Drugie podejście do Windowsa 10
Jestem w szoku, że wiele osób święcie wierzy, że Windows 10 jest szybszy, stabilniejszy i ogólnie lepszy od Windowsa 7. Moje drugie podejście do tego systemu przeczy tym tezom.
Miałem już kiedyś Windowsa 10
Postawiłem go dawno temu, gdy można było legalnie upgradować Windowsa 7 (w sumie podobno wciąż można). Pomyślałem, że na wszelki wypadek zrobię sobie obraz aktywowanego systemu na przyszłość, a przy okazji potestuję przez kilka tygodni. Wytrzymałem zaledwie kilka dni, bo do pracy ten system absolutnie się nie nadawał. Był dużo wolniejszy, niestabilny (pierwszy raz od czasów XP widziałem BSOD), niektóre programy (potrzebne mi w pracy) odmawiały współpracy i co chwilę pojawiało się pytanie, czy chcę jakąś operację zrobić w trybie administratora. Podobno da się to wyłączyć, ale wtedy nie chciało mi się szukać rozwiązania. Musiałem mieć maszynę do pracy na już.
Windowsa 7 podobno wciąż można legalnie upgradować do Windowsa 10 - w internecie jest sporo tutoriali na ten temat
Drugie podejście
Niedawno klienci dali mi trochę wolnego czasu, więc pomyślałem, że dam mu drugą szansę. W końcu po tylu latach może coś się zmieniło i poprawiło? Odzyskałem więc obraz systemu z 2016 roku, zaktualizowałem wszystko, co się dało i zacząłem konfigurować i instalować programy. To była męka. O ile sterownikom nie mam nic do zarzucenia (całkiem ładnie wszystko działa), to już z programami jest gorzej.
- HitFilm mocno krzyczał o brakujący QuickTime, przez co uruchamiał się wielokrotnie dłużej. Problem w tym, że Apple już dawno zarzuciło pracę nad windowsową wersją tego programu. Udało mi się znaleźć jedną, bardzo wiekową instalkę, która zgodziła się zainstalować pod Windows 10 (już numer wcześniejsza wersja odmawiała współpracy). Ale wciąż nic to nie dawało. Dopiero po długich poszukiwaniach znalazłem rozwiązanie, co prawda mało eleganckie, ale póki co działa. Sam HitFilm uruchamia się nieco szybciej, ale wciąż dużo wolniej niż na Windows 7. Gdzieś czytałem, że After Effects również wymaga QuickTime.
- Nie mogłem zainstalować programu Aurora HDR. Niby instalator twierdził, że wszystko jest OK, ale w praktyce rozpakował się tylko jeden plik i nic poza tym. Znowu musiałem radzić sobie naokoło - tym razem po prostu skopiowałem zainstalowane pliki z obrazu Windows 7.
- Mój dosyć wiekowy klient poczty The Bat, co jakiś czas gubi powiązanie z plikami danego konta i widzę tylko puste foldery. One gdzieś tam są, tylko program ich nie widzi. Na chwilę obecną nie ma większego problemu, bo mam je wszystkie zarchiwizowane, ale gdy znowu rzucę się w wir pracy, to zgubione e-maile w najmniej odpowiednim momencie bardzo mnie zirytują.
- Operacje plikowe (nawet odczytanie katalogu po przejściu na inny dysk w Total Commanderze) są zauważalnie wolniejsze w porównaniu z Windowsem 7.
- System uruchamia się wielokrotnie wolniej, nawet te w autostarcie). Windows 7 od chwili włączenia był gotowy do pracy po 2 minutach. Windows 10 potrzebuje aż 4 minut. A mówimy tu o mocno zaśmieconym W7 i świeżutkim, niemal czystym W10.
- Do dziś używam bardzo starych aplikacji, bo są dobre, wygodne i nie mają lepszych (ani nawet tak samo dobrych) odpowiedników np. ACDSee (z 2000 roku), KeePass czy Best Player. Kiedyś uruchamiały się praktycznie po kliknięciu. Teraz potrzebują kilku sekund - szacuję, że może to trwać nawet kilkanaście razy wolniej niż wcześniej. Nawet mój własny Notesik, którego traktuję jak część systemu nie odpala się w ułamek sekundy, tylko prawie sekundę. Przy częstym otwieraniu i zamykaniu plików tekstowych potrafi to zirytować. W dodatku ACDSee jest mocno niestabilny, zwłaszcza na animowanych GIFach. Duże programy nie mają aż tak dużych opóźnień, ale wciąż są one zauważalne.
- Aktualizacja systemu, to coś, na co narzeka wiele osób, zwłaszcza używających komputera do pracy. Bo wyobraźcie sobie, że musicie szybko coś zrobić dla klienta, uruchamiacie komputer, a ten przez najbliższe kilkanaście minut postanawia się aktualizować. Pół biedy, jeśli zrobi to skutecznie. Ale praktycznie przy każdej większej aktualizacji czytam o mniejszych lub większych problemach. A to nie działa drukarka, a to uporczywy BSOD i trzeba cofnąć aktualizację. Gorzej jak siądzie system plików i cała praca w piz… kosmos. Bo nie każdy robi backupy kilka razy dziennie. Odroczenie aktualizacji jest tylko tymczasowe (ja mam do 12 lipca) i nie każdy musi i chce pamiętać, żeby wymusić to ręcznie w najdogodniejszej chwili. Ja pewnie zapomnę i system zacznie mi się aktualizować w chwili, gdy będę musiał na cito nanosić poprawki do folderu i pchać pliki do drukarni.
Czy zostanę przy Windows 10?
Trudno powiedzieć. Dam mu szansę i zobaczę. Jeśli w codziennej pracy będzie męczący, to dla samej wygody wrócę do wcześniejszej wersji, bo płynność i wydajność pracy jest dla mnie ważniejsze niż jakieś ficzery, których pewnie i tak nie będę używać. Na chwilę obecną podoba mi się wyłącznie minimalizm interfejsu.
Obawiam się jednak, że wcześniej czy później i tak będę zmuszony do przesiadki nowy system. Niby mój Windows 7 wciąż otrzymuje łatki bezpieczeństwa (dziwne, bo nie dość, że w ogóle nie powinienem się na to łapać, to już chyba od jakiegoś czasu Microsoft ich nie udostępnia), ale może być tak, że nowy komputer w ogóle nie zgodzi się na instalację starszego systemu (miałem tak kiedyś z nowym sprzętem, na którym nie mogłem zainstalować Windowsa 98 i musiałem szukać 2000), albo kupię jakiś dodatek, który nie będzie miał starszych sterowników.
Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na
newsletter