Temat cen, wynagrodzeń i pensji jest w Polsce tematem tabu. Zwłaszcza w branży kreatywnej. Czyżbyśmy cenili się aż tak nisko, że wstydzimy się do tego przyznać? Może właśnie dlatego wielu zleceniodawców uważa, że freelancerzy pracują za grosze a najlepiej za darmo (free można rozumieć jako darmowy).
InDesign nie jest (niestety) najlepszym programem do składu. Popularność zyskał w zasadzie tylko poprzez bycie częścią pakietu Adobe. Ale jego niewątpliwą zaletą jest szybki odczyt i zapis plików, np. w porównaniu z Illustratorem, czy Corelem (chociaż te akurat służą trochę do czego innego). Pliki jednak cały czas puchną, bez względu na to czy dodajemy obiekty czy usuwamy. Przybywa stylów, próbek kolorów, podglądów grafik i wiele innych danych, które z czasem przestają być potrzebne. Po co więc mają zajmować miejsce w pliku?
Długo to trwało, ale w końcu jest! Darmowy E-book o plenerze fotograficznym w Rumunii, w którym brałem udział. Zapraszam do pobierania, czytania i komentowania
Instagram początkowo miał być serwisem do łatwego i szybkiego dzielenia się zdjęciami robionymi komórką (stąd brak do tej pory w pełni funkcjonalnej aplikacji przeglądarkowej, ale można to obejść). Tymczasem stał się potężnym narzędziem do promocji marki. Warto spojrzeć na serwis właśnie pod tym kątem zamiast wrzucać setne zdjęcie z dziubkiem.
Jakiś czas temu popełniłem .html]wpis o uciążliwych telemarketerach, którzy zazwyczaj dzwonią w najmniej odpowiedniej chwili (na dobrą sprawę ta nigdy nie jest odpowiednia), wciskają jakieś gówna i najczęściej nie mają zielonego pojęcia o tym, co wciskają. Wystarczy chwilę podrążyć temat, żeby zaczęli się gubić. Dzisiaj przedstawię kilka sposobów na to, żeby się trochę zabawić ich kosztem.
Klienci bywają różni. Z jednymi współpraca przebiega szybko i bezproblemowo - są zadowoleni z każdego naszego pomysłu czy projektu, są otwarci na nasze propozycje i ufają naszemu doświadczeniu. Inni cały czas patrzą na ręce, kłócą się o każdy drobiazg i złotówkę a najlepiej sami by wszystko zrobili, tylko nie mają czasu albo Photoshopa. W zasadzie ilu klientów tyle indywidualnych podejść do zlecenia.
Często spotykam się ze stwierdzeniem, że praca na etacie jest lepsza, bo urlop, bo chorobowe, bo czasami jakieś dodatki (znajomy ma karnet na siłownię za 50zł miesięcznie i prawie sika ze szczęścia), bo praca tylko 8 godzin i fajrant. A na freelance siedzisz od rana do wieczora i dłużej, nie masz urlopów, weekendów i często zarabiasz niewiele więcej niż na etacie (bo wszystkim się wydaje, że w chwilą przejścia „na swoje” już od pierwszego dnia dolary same lecą z nieba).
Prawie rok temu opisywałem program, który pozwala dodawać zdjęcia na Instagram z poziomu zwykłego komputera, bez konieczności przenoszenia ich na komórkę. Ale przecież można to zrobić jeszcze łatwiej...
Znam wiele osób, którym freelancowanie sie nie powiodło i wrócili na etat, z którego nie zamierzają już się nigdzie ruszać. Nie będę tutaj wnikał w słuszność tej decyzji, bo ona zależy od nas samych. W końcu nie wszystko jest dla każdego. Zastanawiałem się jednak, czy freelance to juz ostateczny etap, czy jest coś dalej.
Chyba wszyscy wiedzą, że praca bez umowy to wolontariat, bo klienta nic nie zobowiązuje do zapłaty za naszą pracę. Co prawda niektórzy nie mają z tym problemu nawet przy umowie i zadatku, ale na szczęście to są znikome wyjątki. Sam jakiś czas temu miałem taki „incydent”, ale dosyć szybko gość odkrył swoje karty, więc przynajmniej został mi zadatek, który w dużej mierze pokrył włożony wysiłek.
Tzw. „wojny systemowe” między posiadaczami komputerów różnych firm były od zawsze. Atarowcy konkurowali z Commodorowcami (chociaż prywatnie często byli przyjaciółmi). Dogryzali sobie przy każdej okazji jednocześnie wychwalając zalety własnego sprzętu. Ciekawe, że w czasach 8-bitowców było dużo więcej rodzajów komputerów np. Spectrum, Schneider a nawet pierwsze Apple.