Jak już pewnie wiecie, jeśli tylko mogę, to staram się wszystko robić sam. Przynajmniej w temacie projektowania. Lubię mieć nad tym kontrolę, a doświadczenie (jeszcze z czasów pacy w agencji) nauczyło mnie, że „jeśli ma być dobrze zrobione, to zrób to sam”. Zwłaszcza gdy jest się odpowiedzialnym za efekt końcowy, a podwykonawca potrafi tak zamieszać, że do końca świata błędu nie znajdziesz.
Wkurzony pochodzi z Adobe Stock
Outsourcing pozwala prowadzić działalność z szeroką ofertą przy minimalnych kosztach własnych. Jednak mimo wszystko staram się go ograniczać i jeśli coś mogę zrobić samemu to robię. Właśnie ze względu na wspomnianą odpowiedzialność. Kilka razy bardzo się przejechałem, co skończyło się świeceniem oczami przed klientem i praktycznie zerowym zarobkiem. Mało przyjemne.
Obecnie w zasadzie zlecam tylko druk, bo moja firmowo-domowa drukarka ledwo faktury ogarnia. Wydawałoby się, że jeśli sam projekt jest dobrze przygotowany, nic nie ma prawa pójść źle. Otóż nie.
Jakiś czas temu szukałem drukarni, która wydrukuje mi nietypowe koperty (takie sobie zażyczył klient i nic mi do tego). Nie takie to proste, bo większość albo nie miała ich w ofercie, albo minimalny nakład wielokrotnie przewyższał zapotrzebowanie klienta. Koniec końców znalazłem jedną w Krakowie (nazwę litościwie przemilczę, ale zapodam w komentarzach, jeśli będziecie chcieli). Dla upewnienia się, że gdzieś po drodze nie pojawiają się przekłamania czy brak zrozumienia, na każdym etapie (zapytanie, wycena, zamówienie) DOKŁADNIE precyzowałem o jakie koperty mi chodzi. Kasa przelana, druk się odbył, kurier przywozi mi koperty... zwykłe.
Wkurwienie to najdelikatniejsze słowo, jakie opisuje mój ówczesny stan, ale nie znam mocniejszego. Oczywiście telefon do drukarni, po kilkukrotnym przerzucaniu mnie od jednej osoby do drugiej, w końcu trafiłem na kogoś w miarę kompetentnego, kto raczył mnie łaskawie poinformować, że nie drukują takich kopert, a w ogóle to po co mi takie, skoro wystarczą zwykłe?
No kur..., że tak sobie pozwolę. Na jakiej podstawie ktoś decyduje, co mi wystarczy a co nie? Skoro istnieją takie koperty to znaczy, że jest zapotrzebowanie. Równie dobrze mogę pójść do restauracji, zamówić pizzę i dostanę sałatkę, bo po co mi pizza, skoro sałatka też wystarczy?
Tu pojawia się pytanie: co za inteligent przygotował wycenę i przyjął zamówienie, w którym wyraźnie określałem, czego oczekuję? Ktoś chciał się wykazać przed szefem? A może liczył, że nie zauważę? No to proszę bardzo. Koperty z logiem klienta wróciły do drukarni (chociaż nie łatwo było wytłumaczyć człowiekowi w drukarni, że kurier ma być na ich koszt), kasa wróciła do mnie. Wszyscy byli stratni. Drukarnia koperty wywaliła, ja straciłem wiarygodność w oczach klienta, bo nie dostał produktu na czas. I po co było kombinować?
A ja przy zlecaniu każdego nietypowego druku zastanawiam się, co tym razem można spieprzyć.