Temat cen, wynagrodzeń i pensji jest w Polsce tematem tabu. Zwłaszcza w branży kreatywnej. Czyżbyśmy cenili się aż tak nisko, że wstydzimy się do tego przyznać? Może właśnie dlatego wielu zleceniodawców uważa, że freelancerzy pracują za grosze a najlepiej za darmo (free można rozumieć jako darmowy).
Owszem, niemało jest przypadków psucia rynku niskimi cenami, bo freelancerzy żyją na utrzymaniu rodziców i tylko dorabiają do sobotniego piwa. Ale jest to przecież zawód jak każdy inny, tyle, że sami jesteśmy sobie sterem, żeglarzem i okrętem.
Wycena własnej pracy nie jest prosta. Można do niej podejść z dwóch stron:
Są klienci, dla których jedynym wyznacznikiem jest cena. Nie widzą różnicy między profesjonalnym projektem za 3000zł a marną namiastką za 100zł wyklepaną przez licealistę na pirackim Photoshopie. A w przypadku problemów szukają kolejnego taniego licealisty i kolejnego i kolejnego i wciąż nie widzą różnicy.
Są też tacy, których „nie stać na tanie produkty” i dla nich niska cena jest ostrzeżeniem. Bo powiedzmy sobie szczerze: czy za niską cenę możemy oczekiwać czegoś dobrego? Oczywiście należy szukać tanich ofert, ale w odpowiedniej dla danego produktu półce cenowej.
Zadajmy sobie teraz pytanie: w których klientów celujemy? Czy chcemy robić tanią masówkę i liczyć się z upierdliwością klientów (co często idzie w parze) czy lepiej zrobić kilka dobrych projektów miesięcznie, za odpowiednie wynagrodzenie i przy współpracy z klientem, który traktuje nas partnersko?