu.
W międzyczasie wypuszczono Luminar AI, który był jednak krokiem wstecz. Niby dodano kilka inteligentnych narzędzi (jak wskazuje nazwa programu), ale zabrano inne i ograniczono użytkownikowi kontrolę nad procesem. Można odnieść wrażenie, że targetem twórców są raczej laicy, którzy chcą otrzymać „ładne” zdjęcie jednym kliknięciem.
W końcu jest Luminar Neo
Co prawda jest już od jakiegoś czasu, ale z różnych powodów niespecjalnie miałem czas i ochotę go testować. Trzymałem się tego, co już znam. Teraz jednak pojawiła się nowa wersja z nowymi możliwościami, narzędziami i bajerami. No i co my tu mamy?
- Program jest ładniejszy i czytelniejszy. Już wcześniej był minimalistyczny, ale teraz jeszcze bardziej. Ma tylko to, co potrzebne, bez żadnych śmieci, które ograniczałyby pole robocze.
- Warstwy. Coś, co bezczelnie usunięto w wersji 4, teraz właśnie wróciło. Dokładnie takie, jak trzeba. Każde użyte narzędzie dodawane jest jako kolejna warstwa, której można dodać maskę, sposób krycia itp. W prosty sposób można dodawać kilka razy to samo narzędzie czy zmieniać kolejność. Można też dodawać warstwy z innymi zdjęciami i mieszać jak w Photoshopie. Podobno obciążenie komputera jest dużo mniejsze i ja w to wierzę.
- Oprócz standardowych masek, które były od zawsze, dodano maski inteligentne, które algorytm AI całkiem precyzyjnie generuje na podstawie zdjęcia. Wcześniej była to tylko maska nieba i pozwalała wyłącznie na jego zmianę. Teraz maski można użyć z dowolnym narzędziem i filtrem.
- Dopracowano obecne narzędzia inteligentne. Podmiana nieba działa jeszcze lepiej. To było już wcześniej, więc nie trzeba wspominać, że uwzględnia odbicia w wodzie, czy szkle, ale też dopasowuje ogólne oświetlenie zdjęcia. Podobno w Photoshopie też już jest coś takiego, ale słyszałem, że działa raczej słabo i w ogóle nie uwzględnia odbić.
- Bokeh AI - rewelacyjny do portretów. Pozwala rozmyć tło bardziej niż zrobił to aparat. W dodatku to naprawdę odpowiednik Lens Blur z Photoshopa, a nie zwykły blur na masce. Użyty z umiarem zmniejszy głębię ostrości samemu pozostając niewykryty, nawet przez wprawne oko.
- Relight AI - inteligentnie rozróżni plany zdjęcia pozwalając niezależnie i precyzyjnie doświetlić pierwszy plan i przyciemnić tło. W końcu nie każdy nosi blendę przy sobie, żeby to zrobić na etapie robienia zdjęcia.
- Background Removal AI - inteligentnie usuwa tło z portretów i zastąpić dowolnym innym tłem. Jest to w zasadzie odpowiednik zmiany nieba. Dopasowuje między innymi oświetlenie postaci do nowego tła. Całkiem nieźle radzi sobie ze szparowaniem włosów.
- Face AI, Skin AI i Body AI - kolejne narzędzia do poprawiania ludzi czyli twarzy, skóry i całej sylwetki. Instagramerki będą tym zachwycone, bo kilkoma kliknięciami zrobią siebie na bóstwo. Założę się, że pismach typu Cosmo to podstawowe narzędzie do edycji zdjęć :)
- Remove Powerlines AI - usuwanie linii energetycznych. Widać, że było spore zapotrzebowanie na ten konkretny filtr. Co prawda w Photoshopie takie rzeczy można zrobić pędzlem korygującym, ale tam trzeba jednak trochę porysować. Tutaj robi się to jednym kliknięciem. Ciekawe, jak radzi sobie z dużym zagęszczeniem kabli np. na zdjęciach z Indii.
- Clean Dust Spot - usuwanie zabrudzeń matrycy, czyli ból wielu fotografów. To niby też można zrobić w Photoshopie, ale tutaj też wystarczy kliknąć raz. Algorytm rozpoznaje, co jest faktycznym brudem matrycy, a co częścią zdjęcia np. lecącymi, lekko rozmytymi ptakami.
- Superkontrast - w sumie efekt do uzyskania obecnymi narzędziami, ale trzeba było ich użyć kilka. I wiem, co piszę, bo sam wielokrotnie się naklikałem, żeby odpowiednio dopracować kontrast. Teraz mam to w jednym panelu.
- Atmosphere AI - dodaje efekt perspektywy powietrznej, czyli zamglenia dalszych planów. Co prawda była już mgła, ale działała raczej słabo i bardzo sztucznie. Teraz, dzięki inteligentnemu rozróżnieniom planów i odległości jest to naprawdę świetne narzędzie robiące nastrój.
- Dodano dużą bibliotekę tekstur, teł, nieba i innych dodatków. Dla mnie niepotrzebne, bo aż tak bardzo w zdjęcia nie ingeruję, ale niektórym może się przydać.
- Przyspieszono działanie programu, ale w sumie niewiele (chociaż różnica jest widoczna). W porównaniu w Photoshopem szału nie ma, ale domyślam się, że to przez narzędzia bazujące na AI, które jednak swoje wymagania mają. Przez to Luminar raczej nigdy nie będzie demonem prędkości, ale taka jest cena genialnych narzędzi, których Photoshop nigdy nie będzie mieć.
Reasumując Luminar Neo to naprawdę wielki krok naprzód. Czekałem na to od wielu lat i tym razem należy mocno pochwalić twórców.
A co z Aurorą HDR?
No właśnie nie wiadomo. Program nie był aktualizowany od 2019 roku. Czy to oznacza, że jest już skończony i nie da się w nim nic ulepszyć? Zobacz moją, dosyć wiekową już, recenzję Aurory HDR.
Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na
newsletter