Niektóre zlecenia są tak zajebiste, że aż przyjemnie je realizować. Inne już na etapie samego zapytania ofertowego zwiastują problemy. Po kilku latach doświadczenia w branży wyczuwamy je na kilometr, co nie znaczy, że zawsze słuchamy intuicji.
Piekielny klient pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Czasami jakiś wredny diabeł w głowie podpowiada złośliwie, żeby jednak spróbować, bo może tym razem będzie inaczej. Ale dupa tam inaczej. Często jednak sam pierwszy kontakt jest tak kuriozalny, że po prostu nie ma możliwości, aby pytającego traktować poważnie.
Niektóre opisy zlecenia są tak zagmatwane, że im więcej razy je czytasz tym mniej rozumiesz. Zleceniodawca nie zamierza wkładać najmniejszego wysiłku w wyjaśnienie czego potrzebuje, w końcu jego czas to pieniądz. Ale Ciebie to przecież nie dotyczy. Musisz sam się domyślić o co chodzi, wycenić, a najlepiej przedstawić jeszcze projekt wstępny.
Tak po prostu. Żadnych dodatkowych informacji odnośnie oczekiwanych funkcjonalności. Gdy usiłujesz wyciągnąć cokolwiek, dowiadujesz się, że ma być prosta. Reszta to szczegóły nieważne na etapie wyceny. Przecież strona to strona, prawda? A że potem wizytówka przeradza się w portal? Szczegół. I jakim prawem chcesz chcesz więcej kasy? Przecież już raz wyceniłeś! Wpis Ile kosztuje strona jest cały czas aktualny.
W miarę regularnie zdarzają się klienci, którzy chcą zrobić drugie Allegro czy Fotolię i jeszcze oczekują rozsądnej oferty. Nie zdają sobie sprawy (albo nie chcą zdawać), że takie Allegro jest rozwijane od lat i w sumie włożono w nie grube tysiące (miliony?). Dla nich to przecież max miesiąc roboty i koszt 500zł brutto!
Oczywiście najlepiej, żeby tą próbką była kompletna realizacja zlecenia. Przecież portfolio nie wystarczy, żeby się zorientować w możliwościach wykonawcy. Poza tym taki projekt dla grafika to 5 minut roboty, prawda? Sam niedawno zostałem poproszony o przygotowanie 3 wstępnych, ale wypasionych projektów. Odpisałem, że za free mogę co najwyżej przygotować jeden „bardzo wstępny”, żeby pokazać moją koncepcję. Nie wiem i to nie było za dużo, ale jak wspomniałem, czasami diabeł w głowie jest bardzo złośliwy.
Klient za serwis podobny do Allegro oferuje maksymalnie 500zł brutto i ma nadzieję, że w tej cenie jeszcze zakupisz serwer, domenę i wypozycjonujesz mu serwis. Ciesz się, że przyszedł do Ciebie a nie kogoś innego, będziesz mieć do portfolio. Każda oferta powyżej jest dla klienta śmiesznie niedorzeczna, a Ty jesteś obrzydliwym naciągaczem. Klient ma już kolejkę osób gotowych to zrobić za połowę ceny. Tylko jak zachować powagę, gdy taki e-mail wysłany jest z konta: dzidzia@buziaczek.pl?
Oczywiście te magiczne słowa sprawiają, że oferent uważa się już za stałego klienta, więc powinieneś dać upust, rabat i kopę gratisów. Po sugestii, że stałym klientem będzie dopiero po kilku regularnych zleceniach strzela focha, wyzywa od amatorów i na koniec życzy aby wszyscy omijali Cię szerokim łukiem. Cóż, prawdę mówiąc nie obraziłbym się, gdyby tacy klienci mnie omijali :)