Jak już niedawno pisałem, zdjęcia „prosto z aparatu” rzadko wychodzą tak efektownie, jak byśmy chcieli. Zwłaszcza jeśli nie mamy sprzętu za grube tysiące. A nawet wtedy czasami „trzeba trochę pomóc”, o czym świadczą coraz częstsze afery z udziałem znanych światowych fotografów.
Oczywiście tak bezczelny retusz to faktycznie przegięcie, ale całościowe poprawki są na porządku dziennym (chyba, że regulamin ostro tego zabrania). Dzisiaj pokażę Wam, jak w kilku prostych krokach uratować dosyć nijakie zdjęcie zrobione z Giewontu.
Z dwóch powodów. Po pierwsze pliki RAW są czystym zapisem z matrycy, nie skażonym algorytmami aparatu i kompresją wynikającą z zapisu w JPG. Po drugie, chociaż tego nie widzimy, zawierają więcej informacji. Zazwyczaj jest to 14 bitów na kanał koloru (JPG ma tylko 8). Pozwala to na więcej skomplikowanych działań bez utraty tych informacji. Od biedy można wywołać RAW z kilkoma wartościami ekspozycji i uzyskać nie najgorszy efekt HDR.
W samym module Adobe Camera Raw można też sporo ustawić zanim plik trafi do ostatecznej obróbki w Photoshopie. Tutaj skorygowałem nieco ekspozycję, obniżyłem światła, podniosłem cienie i ostatecznie zmniejszyłem nasycenie kolorów do zera, z czym poszedłem trochę na łatwiznę, bo czasami lepiej zostawić kolory i już w Photoshopie je usunąć, np. przy pomocy warstwy dopasowania Black & White, gdzie dodatkowo można ustawić wpływ poszczególnych kolorów, co daje niemal nieograniczone możliwości.
Na pewno odradzam użycia Convert to Grayscale w ACR, bo wtedy do Photoshopa leci plik w skali szarości zamiast w RGB. Wydawałoby się, że to nie ma znaczenia, skoro każdy kanał ma tę samą wartość, ale jednak zdjęcie w skali szarości wychodzi jakieś blade.
Filtry od Nik Coolection są świetne. Co prawda upodobałem sobie tylko kilka, ale używam ich bardzo często. Jednym z takich filtrów jest Silver Efex Pro, który nie dość, że od razu fajnie zamienia zdjęcie kolorowe na czarnobiałe (to też jeden ze sposobów), to jeszcze robi fajną namiastkę HDR. W przypadku zdjęć kolorowych, używam go na nowej warstwie, którą potem zmieniam na tryb luminosity, dzięki czemu wpływa wyłącznie na kontrast zdjęcia.
Filtr posiada kilkadziesiąt redefiniowanych ustawień i możliwość ręcznego korygowania parametrów. Ja sobie jednak upatrzyłem jeden (024 pełny kontrast i struktura) i w zasadzie używam go w większości przypadków. Świetnie wyciąga szczegóły, zwłaszcza z ciemnych obszarów zdjęcia.
Niestety nie zawsze filtr dobrze wygląda na całym zdjęciu. Powyższy sprawdza się wyłącznie w kontrastowych miejscach, czyli w tym wypadku na skałach. Dlatego do warstwy z filtrem dołożyłem maskę i zamalowałem miejsca, które powinny zostać nieruszone (tu zabarwione są na czerwono).
90% korekcji barwnej to praca z krzywymi (curves). Odpowiednio użyte zastępują wiele innych narzędzi jednocześnie dając dużo więcej kontroli. Jeśli nie wierzysz, poczytaj obowiązkową lekturę każdego grafika czyli „Photoshop. Korekcja i separacja” Dana Margulisa.
Dlatego do zmiany kontrastu też lepiej użyć krzywych niż narzędzia Brightness/Contrast, nad którym totalnie trudno zapanować. Ja użyłem dwóch warstw dopasowania.
Pierwsza do przyciemnienia nieba (konieczność użycia maski zasłaniającej wszystko poza niebem w prawym górnym rogu).
Druga do ogólnego podbicia kontrastu całego zdjęcia.
Nie ważne, jak dobry masz aparat i obiektyw, zdjęcie zawsze będzie delikatnie miękkie. Dlatego warto na końcu obróbki lekko je wyostrzyć. Już wiele lat temu odpuściłem sobie filtr Unsharp Mask na rzecz High Pass i trybu mieszania Overlay. Możliwe, że to tylko subiektywne odczucie, ale wydaje mi się, że jest nieco subtelniejszy w działaniu. W dodatku używa się go na nowej warstwie, jest więc niedestrukcyjny i to bez konieczności tworzenia Smart Object. O wyostrzaniu przy pomocy High Pass pisałem we wpisie Dlaczego lubię overlay.
Przed wyostrzeniem najlepiej spłaszcz dotychczasowe korekcje w jedną warstwę. Kto wie dlaczego, niech napisze w komentarzu.
Powiększ poniższe zdjęcia i porównaj sobie (do przełączania używaj strzałek na klawiaturze)