Kfiatki od klyentów
Klyent pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Na pewno większość z Was spotkała się z klientem, przy którym ręce, nogi i myszka opadają tak nisko, że podłogi nie starcza. Co gorsza, klientów takich trzeba obsłużyć równie profesjonalnie i z kamienną twarzą, co nie zawsze jest takie proste.
Klienci często chcą uchodzić za mądrzejszych od nas, w końcu co to za sztuka cały dzień klikać myszą. Każdy głupi to potrafi tylko oni akurat teraz nie mają czasu albo Karmela. Oczywiście wszystko wiedzą na temat projektowania, kompozycji, kolorów, typografii i przygotowania do druku (to jest jakiś CMYK, który trzeba gdzieś kliknąć, gdzie to w Wordzie jest?). Nasza rola sprowadza się do operowania myszą. Nic dziwnego, że szokuje ich wycena i usiłują wywalczyć obniżkę jeszcze na etapie wystawiania faktury. Bywa, że każą sobie dopłacać za „konsultacje” czyli wielokrotne zmiany i poprawki otrzymując finalnie produkt, który grafik zaproponował na samym początku. Chyba znacie zasadę kółka graficznego?

Są też inne mniej lub bardziej popularne kfiatki, którymi raczą nas klienci:
- „Proszę mi wykadrować zdjęcie z tła” - jak się później okazało, chodziło o wyszparowanie.
- „Do druku proszę wyskanować zdjęcie” - tu również chodziło o wyszparowanie.
- „Co to jest ten Karmel i gdzie go znajdę w Wordzie?” - tym razem chodziło o Corela.
- „Czy starym kliszowym aparatem aparatem da się robić kolorowe zdjęcia? Jak zgrać zdjęcia z Zenita do komputera?”
- Kiedyś (lata temu, więc do pewnego stopnia usprawiedliwione) znajoma dzwoniła do jakiejś firmy w sprawie przesłania oferty handlowej i poprosiła o e-mail, bo miała dużo materiałów do przesłania. Pani odpowiedziała, że nie może jej w tej chwili przełączyć na e-mail, może tylko na fax...
- Do klasyki należy odwracanie zdjęć, żeby było widać co jest z drugiej strony sfotografowanego obiektu np. etykieta butelki sfotografowanej od tyłu, czy ludzie na ślubie również fotografowani od tyłu komórką przez wujka Zenka, bo nie kazał sobie płacić jak zawodowcy i zrobił to za butelkę flaszki :)
- Często też zachodzi konieczność usuwania obiektów z pierwszego planu, np. autobusu, żeby widać było za nim witrynę sklepu klienta. W końcu Photoshop ma taki magiczny filtr „First plane clear”.
- Jest też grupa klientów, która za dużo naoglądała się CSI i uważa, że ze zdjęcia z marnej komórki bez problemu powiększymy do plakatu (a nawet billboardu) ze wszystkimi szczegółami i super jakością. Kiedyś poprosiłem klientkę, żeby przysłała większe zdjęcie, bo to, które przysłała, jest za małe. 10 minut później dostałem to samo zdjęcie... powiększone w Paincie. Pewnie jeszcze obsmarowała przed koleżankami głupiego grafika, który Painta nie zna. Niestety zdolności agentów CSI w zakresie ekstremalnego powiększania zdjęć, obrosły już legendą:


Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na
newsletter