Wesoły księguś pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Zapewne znacie ten tekst, bo nieraz słyszeliście go od klienta, który opóźniał się z płaceniem faktur. Ja kilka dni temu usłyszałem go ponownie i o mało co nie zabiłem klienta śmiechem.
Żeby nie było, nie usłyszałem go kolejny raz od tego samego klienta, ale w rozmowach pojawia się na tyle często, że znam go na pamięć. W sumie to można by się zastanowić, nad niezwykle pechowym zbiegiem okoliczności, że zawsze kiedy wysyłamy faktury do klienta, to księgowe akurat wtedy biorą urlopy albo chorują. Swoją drogą, to znam osobiście sporą garstkę księgowych i wiem, że o ile zachorowanie im się czasami zdarza, tak urlopy biorą bardzo rzadko, bo mają niesamowite poczucie obowiązku, zresztą odpowiadają za finanse firmy. Co więcej, duże firmy mają zazwyczaj backup w tej kwestii. Tymczasem to właśnie „mali klienci” rozliczają się ze mną od ręki (często gotówką), a te duże opóźniają temat jak mogą np. „wysyłając księgowe na urlopy” :)
Czasami się zastanawiam, czy ci wszyscy managerowie kończyli ten sam kurs wciskania kitu i naprawdę sądzą, że ktoś tą bzdurę łyknie. Mogliby chociaż wymyślić bardziej wiarygodną historyjkę np.
Drugim wkurzającym zwyczajem jest oczywiście brak reakcji na e-maile, telefony, SMS-y. Ciekawe, że dzwoniąc z innego numeru, zawsze się dodzwaniamy. I wtedy dowiadujemy się właśnie o problemach zdrowotnych księgowej. Na szczęście często pomaga jeden krótki SMS informujący, że sprawa została przekazana firmie windykacyjnej. Zazwyczaj jeszcze tego samego dnia kasa pojawia się na koncie. Więc jednak udało się księgową ściągnąć z urlopu :)
Najbardziej wkurzające jest jednak ustalanie sobie przez klienta terminu płatności faktury. Im większa firma, tym te terminy są odleglejsze. Swoją drogą to zawsze mi się wydawało, że o tym decyduje wykonawca, ewentualnie temat dogadywany jest na samym początku. Tymczasem bywa, że po przesłaniu faktury, paniusia dzwoni i orzeka, że oni mają takie i takie terminy. Pół biedy jak zadzwoni, ale często dowiaduję się o tym dopiero, gdy to ja zadzwonię z ponagleniem płatności. No kurwa. Ciekawe, że nie działa to w moim spożywczaku. Nie, na zeszyt nie chcą dawać. ZUS i US również.
Oczywiście po „terminie płatności” tych firm trzeba jeszcze kilka razy się przypomnieć, żeby w końcu zapłacili z opóźnieniem. Taką historię miałem kilka lat temu z jednym z dużych polskich browarów. Co ciekawe, znajomy na FB napisał, że też miał takie przewałki z jakimś browarem. Odważnie zaryzykuję stwierdzenie, że to mógł być ten sam.
A może w takim razie iść do tego browaru, wziąć kilka (-naśccie, lub -dziesiąt) skrzynek ich piwa a przy kasie stwierdzić, że mamy zwyczaj realizować faktury z miesięcznym terminem, a potem wyjechać na urlop, wziąć chorobowe albo wyjechać na Jamajkę omijając Trójkąt Bermudzki, bo po co ryzykować?