Rzeczywistość ostatnio zmienia się bardzo dynamicznie. Najpierw globalna pandemia, teraz wojna w Ukrainie. Niektórzy twierdzą, że to może być początek III Wojny Światowej. Czy istnieje możliwość, że Rosja zaatakuje Polskę? Wszystko wskazuje na to, że…
…nie wiadomo. Zdania są podzielone. Jedni bazują na przeczuciach, inni próbują analizować Putina, jeszcze inni szukają odpowiedzi w historii. Jednak obecna sytuacja jest tak bezprecedensowa, że… równie dobrze można wróżyć z fusów.
Ukraina póki co trzyma się i dzielnie odpiera ataki najeźdźcy. Podobno dostali nawet jakiś ciężki sprzęt. Niektórzy próbują wnioskować, że może da to Putinowi do myślenia. Ale z drugiej strony, jest to człowiek nieobliczalny, wiec naprawdę nie wiadomo, co mu strzeli do głowy. Już teraz w odwecie morduje ludność cywilną. Możliwe, że za jakiś czas (oby nie) spróbuje sobie odbić na sojusznikach Ukrainy. Polska niestety jest dosyć wysoko na liście. Słyszałem głosy, że to może być kwestia miesięcy albo półtora roku. Wszystko zależy od tego, jak się potoczy wojna w Ukrainie.
Sankcje niby są, ale jakoby ich nie było. Część wprowadzono, część nie. Rosja nic sobie z nich nie robi, a wartość Rubla wróciła do poziomu sprzed wojny. Wygląda więc na to, że nie ma żadnych realnych środków nacisku na Putina, a ten dalej robi, co chce.
Mimo prób uspokajania Polaków, że Putin nie odważy się podnieść ręki na kraj należący do UE. Ale jednocześnie, strony rządowe i lokalne (zwłaszcza na wschodzie kraju) już udostępniają informacje odnośnie zachowania w czasie kryzysu i możliwej wojny. Przygotowano też listy pomagające przygotowanie plecaka ewakuacyjnego. Bo nigdy nie wiadomo, czy nie trzeba będzie uciekać w stronę zachodzącego słońca, przynajmniej na drugą stronę Wisły.
Osobiście nie wiem, co o tym sądzić. Moje pokolenie urodziło się już wiele lat po poprzedniej wojnie, wręcz w końcówce PRL-u, więc trudne sytuacje znamy głównie z lekcji historii i są dla nas bardzo abstrakcyjne. Ale w sumie pandemia też była. Doszedłem więc do wniosku, że lepiej być przygotowanym i co najwyżej miło zaskoczyć, niż obudzić z ręką w nocniku. Skompilowałem różne listy do jednej własnej, którą częściowo mam już skompletowaną. Żywię jednak głęboką na dzieję że za niedługi czas po prostu rozłożę wszystko z powrotem po szafkach.
W sumie taki typowo turystyczny, dosyć spory, ale bez stelaża. Ja swój kupiłem kilka lat temu w Decathlonie i używam go na co dzień, więc graty ewakuacyjne wrzuciłem na razie do pudełka. Podzieliłem je na kilka kategorii, żeby nie było zbyt chaotycznie. Przedmiotów do zabrania jest jednak sporo i zastanawiam się, czy faktycznie wszystkie się zmieszczą, czy może twórcy listy nie sprawdzali tego.
Chodzi głownie o to, że jesteśmy cywilami i nie powinniśmy prowokować ani obcych, ani swoich. Czytałem, żeby raczej odpuścić sobie ciuchy w odcieniach zieleni, żeby nie być pomylonym z żołnierzami. Z drugiej strony zaleca się spodnie bojówki, bo są wygodne, praktyczne i mają dużo kieszeni. Ubrania trzeba mieć przygotowane na dwa dni. Niby żyjemy w miastach, ale kto wie, czy nie trzeba będzie spędzić jakiegoś czasu w lesie. Stąd zaleca się ubrania raczej cieplejsze (bielizna termoaktywna), niż lekkie. No i trzeba pamiętać, że są też kleszcze.
Powinna być minimalistyczna, ale łatwo dostępna. Kto wie, czy nie będą do nas strzelać.
Jedzenie zajmuje sporo miejsca, więc warto przygotować takie, które będzie małe a jednocześnie pożywne. Niby są sklepy, ale… w lesie?
To są bardzo istotne rzeczy, więc muszą być najbardziej chronione i zabezpieczone np. przed zamoczeniem.
Typowe survivalowe graty, których większość na pewno znajdziemy w domu.
Wydaje się, że posiadacze samochodów mają lepiej, bo nie muszą pakować wszystkiego w jeden plecach. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że bywa różnie i czasami samochód trzeba będzie zostawić. Ja tego problemu nie mam, więc pozostaję przy plecaku.
Co dodalibyście od siebie? Piszcie w komentarzach, pozwoli to uzupełnić listę.