Dzisiaj jest czwartek, 30 listopada 2023
Ustawienia renderowania w BlenderzePodstawowe skróty BlenderaFotocyk
Dlaczego ludzie myślą zerojedynkowo?

Dlaczego ludzie myślą zerojedynkowo?

piątek, 2016-07-2232661Na luzie

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak wielu ludzi patrzy na świat przez „wysokokontrastowe okulary”? Widzą tylko czarne i białe, dobre i złe. A jeśli ktoś nie jest uznanym ekspertem w danej dziedzinie to automatycznie nie ma o niej pojęcia. Dlaczego tak rzadko przyjmują inne możliwości niż te całkowicie skrajne?

Niby jesteśmy analogowi, ale często myślimy zero-jedynkowo

Jakiś czas temu pisałem o szybkiej ocenie, zachęcam do zapoznania się  z tym wpisem. Tymczasem przedstawię kilka sytuacji, w niektórych nawet sam uczestniczyłem.

Kiedyś, na klasycznym męskim spotkaniu, oceniając jakąś laskę stwierdziłem, że jest za chuda (faktycznie była wręcz patyczakiem). Kolega z niedowierzaniem zapytał, czy mi się podobają grube. Nie, dlaczego? Lubię takie zwykłe, średnie, z lekkimi zaokrągleniami. Innym razem powiedziałem, że mi się nie podoba jakaś blondyna. Od razu usłyszałem pytanie, czy lubię czarne. Hmm... Tak się składa, że kolorów włosów jest dużo więcej a ja nie mam pod tym względem żadnych preferencji. Po prostu raziła mnie gruba warstwa tynku na twarzy.

Z pewnością wiecie, że nie lubię ani PO ani PIS. Co jakiś czas wrzucam na fejsa różne rzeczy krytykujące lub wyśmiewające jedną lub drugą partię. Zawsze się przy tym dowiaduję, że jestem zwolennikiem tej, której akurat nie obsmarowałem. Albo, jeśli w porównaniu jedna wypada gorzej, to ta druga „automatycznie jest debeściacka”. Chyba jeszcze nikt nie stwierdził oczywistego faktu, że obie są do dupy. Nikt też nie zauważył, że mamy jeszcze kilka innych partii a jeśli żadna nie spełnia naszych oczekiwań, możemy być po prostu bezpartyjni. Ale nie, wszystko wg prostej zasady „kto nie jest z nami ten przeciwko nam”.

Byłem kiedyś na weselu a tam, jak wiadomo, wódka to podstawa menu. Czasami zdarza mi się strzelić kielonka, ale zazwyczaj unikam tego trunku, bo po prostu nie lubię. Oczywiście zostałem uznany za zdegenerowanego abstynenta. No bo przecież jakże to tak? Ze mną się nie napijesz?. Niektórym w głowie się nie mieści, że są inne, lżejsze alkohole np. piwo, wino, cydr.

Z pewnością też znacie to tłumaczenie ludzi, którzy nie radzą sobie z podstawową matematyką, że niby oni są humanistami. Biorąc pod uwagę fakt, że z naukami humanistycznymi też ledwo sobie radzą i z poprawnym pisaniem też mają kłopoty, śmiem wysnuć wniosek, że to po prostu głąby, które nie umieją liczyć. I nie ma, że albo nauki ścisłe albo nie. Są przecież osoby, które doskonale się odnajdują w obydwu.

Może Cię zainteresuje także wpis: Robaczywy tutorial

Jeśli bywacie na forach fotograficznych to pewnie nie razi widzieliście jak ktoś broniąc shitowego kompaktu podaje przykład, że przecież profesjonalista słabym kompaktem zrobi lepsze zdjęcie niż laik drogą lustrzanką. Bo przecież nie o matrycę tu chodzi tylko kompozycję. Taaa, jasne. Gdyby tak było, to ludzie nie inwestowaliby w drogie, profesjonalne puszki a nie wierzę, że każdy zawodowiec jest onanistą sprzętowym. Fakt, moja mama lepsze zdjęcie zrobi kompaktem na automatycznych ustawieniach, niż lustrzanką, gdzie trochę tych parametrów trzeba ustawić. Ale już w rękach średnio zaawansowanego fotografa lustrzanka zostawi w style tani kompakt, w którym nie zapanujemy ani na GO ani bokehem, nie mówiąc już o szumach matrycy. Ciekawe, że nigdy nikt nie podał przykładu, kiedy oba aparaty dajemy tej samej osobie.

Podobna sytuacja jest w środowisku programistów, w przypadku porównywania efektywności programów napisanych w różnych językach. I znowu do C/C++ czy nawet Assemblera stawia się amatora, który wyprodukuje potworka o efektywności skryptu PHP na mocno obciążonym serwerze a z drugiej strony przy Pythonie zasiądzie specjalista, który na nim zęby zjadł. Dlaczego nikt nie porównuje programistów specjalizujących się w danym języku? Pewnie dlatego wiele osób wciąż uważa, że w Javie czy Pythonie można zrobić program działający szybciej niż w C/C++.

A może mały przykład filmowy?

Zauważyliście, że w większości filmów (na szczęście nie wszystkich) dobry bohater jest bezgranicznie dobry, a zły jest bezwzględnie zły? Kiedy ktoś ma więcej „warstw” (jak cebula), sprawa zaczyna się komplikować i takie filmy dla wielu stają się ciężkie w odbiorze. Zresztą sam film często ze zwykłego rozrywkowego zmienia status na obyczajowy czy psychologiczny.

W kryminałach zazwyczaj morderca jest jeden i śledztwo różnymi drogami do niego prowadzi. A co, gdy pojawia się dwóch? Zaczyna się robić trudno, prawda? Nie tylko dla widza, ale dla samego detektywa.

Zresztą nawet aktorzy są w paskudnej sytuacji, kiedy zdarzy im się zagrać kilka podobnych ról. Automatycznie wpadają do szufladki i muszą mieć naprawdę wiele zaparcia, żeby z niej wyjść. Z jakimi rolami kojarzy Wam się Steven Seagal, Jean Claude van Damme czy ś.p. Leslie Nielsen? Wiecie, że ten ostatni w komedie wszedł dosyć późno?

Dlaczego tak rzadko widzimy odcienie szarości?

Nie jestem socjologiem ani psychologiem, ale wydaje mi się, że wynika to z pewnego uproszczenia, podobnie jak w przypadku szybkiej oceny i wyciągania wniosków. Może nie jesteśmy w stanie ogarnąć wielu różnych możliwości i dlatego bardzo „kontrastujemy sytuacje”, żeby było tylko czarne i białe, dobre i złe. Bo to jest jasne, oczywiste i w pewnym sensie matematyczne (nawet dla humanistów). Tak lub nie, prawda lub fałsz. A opisywanie stanów pośrednich albo całkowicie odbiegających od jakiegoś schematu wymaga dużo więcej myślenia. A dla niektórych jest to wręcz bolesne.

Sama ocena w różnych ankietach, jeśli ma więcej niż 3 różne wartości, sprawia problem. Dlatego większość serwisów ma po prostu łapkę górę i w dół. A gdyby Facebook miał różne poziomy polubiania zamiast obecnych „lubię, haha, wrr...”? Z ilu byście korzystali? Założę się, że głównie z dwóch skrajnych.

A może Wy macie jakiś pomysł, dlaczego tak właśnie jest?


Zapraszam na moją stronę domową

Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na