Dla graficznych „mugoli” kolor to kolor. Czerwonego nie pomylą z niebieskim. Dla bardziej wtajemniczonych zaczyna się prawdziwa magia, chociażby ze względu na kilka przestrzeni kolorów, z których każda ma nieco inne właściwości i zastosowania.
Dziewczynka pochodzi z Adobe Stock
Nie będę pisał o teorii kolorów, bo w internecie jest tego cała masa. Skupię się więc na podstawowych różnicach i sytuacjach, gdzie można je wykorzystać. Zaawansowani graficy i tak już to wszystko wiedzą (może nawet więcej). Pozostałych zapraszam do lektury.
Dawno, dawno temu, gdy jeszcze pracowałem w agencji, pewien klient uznał, że skoro kupił Corela, to może sam sobie przygotować reklamę do czasopisma, w którego wydawanie byłem zamieszany. Dostałem więc od niego „gotowy” plik CDR, w którym popełnił wszystkie możliwe błędy: od dynamicznego linkowania grafik (oryginały zostały u niego na dysku) poprzesz osadzanie obiektów OLE do nieskrzywionych fontów. W dodatku każdy element graficzny był w innej przestrzeni kolorystycznej: wektory w CMYK-u, zdjęcia w RGB (żeby były bardziej „żywe”) i nawet jakiś kawałek tła w Lab. To nie miało prawa się wydrukować. Oczywiście nie chciał udostępnić plików źródłowych (przecież to jest już gotowe), więc odtworzenie wszystkiego zajęło mi dużo więcej czasu niż gdybym zrobił to od zera. Ale skoro pensję miałem stałą, to już mi wszystko jedno, czy rzeźbię jedną reklamę czy inną.
RGB jest angielskim skrótem pochodzącym od składowych: Red (czerwony), Green (zielony), Blue (niebieski). W tej przestrzeni pracują monitory i wszelkie kolorowe wyświetlacze. Jeśli się przyjrzysz im się z bliska, to zobaczysz, że biały wcale nie jest biały tylko składa się z trzech położonych blisko siebie kropek: czerwonej, zielonej i niebieskiej. Są to tzw. subpiksele, a jasność świecenia każdego z nich określa uśredniony kolor, jaki widzi nasze oko. Przestrzeń tą nazywamy modelem addytywnym, bo po dodaniu wszystkich składowych otrzymujemy kolor biały.
CMYK też pochodzi od angielskich nazw: Cyan, Magenta, Yellow (żółty) i blacK (czarny). Cyan i Magenta nie mają swoich bezpośrednich, sensownie brzmiących, odpowiedników w języku polskim. Cyan to kolor jasnoniebieski, w Corel Draw nazwany niebieskozielony. Magenta to pewien odcień różowego, chociaż spotkałem się też z karmazynem. Graficy używają po prostu nazwy angielskiej i jest dobrze. Tu też, jeśli przyjrzysz się wydrukowi z bliska, zobaczysz kropeczki w odpowiednich kolorach. Kropki nazywane są rastrem, ale to też temat na inny wpis. Model dla odmiany nazywany jest substraktywny, bo suma trzech składowych CMY powinna dać kolor czarny, ale jako że druk nie jest idealny i po nadrukowaniu wszystkich kolorów otrzymujemy coś brunatnego. Zapobiega temu właśnie dodatkowy, czarny kolor.
Nie wiem, jak Was, ale mnie uczono, że kolorami podstawowymi są niebieski, czerwony i żółty, z których to kolorów można uzyskać wszystkie inne. Zapomnijcie o tym, to bzdura. Różowego w ten sposób na pewno nie uzyskacie. Tak naprawdę podstawowy jest właśnie Cyan (niebieski otrzymujemy po zmieszaniu z Magentą), Magenta (czerwony otrzymujemy po zmieszaniu z żółtym) i Yellow (czyli żółty właśnie).
Jest jeszcze Lab, który jest w zasadzie przestrzenią wirtualną, zawierającą w sobie wszystkie barwy RGB, CMYK i jeszcze trochę innych, w tym podobno takie, których oko nie dostrzeże. L (luminance) oznacza jasność, natomiast a i b odpowiadają barwie. W sumie dużo więcej teorii na ten temat nie wiem, bo rzadko tego używam i znam w zasadzie dwa sensowne zastosowania:
Dużo na temat przestrzeni barw i ich praktycznego wykorzystania opisał Dan Margulis w swojej kultowej książce „Photoshop - korekcja i separacja”, która powinna być obowiązkową pozycją dla każdego zajmującego się obróbką zdjęć.