Dzisiaj jest niedziela, 08 grudnia 2024
Andy Design Studio Graficzne w LublinieStwórz sobie własną chmurę tagówPobierz Alib CyMeS 7.0 za friko
Druga fala nadeszła

Druga fala nadeszła

poniedziałek, 2020-10-122337Covid

Stało się to, co wiele osób (w tym ja) spodziewało się już w marcu, czyli druga fala Covid-19. Od soboty cała Polska jest strefą żółtą.

To było więcej niż pewne, chociaż spodziewałem się tego raczej we wrześniu. Przykre jest to, że mając tak dużo czasu na przygotowania a nawet zapobiegnięcie temu, większość Polaków po prostu sobie olało sprawę. Nie oszukujmy się, obudziliśmy się z ręką w nocniku, a z tego co widzę i czytam na Facebooku, spodziewam się, że będzie jeszcze gorzej.

Antymaseczkowcy

Wiele osób, w tym paru moich bliskich znajomych (z przykrością stwierdzam, że to ludzie wykształceni) nie wierzy w istnienie wirusa. Owszem, coś tam sobie było grypopodobnego, ale już dawno nie ma, a teraz to już wyłącznie spisek rządów całego świata, żeby trzymać nas krótko za mordy. Przyznaję, że był okres, kiedy i ja nie wierzyłem w wysoką śmiertelność Covid, uważałem raczej, że więcej zamieszania i szkody sprawią sprawy poboczne, czyli działania mające na celu ograniczenie skutków epidemii. Ale to nie znaczy, że lekceważyłem zalecenia i radośnie biegałem bez maseczki. Zresztą mając taką możliwość, po prostu rzadko wychodziłem z domu.

Teraz trochę zmieniłem zdanie odnośnie zaraźliwości i śmiertelności, ale wciąż uważam że więcej szkody sprawiają działania, które mimo dużej ilości czasu na przygotowania, wciąż są chaotyczne i nieprzemyślane. Często też wynikają z niefrasobliwości samych Polaków.

Wiele osób wciąż uważa, że skoro partia rządząca co innego mówi i nakazuje, a co innego robi sama, to tak naprawdę nie ma zagrożenia i wszystkie ich działania mają na celu zniewolenie nas. Faktycznie tak to może wyglądać, ale weźmy pod uwagę, że w rządzie też są tylko ludzie, w dodatku często niezbyt rozgarnięci i tak naprawdę myślący tylko o jednym. Ich działania nie powinny być wyznacznikiem i wzorem do naśladowania.

Ludzie nie mają własnego rozumu

To, że PIS o nas nie dba, to wiadome od samego początku. Powoli się o tym przekonują nawet ci, którzy na nich głosowali. Ciekawe jest jedna podejście reszty społeczeństwa. Jak wprowadzają zakazy, to źle, ograniczenie wolności i „nie dam się zamaseczkować”. Jak poluźniają, to od razu korzystają z możliwości: robią imprezy, spotykają się w dużych grupach, wyjeżdżają na wakacje, jakby to było najważniejsza rzecz na świecie. Naprawdę tak trudno się powstrzymać w tych dziwnych i niepewnych czasach? Świat się zawali, gdy raz ograniczysz swoje plany wakacyjne?

Tu aż się prosi o przytoczenie pewien znany eksperyment psychologiczny odnośnie gratyfikacji. Już nie pamiętam szczegółów, ale ogólnie chodziło o to, czy lepiej dostać jednego cukierka teraz czy poczekać dłużej i dostać ich dziesięć. Większość osób wybierało jednego. Nie lubimy czekać, wolimy mieć przyjemność mniejszą, ale szybciej. No i dzięki temu zamiast wypłaszczyć krzywą w poziomie i w przyszłym roku żyć prawie normalnie (prawie, bo nie oszukujmy się, NIGDY już nie będzie tak, jak kiedyś), to zaszaleliśmy teraz i nasza „wypłaszczona krzywa” jest pod bardzo wysokim kątem.

Polska jest jednym z zaledwie kilku krajów, która podlega 14-dniowej kwarantannie w Wielkiej Brytanii. To chyba o czymś znaczy.

No ale przecież nikt nam nie będzie ograniczał wolności, prawda?

Idiotyczne porównania

Od samego początku próbowano porównywać Covid do innych chorób, schorzeń i wypadków, np. grypa, HIV, rak, czy wręcz wypadki samochodowe. Że niby tam śmiertelność dużo większa, więc nie ma o co kruszyć kopii. Tylko, że to bez sensu. Covid jest z nami niecały rok (w marcu było to zaledwie kilka miesięcy). Jak można porównywać nową chorobę, która się dopiero rozprzestrzenia z czymś, co jest z nami od lat, wiemy jak z tym walczyć i zapobiegać, a wiele osób jest po prostu odporna? Jeszcze głupsze jest porównanie ze śmiertelnymi wypadkami, które absolutnie nie są zakaźne.

Niedawno na Facebooku znajomy napisał istotną rzecz, która jest bardzo rzadko poruszana (ja w każdym razie nie widziałem w ogóle). Mianowicie konsekwencje na dłuższą metę. Znamy możliwe powikłania po grypie i innych chorobach, ale nie wiemy, jakie spustoszenie robi w organizmie Covid, nawet u ludzi, którzy przeszli chorobę bezobjawowo. Tak naprawdę nikt (nawet lekarze) nie wie, jaki będzie stan zdrowia takiej osoby za rok czy dwa. Można robić jakieś symulacje bazując na innych chorobach, ale to wciąż będą tylko symulacje.

Dopóki więc Covid jest chorobą nową, należy podejść do niego z dużą ostrożnością, bo lepiej zapobiegać niż leczyć. Albo co gorsza, postawić świeczkę na grobie. Może ktoś zrozumie taką analogię: jeśli idziesz nocą przez niebezpieczną i niezbyt dobrze znaną Ci dzielnicę, to raczej jesteś ostrożny i masz oczy dookoła głowy, bo nigdy nic nie wiadomo? Czy może raczej radośnie pogwizdujesz i słuchasz głośno muzy z najnowszej komórki?

covid-bingo

Szwecja przykładem?

Żenująco głupie jest też takie myślenie: „inne kraje nic z tym nie robią”. Tak sobie można mówić dopiero po dłuższym czasie, kiedy całkowicie poznamy konsekwencje danych decyzji, a nie na początku pandemii. Każde państwo próbowało innych sposobów, ale przecież żadne nie ma monopolu na nieomylność, Szwedzi również. Początkowo brak lockdownu i nabycie odporności zbiorowej wydawało się sensowne, ale okazało się, że jednak nie do końca. Poza tym należy wziąć pod uwagę, że Szwedzi sami z siebie są dużo rozsądniejszym i bardziej dojrzałym narodem i robili wielu głupot jak Polacy. Sami dbali o swoje bezpieczeństwo, więc nie trzeba było tego robić nakazami z góry. Gdyby tak było u nas, nie trzeba by teraz robić żółtej strefy w całej Polsce.

covid-szwecja

Szkoły wciąż otwarte

Jeśli ktoś tego nie zauważył, to znaczący wzrost zachorowań zaczął się we wrześniu, dziwnym zbiegiem okoliczności skorelowany z rozpoczęciem roku szkolnego. Przypadek?

Już dawno mówiono o tym w Izraelu i, o ile mi wiadomo, Szwedzi też się odpowiednio dostosowali wybierając naukę zdalną. Ale nie Polska. Mieliśmy bardzo dużo czasu (od marca) na odpowiednie przygotowanie szkół. Z tego co wiem, nie zrobiono w tym kierunku ABSOLUTNIE NIC. Ważniejsze były wybory i inne gówna na wyższych stołkach. Dzieciaki chodzą do szkoły, zarażają siebie (bezobjawowo), a potem przenoszą to na rodziców i dziadków. Ale przecież nikt w tym problemu nie widzi. Ciekawe, kiedy rząd zmieni zdanie.

Czy będzie drugi lockdown w Polsce?

Rząd mówi, że nie, bo to załamie gospodarkę. Ale w sumie tak samo mówiono o drugiej fali zachorowań (pewnie dlatego nikt się do tego nawet nie próbował przygotować). Nic chcę być złym prorokiem, ale przeczuwam, że wcześniej czy później lockdown będzie miał miejsce. Nawet jeśli nie ogłosi tego oficjalnie państwo, to co inteligentniejsi zorganizują go we własnym zakresie, bo jednak życie jest ważniejsze. A reszta? Cóż, zobaczymy czy będą dla nich miejsca w szpitalach.

Maseczkowy problem

Prawie wszędzie słyszymy i czytamy podobne teksty: „nikt mi nie będzie nic nakazywał”, „nie ma przepisu nakazującego noszenia maseczki”, „rząd chce nas zniewolić”, „wyłącz TV i włącz myślenie”.

Owszem, nie ma przepisu. Być może nakładane mandaty też są nielegalne, bo oficjalnie nie ogłoszono stanu wyjątkowego. Ale gdy czytam takie głupoty to ręce mi opadają. Naprawdę bardziej boicie się drobnych niedogodności i nieświeżego oddechu niż zarażania siebie i innych?

Wiele osób argumentuje też, że maseczki nic nie dają i wirus przez nie przejdzie. Owszem, jeśli jesteś odbiorcą i ktoś dmuchnie na Ciebie to tak. Ale maseczki są głównie po to, żebyś to Ty nie rozsiewał wirusa dalej, bo ten przenosi się drogą kropelkową, a więc zatrzyma się na Twojej maseczce i nie doleci do odbiorcy.

Że niby jesteś zdrowy? Bo co, bo nie masz objawów? A jesteś mi w stanie zagwarantować, że mimo to jesteś zdrowy? Bo wczoraj robiłeś test?

A czy za miesiąc spojrzysz sobie w prosto w twarz w lustrze mając świadomość, że niespecjalnie, ale jednak przez własną głupotę przyczyniłeś się do śmierci jakiejś osoby, która nie była tak odporna jak Ty?

covid-sikanie

Co robić?

Schowaj dumę do kieszeni, przestań pieprzyć o ograniczaniu wolności i staraj się nie narażać siebie i innych. Jeśli nie musisz, to nie wychodź z domu bez potrzeby. Świat się nie zawali, jeśli nie pójdziesz do pubu, nie zrobisz grilla, nie wyjedziesz na wakacje czy wycieczkę (na szczęście teraz już wakacje się skończyły). Nic złego się nie stanie, jeśli będziesz nosić maseczkę cały czas na ulicy. Jeśli masz taką możliwość, pracuj zdalnie. Ciekawe, że trzeba było aż pandemii, żeby okazało się, że jednak można i często jest to efektywniejsze niż codzienny dojazd do biura. I pomyśleć, że od 11 lat szykowałem się na to i teraz spokojnie mogę wychodzić dwa razy w tygodniu do sklepu.

Dopisek z dnia 15 października 2020

Rozumiem, że wielu osobom nie podobają się wprowadzone nakazy i zakazy. Ja sam mam co do formy wiele zastrzeżeń, głównie przez hipokryzję tych, którzy nam to narzucają. Sam zakaz sprzedaży alkoholu po godzinie 19 jest tak idiotyczny, że nawet nie wiem, jak to skomentować.

Ale przecież nie byłoby tego wszystkiego, gdybyśmy sami wykazali się odrobiną odpowiedzialności, „włączyli myślenie” (do czego tak chętnie niektórzy nawołują) i sami zadbali o swoje bezpieczeństwo.

Obecnie mamy ogromną ilość zachorowań. Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że mamy ponad 8000 potwierdzonych przypadków zakażenia. CZAICIE TO??? Lublin w ciągu tygodnia z zielonej stał się czerwoną strefą. To się dzieje tak szybko, że nikt nie nadąża. A ja myślałem, że w marcu było źle. Marcowy lockdown to był pikuś przy kilkuset zachorowaniach. Ale teraz wciąż nikt nie myśli o lockdownie, zamykaniu szkół. A ludzie wciąż sobie niefrasobliwie olewają zagrożenie, bo „przecież żadnego wirusa nie ma”.

Znajdujemy się w niechlubnej światowej czołówce i chyba walczymy o pierwsze miejsce. Ale Polacy wciąż olewają zagrożenie, bo przecież ludzie chorują i zdrowieją. Ale wciąż nic nie wiemy o długoterminowych konsekwencjach. Może ich nie ma. A może przebyta choroba skraca życie średni oo 10 lat? Symulacje tego nie wykażą. O tym dowiemy się właśnie za 10 lat.

Jak już wspomniałem, rzadko wychodzę z domu (głównie do sklepu). Jeszcze rzadziej jadę do centrum miasta, ale wtedy staram się załatwić maksymalnie dużo spraw. Dzisiaj musiałem spotkać się z klientem. W autobusie ograniczenie do 39 osób, pasażerów jednak z czasem zebrało się ze dwa razy więcej. Nikt tego nie pilnował. Zanim dojechałem do celu, wszystkie miejsca siedzące były zajęte, nikt się nie przejmował dystansem społecznym, niektórzy nawet założeniem maseczki wyżej niż na brodę. Do mnie dosiadła się starsza kobieta, oczywiście z nosem nie zakrytym, chociaż przez całą drogę sapała i dyszała.

Że niby mogłem jej zwrócić uwagę? Wiecie, jak to jest w Polsce. Gdybym to zrobił, to nie jej by się oberwało od współpasażerów, że nie zachowuje się nieodpowiedzialnie, tylko mi, że czepiam się biednej kobiety. Kilka razy byłem świadkiem analogicznych sytuacji, więc wolałem siedzieć cicho.

Tak często stawiamy za wzór Szwecję, ale my mamy zupełnie inną mentalność, nie mówiąc już o braku jakiejkolwiek odpowiedzialności. Walczymy z nakazami i zakazami dla samej „walki z systemem”, bo „wolność” jest dla nas ważniejsza niż zdrowie i życie. Do tego stopnia, że wiele osób zaczyna bezczelnie jeść, pić i palić na ulicy, żeby uzasadnić zdjęcie maseczki. Wczoraj czytałem pełen oburzenia artykuł, że za to też mają być mandaty.

Niestety wolimy słuchać prawników, którzy mówią, że nakaz noszenia maseczek i mandaty są niezgodne z prawem i sądy na uniewinnią, niż lekarzy, którzy zalecają odpowiedzialne zachowanie i dbanie o siebie.

Jeśli podoba Ci się wpis,
koniecznie zalajkuj,
skomentuj i zapisz się na