Podstawową trudnością w branży usługowej, bez względu na to czy jesteś freelancerem, czy właścicielem firmy, jest wycena własnej pracy. Niestety, to nie jest sprzedaż detaliczna, kiedy cenę jednostkową produktu mnożysz przez ilość sztuk i gotowe.
Banknoty pochodzą z banku zdjęć Fotolia
Standardowo w naszej branży zaczyna się ona od 50zł netto (a przynajmniej powinna, bo wszyscy wiemy, jak się niektórzy nisko cenią), górnej granicy nie ma. Wszystko zależy od tego, ile klient jest skłonny zapłacić za nasze usługi.
Problem pojawia się przy szacowaniu czasu pracy, jaki spędzimy nad zleceniem. Tak się składa, że każdy projekt jest inny, każdy klient również. A wycenę zazwyczaj trzeba zrobić na samym początku. Pozostaje więc wróżenie z fusów.
W praktyce (już po fakcie) okazuje się, że nasze roboczogodziny mają różna wartość. Czasami schodzimy do minimalnej krajowej, gdy klient staje się gorszy niż ustawa przewiduje a nie chcemy go spuszczać na drzewo, bo pracujemy nie tylko na kasę ale także na markę. A tę bardzo łatwo zniszczyć. Innym razem okazuje się, że projekt poszedł za pierwszym podejściem i jesteśmy mocno do przodu. Może trudno w to uwierzyć, ale zdarza się :)
Dwusetka pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Smutny pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Na początku było mi trudno. Nie miałem doświadczenia, wiedzy, nie znałem klientów. Prawie za każdym razem zlecenie było niedoszacowane. Do tego dochodził mój cholerny perfekcjonizm - zbyt wiele czasu spędzałem nad pierdołami, które tylko mi spędzały sen z powiek. Teraz co prawda też to czasami robię, ale zajmuje mi zdecydowanie mniej czasu. Doświadczenie pozwala też precyzyjniej oszacować czas pracy.
Często też już po pierwszej rozmowie czy wymianie e-maili jestem w stanie wyczuć typ klienta i potencjalne problemy podczas współpracy. I chociaż projektowanie to niemal zawsze jest hazard (w końcu każdy ma inny gust i nie zawsze uda się trafić), to jednak dokładne wybadanie potrzeb klienta pozwala zminimalizować ilość poprawek.
W programowaniu jest łatwiej. CMS-a już mam, oszacowanie napisania niestandardowego modułu jest w miarę proste. W dodatku często można go po drobnych przeróbkach użyć przy innym projekcie. Czasami kończy się to napisaniem całej klasy, którą potem wykorzystuję w kolejnych projektach bez żadnych zmian. Czasami taka klasa staje się wręcz częścią CMS-a.
Warto stosować zasadę, żeby do szacowanej ceny dodać 30% na nieoczekiwane problemy lub po prostu do negocjacji, po których klient będzie zadowolony z obniżki a my zadowoleni, że nie pracujemy poniżej kosztów. Zresztą w niektórych rejonach świata targowanie się jest obowiązkowym elementem każdej transakcji :)
Porozumienie pochodzi z banku zdjęć Fotolia
Oczywiście, że się cenić, ale nie ponad własne możliwości i jakość usług. Biorąc pod uwagę powyższe punkty, czasami warto zejść z ceny, żeby był ciągły ruch w interesie (ja dla odmiany muszę ją w końcu podnieść, bo czasami „nie wyrabiam na zakrętach”), ale też nie schodzić poniżej jakiegoś minimum. Oczywistym jest, że zlecenia za 300zł nie wykona się tak porządnie jak za 3000zł, ale też klient, który patrzy na cenę, często nie patrzy na jakość. W słabszych okresach takie też czasami warto brać, chociażby po to, żeby ręce się nie zastały. Po takim rozleniwionym okresie strasznie trudno się ponownie wdrożyć.
Najlepiej mieć na tapecie jedno większe i bardziej wymagające zlecenie oraz kilka mniejszych, które pozwalają opędzić bieżące wydatki.