7 maja 2020 roku w Warszawie odbył się drugi protest przedsiębiorców. Wbrew temu, co sądzą niektórzy, nie chodziło tylko wymuszenie obiecanej tarczy antykryzysowej, tylko o całokształt wieloletnich działań rządu mający na celu zniszczyć zaradność Polaków.
Być może nie każdy pamięta, ale nie był to pierwszy protest. Poprzedni miał miejsce jeszcze za PO, pod koniec 2014 roku. Z deklarowanych kilku tysięcy osób przyjechała raptem setka. Nikt nas wtedy nie potraktował poważnie, a obietnice rychłej powtórki szybko rozeszły się po kościach. Przedsiębiorcom zajęło ponad 5 lat, żeby znowu zawalczyć o swoje prawa.
Nie żeby od razu jakaś ogromna rzesza, ale na pewno kilkaset osób przyjechało. To jednak wciąż za mało, żeby ktokolwiek pochylił się nad naszymi problemami. Do tego stopnia, że żadne media publiczne nawet nie raczyły się zrelacjonować wydarzenia. Pierwsze wzmianki w mainstreamowych portalach pojawiły się dopiero około 21 godziny, a więc długo po rozpoczęciu akcji, która miała miejsce przed 16. A i tak były to informacje z drugiej ręki, bazujące głównie na transmisjach on-live na Facebooku.
O ile poprzednim razem policja tylko obserwowała protest przedsiębiorców pod sejmem, to teraz czynnie wzięła udział. Głównie w blokowaniu ich działań (oraz ulic) i pacyfikacji. Było dużo mandatów (z tego co się orientuję, to przez nikogo nieprzyjętych) i kilka zatrzymań, głównie pod kancelarią premiera, pod którą pochód przeszedł z ronda Dmowskiego, gdzie wszystko się zaczęło. Organizator, czyli Paweł Tanajno został podobno zatrzymany i przez całą noc przetrzymywany w jakimś garażu.
Przyznaję bez bicia, że powyższe informacje pochodzą głównie z grupy na Facebooku, bo sam byłem zajęty głównie uwiecznianiem protestu, a przez maseczkę zaparowały mi okulary i niewiele widziałem.
Ja wieczorem byłem już w domu, ale protest podobno przedłużył się do rana (przy czynnym współudziale policji), trwał nawet kilka kolejnych dni. Obecnie chyba nic się tam nie dzieje, przynajmniej na Facebooku nie ma już relacji on-live.
Nie ma takiej szansy. Ich nie interesują przedsiębiorcy, bo nie są elektoratem. I nic dziwnego. Przedsiębiorcą zostaje osoba wystarczająco inteligentna, żeby wiedzieć, że 500+ na drzewach nie rośnie, tylko bierze się z jego ciężko zarobionych pieniędzy. A nikt nie lubi być okradany i patrzeć, jak jego kasa idzie na TVP czy rozdawnictwo dla patologii.
Mam jednak nadzieję, że otworzy to oczy innym ludziom, którzy będą się solidaryzować z przedsiębiorcami. Może w następnych protestach (oby nie za kolejne 5 lat) weźmie udział więcej osób, aż w końcu garstka policji nie będzie w stanie nic zrobić. Bo póki co jest nas zbyt mało i mamy zbyt wiele do stracenia, żeby rzucać się z przysłowiową motyką na słońce. Pewnie dlatego tak łatwo dociskać nam śrubę i doić.
Oczywiście nie obyło się bez krytyki przedsiębiorców, głównie w internecie, nawet na moim kanale po opublikowaniu poniższego filmu na YouTube. Dziwne, że ludziom nie przeszkadza rząd okradający przedsiębiorców, ale już ich sprzeciw jak najbardziej. Na 100% albo to są trolle opłacani przez pis, albo beneficjenci 500+, dla których liczy się tylko to comiesięczne kieszonkowe.
Gdzieś też czytałem, że zarzucono przedsiębiorcom głupotę typu nieistniejący koronawirus, 5G czy płaską ziemię. No cóż, protest nie był imprezą zamkniętą i każdy mógł się dołączyć, a dla oszołomów to najlepszy sposób, żeby zaistnieć. Ale takich pojedynczych przypadków nie powinno się łączyć z przedsiębiorcami, którzy, jak już wyżej wspomniałem, mają trochę więcej szarych komórek. Inaczej nie zostaliby przedsiębiorcami.
O ile zgadzam się z samą zasadnością protestu i postulatami (w końcu sam jestem przedsiębiorcą), o tyle nie mogę się oprzeć wrażeniu, że cała akcja była tylko częścią kampanii wyborczej Pawła Tanajno. W końcu jest jednym z kandydatów na prezydenta, a przedsiębiorcy to bardzo liczny elektorat. Pytanie, czy Paweł pociągnie temat, jak obiecuje, czy po wyborach sobie odpuści, bo to już nie będzie w jego interesie?