Być bohaterem w swoim życiu. Jak wygląda jego niedziela? Co robi ze swoją samotnością?
Niedzielny poranek. Bohater znowu spał do dziewiątej. Już nie pamięta, kiedy ostatnio wstał przed siódmą. Od dawna późno kładzie się spać, późno wstaje, cenny czas przecieka mu przez palce. I to bez względu na dzień tygodnia. Bohater przepłukał twarz i na śniadanie jak zwykle zrobił kanapki z dwóch bułek i kawę z dużą ilością mleka. Uwielbia mleko od dzieciństwa i na szczęście jego organizm toleruje laktozę. Do śniadania przejrzał Facebooka, Spidersweb, Antyweb, Mistrzów, Faktopedię i Demotywatory. Dużo tego.
Dochodzi południe, z głośników leci dziwna muzyczka w klimatach dawnej demosceny. Bohater siedzi przed komputerem i stuka w klawisze. Jest w domu sam. Przed blokiem cicho, większość sąsiadów poszła do kościoła. Nie słychać nawet klasycznego tłuczenia schabowego na kotlety. Bohater jest ateistą i w kościele nie był już wiele lat. Przestał wierzyć głównie przez ludzi, którzy swoją postawą przeczyli temu, co głosili. Widział, jak w kościele są z przyzwyczajenia, klepią formułki nie rozumiejąc treści, słuchają kazań jednym uchem. A potem wracają do domów i nic się w ich życiu nie zmienia. Są zakłamani, chciwi, złośliwi, lubieżni i niewierni. Nie wszyscy, ale większość. Potem doszło zrozumienie, że tak naprawdę nie ma żadnych dowodów na istnienie bogów (jakichkolwiek), za to jest cała masa dowodów na ich nieistnienie. Czasami bohater idzie do kościoła, kiedy nie ma mszy, ale nie z powodu wiary tylko dlatego, że to miejsce pozwala się wyciszyć i pomedytować.
Bohater czuje się bardzo samotny. Wokół siebie widzi ludzi szczęśliwych, zakochanych, patrzących na świat w ciepłych barwach. On taki świat widzi tylko wtedy, gdy w Photoshopie zabarwi zdjęcie na żółto. Bohater był kiedyś żonaty i ma dziecko. Rodzina została mu odebrana, córkę widuje rzadko. I bardzo krótko. Może jego przeznaczeniem jest żyć samemu? Tego nie wie. To zawsze okazuje się dopiero na końcu. Pustkę w życiu zastępuje książkami, internetem, grą w Sudoku do późnej nocy, czasami spotkaniami ze znajomymi na piwie. Ale to nie zastąpi miłości dziecka, uścisków i słów „kocham cię tatusiu najbardziej na świecie”. Ale po tym, jak zdradzili go najbliżsi, bohater nie zaufa już nigdy ludziom.
Bohater ma jednego Przyjaciela. Takiego przez duże „P”. Kiedyś widywali się bardzo rzadko i bohater uważał go tylko za kumpla ze studiów. Za Przyjaciela uważał zupełnie kogo innego. Ale ten ktoś wyjechał i całkiem zerwał kontakt. To nie był prawdziwy przyjaciel. Ale ten prawdziwy zjawił się w dobrej chwili i przez lata byli najlepszymi przyjaciółmi na świecie. Ale on też wyjechał. Daleko, za pracą. Ich kontakt ogranicza się do sporadycznych rozmów przez telefon i spotkań raz w roku. Może czas znaleźć kolejnego przyjaciela? A co, jeśli on też wyjedzie? Zresztą to nie zastąpi pustki po dziecku…
Bohater jest introwertykiem z Zespołem Aspergera, ale dowiedział się o tym dopiero kilka lat temu. Wcześniej uważał, że jest po prostu dziwny i nieśmiały. Nawet matka mówiła o nim „dzik”. To dlatego ma wielkie trudności z nawiązywaniem nowych kontaktów, co nie znaczy, że nie jest towarzyski. Przez lata nauczył się rozmawiać z obcymi ludźmi i już nie ucieka pod byle pretekstem, ale zawsze jest to dla niego wielki stres. Często z tego stresu powie coś głupiego i wychodzi na buraka. Dlatego woli pisać niż mówić. A spotkania najlepiej w małych grupach znanych mu osób.
Na obiad bohater odgrzał sobie pizzę, którą zrobił wczoraj. Odkąd zamieszkał sam, nauczył się gotować i wychodzi mu to całkiem nieźle. I to wcale nie są gotowce z torebki. Sąsiedzi wrócili z kościoła i zaczęli tłuc schabowe na kotlety. Niedzielna klasyka. Na dworze słonecznie, ale już od wielu lat słońce nie grzeje tylko od razu przypieka, więc bohater stara się nie wystawiać bezpośrednio na jego promienie. Domowy chłód dzięki drzewom bardzo mu odpowiada. Kiedyś mieszkał przy głównej ulicy i bez włączonego wentylatora nie dało się wytrzymać. Teraz temperatura w domu jest idealna.
Wieczorem wzeszedł ogromny, jasny księżyc, chociaż niebo oświetla jeszcze na czerwono zachodzące słońce. Bohater robi kilka zdjęć, ale obiektywem o ogniskowej 35mm niewiele może zdziałać. Czasami przydałoby się jakieś tele. Tylko w zasadzie po co? Co sporadycznych zdjęć księżyca? Trochę za duży wydatek jak na tak rzadkie używanie. Bohater preferuje małe obiektywy stałoogniskowe charakteryzujące się jasnym światłem i doskonałą jakością. Poza tym są poręczne i lekkie. Lekki sprzęt do fotografowania to główna przyczyna, dla której bohater zamienił dużą lustrzankę na zgrabnego bezlusterkowca.
Aparat jest doskonałą tarczą i pretekstem, żeby wyjść do miasta, do ludzi. Kiedyś bohater wieczory spędzał z książką albo przed komputerem. Teraz po prostu bierze aparat i wychodzi z domu. Oczywiście pod warunkiem, że nie ma doła, bo wtedy co najwyżej siedzi na balkonie. W mieście bywa różnie. Aparat często nawet nie zostaje wyjęty z plecaka. Ale to nie ważne. Chodzi o to, żeby ruszyć dupę z domu. W piątek zaowocowało to spotkaniem pewnej starszej kobiety, która zauważyła zmagania bohatera z gąsienicą. Przespacerowali się kawałek i rozmawiali o miejscach wartych uwiecznienia. Bohater był zdziwiony swoją umiejętnością konwersacji z obcą osobą. Nie uciekł a to już coś.
Ale teraz jest niedziela wieczór i bohater znowu siedzi przy komputerze. Za chwilę włączy sobie jakiś film. Może napije się piwa albo zje kolację. Chociaż zazwyczaj jada tylko dwa posiłki dziennie. Bohater już nie pamięta, kiedy zasypiał o 22, budził się wypoczęty i pełen energii. Teraz zasypia po północy, wstaje koło ósmej i cały dzień jest zmęczony. Planuje zmienić swoje nawyki, nawet opracował sobie Plan 24 dni (podobno tyle dni trzeba, żeby zmienić zły nawyk na dobry), ale nie może się zmotywować, Sudoku zawsze jest silniejsze.
Bohater wiele lat temu zainteresował się samorozwojem na poziomie umysłowym i ezoterycznym. W internecie znalazł dużo artykułów, w większości czysto teoretycznych, ale część zawierała praktyczne porady. Bohater nauczył się kontrolować oddech, rozluźniać umysł, skupiać myśli i napełniać siebie energią. Zaczął rozumieć swoje ciało. Zwiększyła się siła jego przeczuć i szczęśliwych zbiegów okoliczności. Spał o wiele lepiej, jego sny były bardziej wyraźne i kolorowe. W dzień prawie wszystko mu się udawało, tak w kwestiach prywatnych jak i zawodowych. Jakby ktoś nad nim czuwał. Ale potem wszystko szlag trafił i świat bohatera się zawalił. Teraz znowu jest sam…