Dzisiaj jest środa, 18 września 2024
Ustawienia renderowania w BlenderzeSpróbuj czegoś nowegoPodstawowe skróty Blendera
Ile kosztuje strona

Ile kosztuje strona

poniedziałek, 2010-12-2721600Biznes, Alib CyMeS, Internet, Programowanie

- Ile kosztuje strona internetowa?
- Tyle co samochód.
- Jaki samochód?
- Jaka strona?

No właśnie, tego typu rozmowę powinienem przeprowadzać średnio dwa razy w miesiącu. I pewnie bym przeprowadzał gdyby mi nie zależało na zdobyciu klienta. Chociaż... Doświadczenie pokazuje, że potencjalny klient, który zadaje tego typu pytanie i tak tym klientem nie zostaje.

Dla mnie tam bez różnicy

Dla wielu klientów strona to strona i nie widzą różnicy między wizytówką a portalem, między blogiem i galerią. Ja rozumiem, że klient nie musi się orientować, w końcu od tego jesteśmy my. Ale też często bywa, że nie wie, czego tak naprawdę potrzebuje. Stąd wiele nieporozumień. Bo najpierw chce czegoś prostego w potem w trakcie projektowania okazuje się, że jeszcze tylko to, jeszcze tylko tamto i... wizytówka zamienia się w portal. CMS? Na co mi CMS? A potem "Dlaczego nie mogę zmieniać treści?" albo "Dlaczego za zmianę treści mam jeszcze płacić? Przecież już płaciłem za stronę."

No ale OK. Jeśli klient jest otwarty i daje sobie wytłumaczyć (a czasami nawet zrozumie), jakie są różnice w stronach, technologii itp. to pół biedy. Takiego można jeszcze edukować i nawet współpraca może być owocna dla obu stron. Gorzej jak klient chce serwis a'la Allegro za 100zł brutto i żadne tłumaczenia nie docierają. Oczywiście przykład przejaskrawiłem, bo w takim przypadku szkoda nawet czasu na tłumaczenia. Ale miałem sytuację, że klientka chciała sklep, bo "poprzedni informatyk dał nogę". Po kilku dniach wymiany e-maili podziękowałem, bo mimo silnego "ciągnięcia za język" nie zbliżyłem się nawet na krok do tego, czego chce klientka, więc nawet nie mogłem tego wycenić. Jedyną odpowiedział było "pan jest informatykiem, zna się na tym lepiej, więc pan wie, co mi jest potrzebne". Ja się nie dziwię, dlaczego poprzedni informatyk uciekł :)

Strona podobna do...

Częstym zapotrzebowaniem jest "strona podobna do...". OK. Mogę przejrzeć serwis, mniej więcej zorientować się, jak działa od strony frontendu (oczywiście z grubsza, bo przecież nie jestem w stanie wykonać wszystkich możliwych działań). Ale już na pewno nie jestem w stanie dowiedzieć się, co jest tak naprawdę pod maską. Bo skąd mogę wiedzieć, że artykuły czy ofertę klient nie wprowadza sam, tylko dane trzeba pobierać z innych serwisów (często płatnych), parsować dane XML i robić wiele innych rzeczy? Nigdy też nie zdarzyło się, żeby strona była podobna. Czasami drobna różnica (niewidoczna od strony użytkownika) okazała się funkcjonalnością wymagającą większego nakładu pracy niż cała reszta serwisu. A klienci się krzywią kiedy mimo wszystko proszę o brief z opisaną strukturą.

Bywa też tak, że po orientacyjnej wycenie prostej strony "podobnej do..." dostawałem doprecyzowaną listę z funkcjonalnościami dla małego portalu. A potem zdziwienie klienta, że cena wzrosła kilkukrotnie.

Inni klienci targują się najpierw o każdy grosz, bo przecież strona prosta, a potem, w trakcie realizacji dochodzi jeden drobiazg, drugi, dziesiąty, setny... I znowu zdziwienie, że cena ulega zmianie, bo przecież umawialiśmy się na coś innego. Na szczęście tutaj pomaga szczegółowa umowa, która zresztą broni interesów obu stron. Powinna więc być jak najbardziej precyzyjna, z załącznikami opisującymi strukturę, funkcjonalność itp.

Stąd też nie ma jednej ustalonej ceny na stronę www. Nie ma też jednej ceny na rodzaj serwisu. Najpierw specyfikacja, doprecyzowanie niejasności (żeby nie okazało się, że programista myślał co innego, klient co innego a ogóle to miało być coś jeszcze innego tylko klient nie wiedział że tak można a programista się nie domyślił), dopiero można wycenić pracę a całość ustaleń koniecznie wrzucić w umowę. O zaliczce (a jeszcze lepiej zadatku) chyba też każdy pamięta, bo bywało, że nawet najlepsi w branży się narobili a klient nagle zrezygnował.

„Rozkoszne” zalecenia klientów

Są klienci, którzy jeszcze przed dokonaniem wyceny mówią "może już pan zaczynać" (ależ dziękuję za pozwolenie łaskawy potencjalny kliencie). Jeden polecił mi już znaleźć i wykupić domenę. No super. Ani umowy ani zaliczki. Nic. Gdy poprosiłem o zaliczkę (na początek w wielkości właśnie ceny domeny i serwera), okazało się, że klient myślał, że w tej cenie dostanie CAŁĄ stronę! Ciekawe, czy znalazł wykonawcę. Chyba na ZPN.

Innym razem właściciel dosyć dużej galerii handlowej zlecił mi SZYBKIE (bo wcześniej nie chciało mu się zainteresować tematem) przygotowanie prezentacji we flashu. Robota na co najmniej tydzień miała być wykonana w kilka dni. Dostałem materiały i "niech już pan zaczyna". No super. Klient bogaty (naprawdę duża galeria handlowa i cały czas się rozbudowuje, więc kasa jest), cena też niespecjalnie wysoka. Ale coś mnie tknęło, więc nie skorzystałem z łaskawej okazji. Jak się okazało, słusznie. Cena wielokrotnie przerosła oczekiwania klienta (który właśnie kupił nowy samochód), a w tej, którą zaproponował, można by zrobić prezentację co najwyżej w PowerPoincie i to też tylko w rozsądnym terminie a nie ekspresem.

Konkluzja

Jeśli powyższe wyglądało jak narzekanie na klientów, to przepraszam, nie to było moim celem. Chciałem jedynie przedstawić kilka sytuacji, których byłem świadkiem lub uczestnikiem i uczulić na konieczność stosowania zabezpieczeń, bo może się okazać, że pracujemy cały miesiąc za miskę ryżu. A klientów trzeba edukować, edukować i jeszcze raz edukować. Bo za dobrą pracę należy dobrze zapłacić. Jeśli chce mieć ceny z Tesco, niech bierze towar z Tesco w jakości z Tesco. Jeśli natomiast chce mieć coś zrobione na miarę, to... no cóż. Nie będzie to w cenie z Tesco :)

A jeśli chcesz mieć dobrze zrobioną stronę, skontaktuj się i nie zadawaj powyższych pytań :)

Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na