Czy drogie zawsze znaczy lepsze? Czy tanie rzeczy nie są warte nawet swojej ceny? Czy droga inwestycja na pewno się zwróci? Lepiej kupić coś raz na dłużej czy co chwilę wydawać mniejsze pieniądze? Tak wiele pytań. A jaka jest odpowiedź?
Pieniążki pochodzą z Adobe Stock
Jeśli coś sprzedajesz, to faktycznie chcesz to zrobić jak najdrożej. Jeśli kupujesz, to wręcz przeciwnie. Podstawowa zasada ekonomii. Ale czy wiesz, kiedy lepiej wydać mniej, a kiedy odżałować więcej pieniędzy?
Bardzo często słyszę, że na niektórych rzeczach nie warto oszczędzać. Należą do nich między innymi buty. Bo dobre i drogie posłużą mi na lata. Kupiłem więc kiedyś solidne zimowe Wojasy za 500zł i chodziłem w nich równo 10 lat (z dokładnością do kilku dni – sprawdziłem na paragonie). Wychodzi na to, że rocznie kosztowały mnie 50zł. Jednak przy moim użytkowaniu już po 5 latach wyglądały nieciekawie. Jak sobie teraz pomyślę, to mógłbym co roku kupować tani szajs za 50zł i wyszłoby na to samo. Co więcej, co roku miałbym nowe, ładne buty. Idąc tym tropem kupiłem kiedyś w Croppie tanie, letnie szmaciaki za 30zł z myślą, że posłużą mi sezon. Chyba coś z nimi jest nie tak, bo używam je trzeci rok i w zasadzie tylko podeszwa wskazuje na stan zużycia. Oczywiście butów używam w zwykłym, codziennym chodzeniu. Jadąc w góry nie zaryzykowałbym taniego obuwia, bo mógłbym stracić podeszwę gdzieś na szczycie.
Ceny komputerów są mocno zróżnicowane. Są maszynki za 2000zł i za 20000zł (często połowę ceny płacimy za wegetariańskie logo). Czy to znaczy, że ten droższy komputer posłuży mi lepiej i dłużej? Owszem, tani sprzęt może mi się szybciej zepsuć (zazwyczaj w kilka dni po skończeniu gwarancji), ale na dobrą sprawę droższe też bywają zawodne. Jeśli chodzi o laptopa wybrałem droższego Macbooka, jednak w przypadku stacjonarki to tylko i wyłącznie PC. Nie tylko ze względu na cenę, ale przede wszystkim możliwość rozbudowy po kawałku. Mogę kupić wypasionego Maka za 40k PLN, który faktycznie śmiga aż miło, ale jeśli padnie mi jakiś element (a nie oszukujmy się, padają), to nie wymienię go tak łatwo jak w „blaszaku”. Poza tym wszystko zależy od potrzeb. Jeśli ktoś potrzebuje wydajnej maszyny do obróbki grafiki czy filmów, to zainwestuje w porządną kartkę graficzną albo nawet kilka. Do pisania blogaska i przeglądania fajsbuczków wystarczy taki laptop z odzysku.
Mój dostawca internetu co jakiś czas proponuje mi rozszerzenie pakietu, w którym będę miał kosmiczną prędkość, pakiet telewizyjny i telefon. Faktycznie wtedy cena jednostkowa za 1GB danych wychodzi groszowa, ale z drugiej strony płaciłbym za coś, czego w ogóle bym nie używał. Podobnie telefon komórkowy. Mógłbym wziąć abonament, w którym miałbym ogromne ilości darmowych minut czy duży pakiet internetowy, ale przy moim korzystaniu z komórki prepaid wystarcza mi z nawiązką a niewykorzystane złotóweczki zebrały się w potężny pakiet i nie mam pojęcia, jak mógłbym je wykorzystać.
Oprogramowanie. Jeśli pracujesz zawodowo w swojej branży, to nie ma przeproś: musisz kupić odpowiednio drogie oprogramowanie np. pakiet Adobe, AutoCAD, lub inny. Wielu producentów doskonale o tym wie i dlatego oferuje swoje oprogramowanie wyłącznie w abonamencie. Oczywiście dostajesz w nim najnowsze wersje softu, ale czy zawsze tego potrzebujesz? Ja od lat używam pakietu CS6 i jedyne, czego mi brakuje, to zwykłej zgodności plików (nowsze trzeba konwertować). Amatorzy jednak bez problemu znajdą tańsze lub nawet darmowe odpowiedniki np. pakiet Affinity, Blender, Luminar, Hitfilm i wiele innych.
Generalnie chodzi o to, żeby dokładnie wiedzieć, czego potrzebujemy i do tego dobrać odpowiedni produkt. No chyba, że ktoś lubi przepłacać za same możliwości, których nigdy nie wykorzysta.
Cena i jakość pochodzą z Adobe Stock
Te nie są takie proste i każdy kieruje się innymi. Poniżej kilka przykładów
Temat chyba najistotniejszy dla nas, grafików. Zwłaszcza, że to my sprzedajemy swój produkt. Wiadomo, że chcemy naszą pracę sprzedać jak najdrożej i wkurzają nas „graficy”, którzy psują rynek cenami wręcz dumpingowymi. Niestety, nie tylko freelancerzy tak robią, agencje również potrafią psuć rynek.
Designer pochodzi z Adobe Stock
Niestety walka o odpowiednie ceny jest często walką z wiatrakami. Dla wielu klientów jedynym kryterium wyboru jest cena. W przypadku instytucji ogłaszających przetarg jest to wręcz narzucane z góry. A potem dostają to, za co zapłacili albo nawet mniej, bo dany wykonawca zbankrutował.
Akurat w przypadku projektów graficznych (zwłaszcza logo) czy stron internetowych wymienione wyżej kryteria wyboru nie mają znaczenia. Tu bardziej liczy się przeznaczenie. Jeśli ulotka, broszura, czy instrukcja ma pełnić wyłącznie rolę informacyjną, to można ją złożyć nawet w Wordzie i drukarnia sobie poradzi z drukiem. Jeśli jednak celem jest zwrócenie uwagi, zainteresowanie i pobudzenie do zakupu (zasada AIDA), to taki projekt musi już być odpowiednio lepiej przygotowany. Nawet jeśli czas życia takiego produktu liczymy w dniach. A może nawet ZWŁASZCZA, jeśli są to tylko dni. Bo jeśli w tak krótkim czasie potencjalny klient się nie zainteresuje, to pozorna oszczędność będzie tylko kasą wyrzuconą w błoto.